Uwaga ! Uwaga !
W dniu 29 grudnia 2019 roku zmieniliśmy silnik naszego forum PoilshSeamen.
Ze względu na to że dotychczas używany silnik był przestarzały (pracował od maja 2005 roku), był pełen luk i błędów, podjęliśmy decyzję o zamknięciu tego forum i otwarciu nowego.
Stare (to) forum jest dostępne "tylko do odczytu". Nowe zaś wymaga ponownego zarejestrowania użytkownika.
Adres się nie zmienia. Dalej jest to
Wszystkie silniki USS Plunger ożyły, gdy okręt na pełnej mocy zaczął kierować się w stronę kontaktów. Radar podawał coraz niższe dystanse, aż z mgły zaczęły wyłaniać się sylwetki parowców. Tannen uśmiechnął się, widząc bezbronne parowce, gdy nagle z mgły wyłoniły się dwa niszczyciele, płynące za drugim parowcem.
Załoga przez ostatnie dni miała wystarczająco dużo awaryjnych zanurzeń, aby sprawnie przystąpić do zanurzania okrętu. USS Plunger płynie zszedł pod wodę, a kolejne działy meldowały o gotowości. Najważniejszy był jednak meldunek z przedziału dziobowego.
-Torpedy gotowe, sir! - odezwał się głos z głośniczka.
Tannen uśmiechnął się. Nadeszła pora na którą czekał od ponad 9 miesięcy.
Torpedy kolejno opuszczały wyrzutnie, a załoga w duchu modliła się do wszystkiego w co wierzą, aby tylko te torpedy mocniej zaszkodziły Japońcom. Tannen spojrzał na zegarek. Za około minutę Japończykom powinni zgotować piekło...
KABOOM
Odgłos eksplozji zaskoczył Tannena, był zdecydowanie zbyt wcześnie.
KABOOM
Druga eksplozja także była zaskoczeniem, podobnie jak pierwsza. Hydro zameldował:
-Eksplozje dwóch torped.
David spojrzał na stoper i powiedział:
-Eksplodowały zbyt blisko, skipper.
Wszyscy na pokładzie byli wdzięczni kapitanowi, że wydał taki rozkaz, gdy tylko spadły pierwsze bomby. Eskortowiec musiał pognać w kierunku z którego usłyszano eksplozje i złapał dobry kontakt sonarem, czego dowodem były bardzo pobliskie eksplozje. Wróg nie zastanawiał się chyba na jakiej głębokości jest okręt, tylko zarzucił ocean bombami głębinowymi. Okrętem rzucało we wszystkie strony, ale najbardziej pchało go w głąb, co świadczyło, że rzesza bomb eksplodowała płycej. Była to jednak marna pociecha, gdy ludzie i sprzęty latali we wszystkie strony, żarówki migały i pękały.
Andrev mocno trzymał się kolumny peryskopu. Nic nie mógł zrobić, gdy następowała eksplozja za eksplozją. Należało je przeżyć.
Wreszcie eksplozje minęły. Andrev złapał oddech. Najgorsze minęło.... na chwilę.
-Dziobowe stery głębokości nie reagują! - krzyknął przerażony marynarz, ale oficerowie stanęli na wysokości zadania, opanowując sytuację. Sytuacja wyglądała o tyle gorzej, że z dziobu zameldowano, że mechanizm sterów jest sprawny.
Pewnym zaskoczeniem był fakt, że nikomu z załogi nic się nie stało i uszkodzenia ograniczyły się do kilku żarówek i awarii jednych sterów. Nic bardziej mylnego. Wrócił odgłos azdyku.... a najgorsze przyszło chwilę później.
-Skipper. Nic nie słyszę na hydrofonie! Aparatura nie działa!
A na dodatek i bez hydrofonu było słychać wracający eskortowiec
wut-wut-wut-wut
Chief robił co mógł, aby zwiększyć głębokość przed pierwszymi bombami, ale i tym razem wróg postanowił chyba ugotować cały ocean. Głębokościomierz wskazywał 230 stóp, gdy znów zaczęła się kanonada.... i stało się najgorsze. Chief utracił kontrolę nad zanurzeniem.
Rufa okrętu tańczyła we wszystkie strony, a światła błyskały, jak podczas burzy. Okręt pochył się ku dziobowi i zaczął marsz ku głębinie. Silniki elektryczne zaczęły wariować, a spod podłogi, gdzie znajdowały się akumulatory poleciały stosy iskier. Andrev próbował wydać rozkazy, ale bosman, utraciwszy równowagę i lecąc przed siebie złapał się Andreva i nieświadomie zaczął go dusić. Andrev poczuł, jak puszcza głowicę peryskopu i lecą na podłogę. Bosman zamortyzował trochę upadek, ale lecąca latarka nabiła Andrevowi wielkiego guza.
Chief i XO utrzymali się na stanowiskach, jednak ich praca wydawała się skazana na niepowodzenie. Sternik, widzący opadającą wskazówkę, wrzasnął z przerażeniem, że mijają 300 stóp i lecą w dół.... Zapewne okręt uległby zagładzie, gdyby nie chief. Andrev starając się podnieść z ziemi, myślał, że ten spanikował, gdy usłyszał rozkaz szasowania zbiornika, ale zanim zdołał cokolwiek rozkazać, zrozumiał, że chief nie kazał szasować wszystkich zbiorników, a tylko ten dziobowy.
-WYŁĄCZAMY SILNIK NUMER 3! - rozdarł się nagle głośniczek. Marynarze w maszynowni musieli stać na stanowiskach, co samo w sobie było zaskakujące, a chief wydawał się nie słuchać, wpadając w amok i wydając kolejne, o dziwo sensowne rozkazy. Stery głębokości na dół, krzyczał, gdy dziób, ciągnięty do góry powietrzem, zaczął się podnosić. Ale wskazówka szła cały czas na dół.
Tannen podniósł się i zauważył, że pomimo braku bomb, oświetlenie na okręcie nie działało. Dwie ręczne latarki były wszystkim, co im pozostało w centrali (a zapewne w kącie leżały te, które zostały upuszczone). Nagle światło się zapaliło, a chief z radością powiedział:
-330...i idzie w górę! Przygotować zalewanie zbiornika na dziobie! - rozkazał stanowczym tonem i obejrzał się w stronę Andreva:
-Skipper. Odzyskałem kontrolę nad okrętem.
Andrev rozejrzał się po centrali. Okręt wyglądał jak po przejściu huraganu. Ludzie i sprzęty walali się wszędzie na pokładzie. I wtedy po raz kolejny odezwał się głośniczek:
-Odłączamy dziobową baterię. Skoki napięcia są zbyt gwałtowne!
Wydawało się, że tylko załoga maszynowni nie ucierpiała od ataku... zupełnie, jakby byli na innym okręcie.
Elektrycy wspięli się do centrali (bo ciężko było nazwać to dojściem) i zajęli się odkręcaniem płyt prowadzących do akumulatorów. W tym czasie pokład zaczął coraz bardziej odzyskiwać poziom. Gdy tylko elektrycy skierowali jednak latarki do wnętrza, ich krótkie:
-Cholera...
Mówiło więcej, niż tysiąc słów.
-Czujesz to? - zapytał jeden z elektryków drugiego
-Tak. Chlor i spalenizna. Nie jest dobrze. Spójrz tam.
-Tak, to może być to...
-Zejdziesz tam?
-Oszalałeś? Jak znów zacznie rzucać, to ugotuje się, zanim ktokolwiek mnie pomoże.
David (XO) stojący najbliżej, odezwał się pierwszy.
-Czy ja dobrze słyszę? Nie mamy połowy energii, a wy tego teraz nie chcecie naprawić?
-Sir - odpowiedział jeden elektryk - Przed chwilą prawie wywróciło okręt do góry nogami. Tam leżą gołe przewody. Jeden niewłaściwy ruch i możesz już nie żyć. A jak będzie okręt znów wywracało, to ciężko o właściwe ruchy.
W tej samej chwili chief zameldował:
-300 stóp. Odzyskujemy trym.
Tym razem atak nie następował. Załoga w największej możliwej ciszy zabrała się za naprawę uszkodzeń. Jedynymi głośnymi dźwiękami, jakie było słychać na pokładzie były jęki przeciążanego kadłuba Jej pierwszy efekt nie był zachęcający, gdyż wykryto awarię w kolejnym silniku spalinowym, ale po dłuższej chwili nadeszły pierwsze dobre wiadomości, gdy elektrycy zaczęli mostkować sprawne baterie na dziobie. I wtedy usłyszano eksplozję bomb. Dość bliskie, ale jednocześnie na tyle odległe, że nie wprawiły okrętu w drgania. Tannen uśmiechnął się wydawało się, że uda im się.
Niestety, wkrótce odgłos niszczyciela stał się słyszalny na całym pokładzie. Elektrycy w pośpiechu opuszczali przedział akumulatorów, a chief nakazał wykonywać powolny unik. Wszyscy zamarli w napięciu w oczekiwaniu. Czy niszczyciel tylko przechodził nad nimi, czy też ich atakował. Eksplozja bomb były odpowiedzią.
Bomby nie eksplodowały tak blisko USS Plungera jak ostatnio, ale wystarczyły, aby wprowadzać okręt w dość duże drgania. Trzymanie się kurczowo kolumny peryskopu okazało się teraz zbyteczne. Choć eksplozje nie były tak groźne, ich efekt był odczuwalny. Jeszcze okrętem wstrząsały ostatnie eksplozje, gdy zarówno z dziobu, jaki i z rufy zameldowano, że wyrzutnie torpedowe puszczają wodę. Chwilę później podobny meldunek zameldowano z przedziału silnikowego. Choć wszyscy zarzekali się, że przecieki "zostaną opanowane", to jednak sam fakt ich pojawienia się był niepokojący. USS Plunger zbliżał się do skraju wytrzymałości.
Chief wyprowadził okręt na mniejszą głębokość, co znacząco pomogło w tamowaniu wycieków. Fizyka w tej bitwie najwyraźniej stała po stronie Japońskiej. Problemy jednak jeszcze się nie skończyły. Niszczyciel powrócił i najwyraźniej zamierzał znów rzucić bomby, o czym świadczyła duża prędkość okrętu gwałtownie zbliżającego się do zanurzonego okrętu podwodnego.
Manewr był jednak zbyt wolny, aby załoga okrętu mogła czuć się bezpiecznie. Brak sprawnych sterów na dziobie cały czas się na nich mścił. Eksplozje były wystarczająco blisko, aby wstrząsnąć okrętem, ale jednocześnie na tyle odległe, aby nie wyrządzić zauważalnych szkód. Kadłub jęczał i trzeszczał, poddany ogromnym naprężeniom, ale cały czas utrzymywał integralność. Tym razem nowe przecieki się nie pojawiły, choć wyrzutnie, pomimo ich zaczopowania, przepuszczały powoli wodę.
Kolejne przejście niszczyciela nastąpiło 10 minut później.... ale różniło się tym, że wróg nie zrzucił żadnych bomb. Minęło kilka minut, odkąd niszczyciel przeszedł nad nimi, ale nie nastąpiły żadne bliskie, ani odległe eksplozje.
David z zaskoczeniem szepnął:
-Może nas zgubili, skipper?
T03_USS Plunger_e.jpg Komantarz do integralności: Jest jeszcze jedna lampka, co może się zapalić... Z nią jeszcze żyjesz.... Ale "konieczność zapalenia drugiej, kolejnej" oznacza implozję.
Minęła prawie godzina od ostatniego ataku. Okręt dalej poruszał się w ciszy, ale wróg nie przejawiał swojej obecności. Mechanicy i elektrycy w tym czasie skończyli pracę przy silnikach i skupili swoje wysiłki na naprawie hydrofonu i dziobowych baterii.
XO zapytał:
-Skipper? Może wyjrzymy, co się dzieje na powierzchni?
Gdy peryskop przebił powierzchnię wody, Andrev przystawił oko do peryskopu. Pierwsze co spostrzegł, to podnoszoną kolumnę radaru, więc natychmiast zaczął lustrować okolicę. Mgła się wciąż utrzymywała w oddali, jednak w promieniu mili-półtorej, nic nie widział. Gdy już miał wydać kolejny rozkaz, odezwał się operator radaru.
-Skipper. Mamy problem z radarem SD. Albo na niebie wisi chmara samolotów aż po horyzont, albo radar nie działa poprawnie.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum