POLISHSEAMEN
Wasza twórczość - Dotrzymana obietnica
PL_CMDR Blue R - 9 Październik 2006, 20:01
: Temat postu: Dotrzymana obietnica
--- Marzec 4, 1942
<walka fikcyjna, wymyślona na potrzeby opowiadania>
12:00
Jacenty opierał się o burtę swojego niszczyciela. USS Randue pędził przez wodę z dużą prędkością w miejsce w który ostatnio widoczny był peryskop.
-Kontradmirale. ASDISC wykrywa okręt podwodny. 5000 jardów na wprost!
Jacenty uśmiechnął się. A więc przeciwnik się oddalał...
-Strasznie szybka łódź - pomyślał kontradmirał Jacenty. Ale może tylko mu się wydawało.
-Grupa! Cała naprzód! Zatopić go!
3 niszczyciele oderwały się od konwoju i pospierszyły we wskazanym kierunku
12:20
Potężny słup wody wystrzelił przy burcie ośmiotysięcznika. Następny eksplodował na burcie dwunastotysięcznego transportowca, ale wyrzucenie za burtę dużej ilości cennego sprzętu uratowało okręt. Dwie torpedy (z czego jedna okazała się niewypałem) rozerwały na pół kolejny okręt - tankowiec. Kontradmirał był wściekły. Konwój był atakowany przez dwa okręty podwodne. Jeden odwrócił uwagę eskorty, a drugi urządził sobie strzelanie do bezbronnych kaczek.
-Battle i Supra! Odłączyć się od grupy i...
-TORPEDA! - krzyknąl nagle marynarz na wachcie. W stronę niszczycieli gnała ciągnąć za sobą biały ślad torpeda. Na szczęście jej wypadowy kierunek biegł pomiędzy niszczycielami. Kontradmirał uśmiechnął się. Skoro wystrzelili tyle torped, to teraz są bezbronni. Pozostało ich tylko zatopić. Nagle marynarz krzyknął:
-TORPEDA SKRĘCA!!
Torpeda TI/FaT wbiła się w kadłub USS Battle. Okręt nie zatonął, ale był już wyeliminowany z walki... Dalsze poszukiwania nie dały rezultatu. Agresor uciekł...
--- Kwiecień 7, 1945
7:00
Kapitan Jacenty słuchał odprawy, jaką przygotował im kontradmirał. Oddział w którego skład wchodził miał eskortować konwój, który na początku maja powinien dotrzeć do Azorów. Jednak nie to go najbardziej bolało. W marcu 1942 po klęsce w eskorcie konwoju, całą odpowiedzialnosć zrzucono na niego. Nie dość, że poleciał w dół w hierarchi marynarki wojennej, to jeszcze ten okręt podwodny splamił jego honor. Już 4 marca obiecał temu kapitanowi, że kiedyś go zatopi.... Od tamtej pory miał pecha i nie posłał na dno żadnego U-Boota.
Kapitan Blue R szedł smutny w kierunku doków. Zimne, norweskie powietrze i deszcz jeszcze bardziej pognębiał jego nastrój. Nie przyznano mu dowództwa nad nowymi okrętami typu XXI. Nawet wspomnienie znakomitego ataku z 4 marca 1942 zostało zbyte, że to było bardzo dawno temu. Powolnym krokiem zszedł do wnętrza swojego VIIC i spojrzał na mapę. Wilcze stado brało kurs na Azory
--- Maj 2, 1945
<to już rzeczywista bitwa>
20:00
Kapitan Jacenty czuł się dziwnie. Może to ta bliskość Azorów, może to wieści, ze Rosjanie zdobywają Berlin i lada dzień skończy się wojna? Nie wiedział, że kilka godzin dzieli go od chwili, na którą czekał ponad 3 lata.... 3 lata życia w cieniu bitwy stoczonej na pełnym oceanie, gdzie poniósł klęskę.
Kapitan Blue R przyglądał się przez peryskop powierzchni oceanu. Wyglądało na to, że myśliwce stacjonujące na Azorach zaspały, gdyż niebo było czyste.
-Co za piękny dzień na polowanie. - powiedział do siebie - Oby tylko coś nadpłynęło.
23:00
Operator sonaru uchylił zasłonkę koi kapitana.
-Kapitanie?.... Kapitanie!...
Blue R mruknął ospale i otworzył oczy.
-Co się dzieeeeje? - zapytał rozepanym głosem.
-Konwój - usłyszał w odpowiedzi.
Po krótkiej chwili kapitan był już w centrali. Informacja o konwoju działała na niego lepiej niż mocna kawa. Oto chwila na którą czekał. Jeżeli dziś pokaże co potrafi i znów powtórzy sytuację z marca '42, DOP na pewno przydzieli mu dowództwo nad superokrętem typu XXI
Jacenty nie mógł zasnąć. To dziwne uczucie nie dawało mu spokoju. Wstał z koi, ubrał się w mundur, a nawet zbrew przyzwyczajeniu założył wszystkie otrzymane medale... Nie wiedział dlaczego to zrobił. Coś mu podpowiadało, że musi wyglądać jak zwycięzca. Następnie powolnym krokiem udał się do sterowni i zapytał o kontakty. Poza konwojem było cicho.
U-2347 płynął na chrapach, coraz bardziej przybliżając się do konwoju. Dopiero, gdy odległość dzieląca wrogie jednostki zmalała do minimalnej, jakiej CMDR Blue R używał na chrapach, okręt zanurkował w głębiny. Śroby powoli mieliły wodę, popuchając okręt w kierunku konwoju.
-Jak to "samotny okręt podwodny"? - zapytał Jacenty, jakby radiooperator mógł udzielić mu szerszych wyjaśnień. Z radiogramu wynikało, ze na południu Azorów wynurzył się ciężko uszkodzony, samotny okręt podwodny, a jego załoga zaczęła go opuszczać. Od kilku lat kapitan nie wierzył w samotne wilki. Wiedział, ze w ciemnościach musi czaić się ich więcej.
-Na stanowiska bojowe! Przygotwać się do ataku U-Bootów!
23:30
-Sir! USS Hunter melduje kontakt z okrętem podwodnym. Głęboko. Siedzą mu na ogonie.
Kapitan Jacenty podszedł do mapy. Na niewielkiej przestrzeni stały miniaturowe, namagnesowane figurki. Sam wpadł na ten patent. Mógł na bierząco rozpoznać sytuację. A więc Hunter zbliżał się do konwoju od lewej strony. Konwój od prawej był chroniony przez płytkie i zdradliwe wody Azorów.
-Kapitan Rapciu poradzi sobie. Ale proszę mnie informować na bierząco. - polecił, przesuwając miniaturki po mapie, zgodnie z ostatnim namiarem.
CMDR Blue R nienawidził tego. Niszczyciel nie atakował. Płynął za nim i czekał na dobrą okazję. Wiedział, że okręt podwodny musi wyjść, aby móc zaatakować, więc oczekiwał na lepszą sytuację.
-Gdybym miał XXI, mógłbym odpalić torpedy, a oni by się o tym dowiedzieli po fakcie - kruknął i przygotował okręt do ataku. Wiedział, że będzie miał tylko kilka sekund na atak.
-Czy TV gotowe? - zapytał
-Gotowe, sir! - odpwiedział oficer uzbrojenia
--- Maj 3, 1945
0:00
U-2347 szybko zmniejszał zanurzenie, kręcąc się przy tym we wszystkie strony. Kapitan okrętu newowo spoglądał na wskaźnik głębokości. Znów był sam w kiosku, a o obecności załogi świadczyły tylko ciche meldunki. Wreszcie wskazówka minęła magiczne 40 metrów.
-Ciemno, ciemno i nieprzyjemno - mruknął do siebie. Z radością okręcał peryskop, aż w szkłach znalazł się ostry dziób niszczyciela
-Wyrzucić bomby głębinowe na 100 stóp - polecił kapitan Rapciu. Liczył, że okręt wychodzi na peryskopową, więc bomby musiały być celne. Ciężkie, stalowe beczki stoczyły się z rampy do oceanu, wyrzucając po kilku sekundach w górę fontanny wody. Jednak wrogi okręt nie został zniszczony.
-Sir! 3 torpedy! 2 mkną w kierunku konwoju, a 3 na nas!!
Sonarzysta nie znał się na morzu, więc miał powody do paniki. Rapciu wiedział, że są za blisko na oberwanie od wroga. I rzeczywiście. 3 torpeda ominęła niszczyciel i pomknęła w pusty bezmiar wód.
-Okręt ustabilizowany! Przecieki nie zagrażają trymowi! - zameldował pierwszy oficer, do kapitana schodzącego z kiosku. Atak się powiódł, a oni mogli płynąć wzdłuż konwoju, pomimo dreobnych przecieków na poziomie silników diesla, a te 2 wystrzelone torpedy typu TV po prostu nie mogły nie trafić.
-Około 0:40 powinniśmy być gotowi do oddania kolejnej salwy, sir. TIII/Fat, sir
Kapitan przyjął tą informację kiwnięciem głowy. Wolał torpedy typu TV, ale dowództwo nigdy nie zdołało wyposażyć swoich okrętów w wystarczającą ich liczbę. Jednak lepszy rydz niż nic - pomyślał kapitan, gdy dwie TV dotarły do płynącego w konwoju tankowca.
Kapitan Jacenty spojrzał na ginący w ogniu tankowiec. Najwyraźniej Rapciu nie poradził sobie z okrętem podwodnym tak szybko, jak uważał.
-Nadajcie do USS Huntera, że idziemy na pomoc - zadecydował Jacenty i wyszedł na zewnątrz. Świerze powietrze mieszało się z ostrym zapachem płonącego paliwa. Jacenty czuł dziwne uczucie, ze tego U-Boota po prostu musi za wszelką cenę zatopić. "Co się właściwe ze mna dzieje" - pomyślał, spoglądając na zbliżającą się sylwetkę USS Huntera
0:15
Bum...Bum...BUMBUMBUM...BUM...
CMDR Blue R nie lubił tych odgłosów. Najpierw ciche pluskanie, a potem huk. Jednak jego okręt był na wystarczająco dużej głębokości, aby móc uniknąć tych ataków.
-Marnujecie bomby - powiedział cicho - własciwie to moglibyście je wszystkie od razu wyrzucić - dokończył z nieskrywanym zadowoleniem. Czuł, że za chwilę stanie się coś niezwykle ważnego. I nie było to zatamowanie przecieków...
-Zameldujcie do USS Huntera, ze zrzucimy bomby po ich sterburcie. Głębokość 600 stóp.
Meldunek szybko pomknął na drugi niszczyciel i oba pomknęły na kolejny "nalot" na okręt podwodny. Jacenty spojrzał na zegar. Było 22 po północy. Nie wiedział, że 3 minuty przyniosą mu coś niezwykle ważnego
-Bomby głębinowe w wodzie, sir. - zameldował operator sonaru
CMDR Blue R czuł się tym znudzony. Ataki niszczyceli były takie nudne i schematyczne. Ale za niecałe pół godziny miał dokonac najważniejszego ataku w swoim życiu.
-Ster w lewo, na burt - podjął swoją ostatnią decyzję
Minutnik zegara na USS Randue minął 0:24. Bomby miały za chwilę wybuchnąć. Jacenty w zapatrzeniu patrzył na cienkie wskazówki zegara. Nagle przyłapał się, że trzyma w rękach cygaro. Dlaczego je wyjął? Trzymał je od dłuższego czasu i miał zapalić po zatopieniu okrętu podwodnego, ale dotychczas fortuna mu nie sprzyjała. Nagle usłyszał odgłosy eksplozji
CMDR Blue R upadł na podłogę. Z sufitu strzelił na niego strumień zimnej wody, a okręt nie przestawał się trząść. Eksplozje były zbyt bliskie. Sonarzysta wykrzykiwał meldunek o awarii sonaru, sternik był przejęty awarią przednich sterów głębokości, z włazu kiosku strzelił potężny strumień wody. Kapitan chwycił się stołu z mapami i podniósł na tyle, aby zobaczyć ocean, wpadający do okrętu przez rozprucie w przedziale silników spalinowych. Nie poczuł uderzenia wody. Nie czuł już nic.
0:25
Oceanem wstrząsnęła duża eksplozja. U-Boot został zniszczony. Kapitan jacenty prawie zaczął skakać z radości. Niesprzyjajhące fatum zostało pokonane. Cygaro zwycięstwa powędrowało do jego ust i natrychmiast zostało odpalone. Na duchu czuł się niezwykle lekko. Nie czuł się tak od marca 42. Cały czas odnosił wrażenie, że od tamtego czasu żył pod jakąś presją. Teraz wszystko minęło. Znów był zwycięzcą! Kapitan oparł się o ścianę. Uśmiechał się. To zupełnie tak, jakby na dno poszedł cały jego pech.
Na dnie, we wraku U-2347 spoczywał jego pech. CMDR Blue R. Osoba, której przysiągł, że go kiedyś zatopi. Jacenty nigdy nie dowiedział się, że po 3 latach dotrzymał danego slowa. Brzemie, jakie ta obietnica na nim ciążyła, spadło. Od tej pory znów mógł zwyciężać. Niestety wojna zakończyła się za wcześnie. Ale i tak opuścił ją jako zwycięzca, a nie zwyciężony.
PL_Jacenty - 10 Październik 2006, 21:42
:
hehe:) niezle niezle:)
PL_CMDR Blue R - 10 Październik 2006, 22:06
:
Sorki za degradacje z kontradmirała, ale szukałem dobego powodu na chęć zemsty.... Ten wydał mi się nejlepszy.....
PL_Marco - 11 Październik 2006, 00:26
:
No jestem pod wrażeniem, kurde czyta się jak jakiś bestseller !!! To naprawde wciąga !!!
PS. Musimy zagrac batalie panowie to będzie dopiero opis, do czytania na jesienne wieczory !
PL_CMDR Blue R - 11 Październik 2006, 07:01
:
Pewnie. Choć to będzie post na kilka dni
Ale jak słyszałem batalia to głównie pojedynek nawodny. Wczoraj z Marco miałem fanstastyczny i emocjonujący pojedynek nawodny (choć przegrany) Niszczyciela z japońskim Subem. Wymiana ognia trwała długo... Niestety moje działo dwoiło się, ale czterem działom nie dało rady (jaby się rozczworzyło, to by dało, bo po dwojeniu się zdjęło mu 50%)...
Ale jak taka walka zdarzy się na większą skalę (batalia) to na 100% będzie ciekawie.
PL_Marco - 11 Październik 2006, 10:17
:
No i pomyśl sobie że dowodzisz pancernikiem Bismarck, a naprzeciw ciebie skierowano 406 Nelsona (Yamato tez jest
)
Oczywiście trzeba miec jakieś doświadczenie żeby czymś takim pływac, ale czujesz tą siłe
PL_CMDR Blue R - 11 Październik 2006, 14:12
:
Jedni jest pewne. Po batalii na 100% pojawi się długi post... Tylko przy batalii przydałyby się materiaqły źrudłowe. Czyli krótkie (kilka zdań i może log jako wsparcie lub lepiej przeedytowany log z dopiskami) wyjaśnienia sytuacji. I wtedy mamy relację z wielkiej bitwy...
Mam nadzieję, że pomysł wypali:
http://www.polishseamen-f...opic.php?t=1734
(temat dostępny tylko dla aktywnych klanowiczów [czyli tych, co przepłynęli 5 patroli])