POLISHSEAMEN

Wykaz patroli - Patrol 2 - Cesarski Gambit

PL_Pasterz - 19 Kwiecień 2009, 23:21
: Temat postu: Patrol 2 - Cesarski Gambit
Data: 1 maja 1942
Klasa Okrętu: Porpoise
Załoga : Zawodowcy

Japonia chce zademonstrować swoją potęgę na Oceanie Indyjskim. W oparciu o zwiad, dowództwo przygotowało pułapkę na słabo broniony konwój podążający ze wsparciem dla głównych sił nawodnych Cesarstwa. Jednak wróg już poznał plany i planuje przekuć swoją porażkę w oszałamiające zwycięstwo. Mglista pogoda to dla sił aliantów dopiero pierwsza zła wiadomość tego dnia, ale Japończycy też mogą się przeliczyć...

Otrzymujecie wsparcie dwóch krążowników, które zwiążą walką eskortę konwoju. To co pozostanie - bezwzględnie zatopić. Ich flota bez paliwa i amunicji to tylko bezużyteczne żelastwo. Powodzenia!

Wyniki patrolu:
PL_Pasterz - SURV - 1 lekki krążownik 5113 BRT, 2 statki handlowe 11 820 BRT + 1 uszkodzony - 16 393 BRT
PL_Wilk - KIA - bez zatopień - 0 BRT
PL_Andrev - SURV - bez zatopień - 0 BRT
SD_pablo107 - SURV - bez zatopień - 0 BRT
PL_Lukas - SURV - 1 lekki krążownik 5113 BRT - 5 113 BRT

Fotki z patrolu:

Merch po trafieniu drugą torpedą:



Bolączka tej misji, czyli tzw. "circular run torpedoes"... Łącznie zanotowano 2 takie przypadki.



Kolejny statek handlowy idzie na dno po ataku PL_Pasterza. Co ciekawe - pożar na pokładzie płynącej obok Haruny (mniejsza jednostka) to konsekwencja eksplozji wtórnych Negara Maru...



"Cesarskie wejście" floty Imperium.



Mogami Heavy Cruiser w świetle reflektorów.



Dziennik pokładowy PL_Pasterza.



Rezultat końcowy patrolu.


PL_Lukas - 20 Kwiecień 2009, 00:11
:
Kapitanie bombki na łańcuchach w wodzie posłusznie melduję – skwitował nawalony oberszurjer wachtowy
Kapitan wydał niezmiernie ostrożną komendę: „Cała na zicher!!!”
I tak o to radosny okręt nawalonych amerykańców przepłynął pole minowe.
Kapitanie nasi pijani towarzysze nie widzują bombek podwodnych!!-
Nawalony kapitan skwitował - Bo chleją denaturat
(Zdjęcie niżej).
Potem już było coraz gorzej dd; wariowały nade mną, cudowały, pingowały, zwalniały, cuda na patyku.
Na okręcie było cicho jak na koncercie MANOWARa jedyne 127 decybeli pewno, dlatego nic nie słyszeli.
Kiedy rozporządziłem peryskopową, bo tonęliśmy w rzygowinach okazało się, że niesamowite zdolności chłopka na hydrofonie umożliwiły znalezienie się po drugiej stronie konwoju, chyba.
Niestety kamikadze niszczyciele podążały za niezmordowaną załogą i przeklętym okrętem. Kapitan z rozterki nakazał atak na nikczemnego Dżajpańskiego ordynata, ale wszyscy byli tak nawaleni, że torpeda poleciała w kosmos.
Po 45 minutach na okręcie w znużeniu nujn und ziro cife ostrego grzania w gardło i słuchania pierdów w wodzie. Wynurzyliśmy się, bo wentylacja nie wyrabiała i trzeba było się pozbyć butelek. W ten, nagle, niespodziewanie, z nikąd i itp. Na tle przepięknej nocy przy widoczności rzędu -100 metrów nastąpiło wydalenie śmieci z cyklu: butelki po jabcokach, wódzie :D , piwach na tyle celnie, że zatopiły lekkiego krążka.
Na pokładzie wybuchła niesamowita euforia, szampan był słowem wszędzie niestety ze względu na czyhające zagrożenie ze strony żółtków kapitan zarządził samotne picie na 100 metrach.
Za tego posta piwo się należy.
PL_Pablo107 - 20 Kwiecień 2009, 16:11
:
Po wyminięciu czarnych kaktusów podwodnych wpłynąłem w chmarę niszczycieli, które już polowały niczym sępy szukające żeru. Niestety próby ominięcia DD-ków i zbliżenia się do merchów spełzły na panewce. ;< Pozostało mi zatopić jakiegoś japońskiego niszczyciela ale wszystkie próby storpedowania kończyły się niepowodzeniem. Czyżby pijany kapitan na okręcie? :sailor2 . Za to mi się oberwało za pierwszym razem dostałem w rufowy przedział torpedowy i jakimś cudem zacząłem utrzymywać okręt na głębokości 25m, a pod koniec misji tak dostałem że tylko cud mnie uratował że patrol się skończył. :zimniutko:
P.S. Lukas zaj.......sty opis się uśmiałem do łez :lol
PL_Andrev - 20 Kwiecień 2009, 20:28
:
Co tu się chwalić...
Miałem najlepszą możliwą pozycję wyjściową.
Do przodu na maksa i... zero min, chociaż obok się aż roiło.

Po podejściu do konwoju na powierzchni kapitan musiał odejść od centrali - położył okręt na 75 metrach... i właściwie nie dane mi było już wyjść na peryskopową.
Co rusz to obok eskorta pływała, rzucając bomby jak szalona, troszku mnie nawet pod koniec poturbowali.
Niestety manewry nie zdały się na nic i co się wynurzałem słyszałem złowrogie pinnnng, pinnnng a od czasu do czasu łossskot i trzeszczenia kadłuba od wybuchów pobliskich bomb głębinowych.

Jeden atak (ich) okazał się w miarę celny i dość poważnie uszkodzili mi nocny peryskop (dziady) tak że aby z niego skorzystać musiałbym wyjść na półwynurzenie.

Wietrząc szansę w "dotopieniu" tego co Pasterz pouszkadzał wynurzyłem się i próbowałem coś zobaczyć.
Zobaczyłem.
Tym czymś okazały się szybko (zbyt szybko) przemieszczające się ślady rozcinania toni wodnych przez stalowe dzioby czarnych cielsk złowrogich japońców, polujących na nieuważne ofiary. Wystrzelone torpedy "na czuja" osiągnęły jednak swój cel. Dwa trafienia. Czegoś. Czego? Nie mam pojęcia. To coś niestety nie zdołało "zejść" w regulaminowym czasie gry, i kapitan pozostał ze smętnym zerem BRT i pustymi wyrzutniami do końca patrolu - czyli jakieś 5 minut.

Ot, i cała smutna historia.

--------------

Heroiczna walka Pabla o zachowanie pływalności okrętu stanowi godny przykład dla reszty.
Gratulacje sukcesu! Lidwo - lidwo, powietrza Ci starczyłoby Ci chyba na jeszcze 10 minut pływania, hehehe.