Cytat: |
Misja rozpoczęta dnia 22.09.2009 o godzinie 15:30.
Realizm: 100% SH3 Commander 3.2 + GWX 3.0 Czas gry: 1:1 |
Cytat: |
20:50 - Dym na horyzoncie. Namiar 350.
21:20 - Cel zidentyfikowany jako niemiecki duży frachtowiec "Fauke" kurs 300 NNW. 23:30 - Zmiana kursu na 260 W. Zwiększamy prędkość do maksymalnej. |
Cytat: |
03.08.1939 |
PL_CMDR Blue R napisał/a: | ||
|
Cytat: |
Otrzymano wytyczne patrolu:
Kwadrat: BF18 Odległość: 1270 Mil morskich Po opuszczeniu Bazy Wilhelmshaven, udać się kursem 270 W wzdłuż Wysp Fryzyjskich. Po minięciu wysp, skierować się kursem 230 na Dover. Dover pokonać w godzinach nocnych na pełnej prędkości. Do czasu dotarcia do Dover unikać wykrycia. Zabrania się atakowania wszelkich statków i nakazuje unikanie wszelkich kontaktów. Po minięciu Dover, można atakowac wrogów według uznania, kierując się do wyznaczonej strefy patrolowania. W razie małej aktywności żeglugi npl-a w kwadracie patrolowania, zostawia się Dowódcy okrętu możliwość podjęcia decyzji o zmianie kwadratu po uprzednim poinformowaniu o tym Dowództwa. POWODZENIA BDU |
Cytat: |
21:00 - Dostaliśmy wiadomość, że próbowano dokonać zamachu na Fuhrera. Na szczęście nieudanego. |
majama napisał/a: |
Podziwiam wytrwałośc w grze 1:1, rozumiem że podróż przy braku kontaktów dopuszczasz na przyspieszeniu, tylko w razie jakiegos wykrycia czy zbliżenia przechodzisz na rzeczywisty? |
PL_CMDR Blue R napisał/a: |
Hubal mnie tym zaraził (gdy dla niego zacząłem testować pliki ze zmęczeniem załogi) i spodobało mi się. Teraz wyczekuję przejścia przez Dover. jeszcze te 5h... I trzeba będzie przejść.... |
PL_Storm87 napisał/a: |
A tak swoją drogą chłopaki, to jak spędzacie te długie godziny na patrolach, cały czas wzrok wbity w monitor, czy gra sobie gra, a wy w tym czasie różne różności robicie? ![]() |
Cytat: |
Dzień 10 listopada nie należał do zbyt udanych. Po przejściu pod Dover ogarnęło nas uczucie niemocy, gdy musieliśmy przepuścić frachtowiec. Tu było zbyt płytko i zbyt niebezpiecznie na atak. Później jeszcze musieliśmy kryć się na głębinie przed kutrem torpedowym. Na szczęście nas nie zauważył. Wiedziałem, ze musimy jak najszybciej coś zatopić.
Około 13:00 Bootsmann Heinrich Gabelmann zauważył dym. Natychmiast skręciliśmy w tamtą stronę. W miarę zbliżania stało się jasne, że to niewielka jednostka. Już miałem wydać rozkaz otwarcia ognia z działa, gdy nagle wroga jednostka skręciła w naszą stronę i otworzyła ogień. Uzbrojony kuter! Natychmiast nakazałem zwrot i ucieczkę od wroga. Szczęśliwie dla nas ostrzał nie był celny. Tylko 1 pocisk trafił w pobliże, gdy byliśmy obróceni burtą do wroga. Mając przewagę prędkości na powierzchni uciekliśmy od wroga. Morale załogi lekko podupadło po tych wydarzeniach. Gdyby tylko ci Anglicy byli lepiej wyszkoleni, byłoby z nami krucho. Nagle los okazał się na nasz szczęśliwy. Ledwo uciekliśmy od kutra, na horyzoncie pojawił się frachtowiec. Szedł nieświadomy naszej obecności. Zanurzyliśmy się, aby zaatakować z głębokości peryskopowej. Eter nie był jednak pusty. Załoga francuskiego parowca musiała otrzymać informacje o naszej obecności, gdyż zmienili kurs i zaczęli zygzakować. Zmusiło mnie to do wystrzelenia salwy torped. I tylko 2 dosięgły celu. Frachtowiec jednak próbował uciec. Wiedziałem, że nie miałem dużo czasu, aż przybędzie ścigający nas kuter i nakazałem wystrzelić kolejną torpedę, z rufowej wyrzutni torpedowej. Ta okazała się celna. Francuski parowiec zatrzymał się i zaczął nadawać SSS, identyfikując się jako SS Afoundria. Wynurzyliśmy się i natychmiast rozpoczęliśmy ostrzał z działa. Frachtowiec nagle jak na zawołanie zaczął się przechylać. Natychmiast rozkazałem opuścić pole walki. Parowiec zatonął dziobem w przód, gdy go jeszcze widzieliśmy. Ten sukces był jedynym naszym sukcesem tego dnia. A po dniu nastała gorsza noc. Najpierw ścigaliśmy w ciemnościach cel, który okazał się za mały, aby opłacało się go zatopić. Potem zdarzyła się sytuacja, która prawie kosztowała nas życie.... O 23:20 wachta zgłosiła kontakt z uzbrojonym kutrem, który płynie równolegle do nas. Poleciłem wachcie uważnie go obserwować i nie przywiązałem do niego zbyt wielkiej wagi, zmęczony po długim dniu. Jednak niedługo potem zgłoszono, że za uzbrojonym kutrem idzie jakiś parowiec. Wyszedłem na pomost i w ciemnościach zobaczyłem obie jednostki. Były tak blisko. Nagle kuter zawrócił i zaczął oddalać się od frachtowca. Pomyślałem, że pewnie uznali, że przeprowadzili frachtowiec przez najniebezpieczniejszy obszar i zostawili go. Skierowaliśmy się kursem przechwycenia i ustawiliśmy się do strzału z rufy., Gdy parowiec przechodził za nami, wystrzeliliśmy 1 torpedę. Po niecałej minucie zauważyliśmy eksplozję. Jednak parowiec nie zaczął tonąć, a eter był pusty. Wiedziałem o krążącym w okolicy kutrze, więc nakazałem zbliżyć się i zatopić parowiec ogniem z działa, po czym oddalić się na maksymalnej prędkości. Nagle parowiec oświetlił nas reflektorami, a oddalony kuter otworzył ogień. To była pułapka! Rozkazałem ustawić kurs oddalający się, a jednemu z marynarzy otworzyć ogień z działka 20mm i "zgasić te reflektory". Jedyne, co nas uratowało to jeszcze gorsze wyszkolenie brytoli. Znów udało nam się uciec na powierzchni i skryć się w ciemnościach. Jednak ta sytuacja dała mi wiele do myślenia. Prawie utraciłem okręt w pułapce! Moja bezmyślność mogła kosztować nas życie. DOŚĆ! - powiedziałem sobie - Opuszczamy kanał. Zapolujemy na Wschodnim Podejściu. Tutaj rozpoczęło się polowanie na nas. Ruszyliśmy na pełnych obrotach w ciemność nocy, która do rana miała nam zapewniać bezpieczeństwo.... |