Uwaga ! Uwaga !
W dniu 29 grudnia 2019 roku zmieniliśmy silnik naszego forum PoilshSeamen.
Ze względu na to że dotychczas używany silnik był przestarzały (pracował od maja 2005 roku), był pełen luk i błędów, podjęliśmy decyzję o zamknięciu tego forum i otwarciu nowego.
Stare (to) forum jest dostępne "tylko do odczytu". Nowe zaś wymaga ponownego zarejestrowania użytkownika.
Adres się nie zmienia. Dalej jest to
Podczas gdy drugi oficer w pośpiechu wprowadzał literki do Enigmy, chief obrócił okręt. Wiadomość pochodziła z U-596 i była skierowana do stada, które tworzyli. Okręt zadrżał, gdy sprężone powietrze wypchnęło torpedę i chief natychmiast skierował U-Boota naprzód, byle dalej od kończącego koło niszczyciela.
-Co pisze U-596? - zapytał Muller. Drugi westchnął i odparł:
-Że konwój skręcił na południe!
Akurat im ta informacja nie była potrzebna. Kapitan spojrzał na pierwszego:
-Czas do trafienia?
-15 sekund, Herr Kaleun!
I pomylił się tylko o 1 sekundę. Torpeda wbiła się w pierwszy z celów na wysokości rufowej ładowni, wyrzucając w powietrze fontannę spienionej wody. Statek momentalnie zaczął zwalniać i wypadać z szyku. Krzyk radości na pokładzie został szybko stłumiony, a jeszcze większy zamęt wywołał wachtowy, śledzący cały czas niszczyciel:
-Niszczyciel przyspiesza! Zbliża się!
ehhh... pisałem fajnego posta, a tu widzę, że chyba wyślij nie dałem...
=====================================================
0:30
Jeżeli Muller miał jakiś zapas szczęścia, to czerpał z niego pełnymi garściami. To szczęście plus jego umiejętności pozwoliły mu osiągnąć sukces. Choć niszczyciel był blisko, po chwili skierował się na przód konwoju, gdzie zaczął rzucać bomby, najwyraźniej zlokalizowawszy innego U-Boota. W tym czasie U-261 wycofał się na bezpieczną odległość.
Udało mu się. Podszedł niezauważony do konwoju, storpedował statek i wycofał się. Chociaż jednostka (jeszcze) nie zatonęła, to wyraźnie zwolniła i wypadała z konwoju. Załoga powoli kończyła przeładunek rufowej wyrzutni, co dawało szansę na kolejny atak. Tylko, czy zapas szczęścia nie zbliżał się jednak do końca - pytał siebie Muller, rozważając następne posunięcie.
Zbliżała się pierwsza w nocy. U-261, z przeładowaną rufową wyrzutnią powoli wychodził na przód konwoju. Statki konwoju, widoczne tylko przez zasłanianie gwiazd dymem, powoli pozostawały z tyłu i wydawało się, że uda im się, gdy nagle wachtowy wskazał w kierunku konwoju (kąt 150) i krzyknął:
-NISZCZYCIEL NADCHODZI!
Niszczyciel klasy Hunt, ledwo widoczny w tej ciemności pędził z pełną szybkością w stronę oddalonego o niecały kilometr U-Boota z wyraźnym zamiarem taranowania...
Cytat:
Ciąg dalszy nastąpi (po twoich rozkazach) około 8 maja, gdy wrócę z Niemiec
Imię: And Pomógł: 37 razy Dołączył: 09 Wrz 2008 Posty: 4398 Skąd: Gůrny Ślůnsk
#46 Wysłany: 1 Maj 2015, 06:31
Niemożliwe żeby nas wykryli. Musiał się znaleźć przypadkiem w tej okolicy.
Ustawić się tyłem do niszczyciela. Przygotować okręt do zanurzenia alarmowego.
Chief częściowo zalał zbiorniki, a cała zbędna wachta zniknęła pod pokładem. Niszczyciel cały czas się zbliżał, potęgując niebezpieczeństwo. Muller już myślał, że się pomylił, gdy niszczyciel zaczął wykonywać zwrot na prawą burtę. Przeczucie go nie myliło , pomyślał, gdy wtem niszczyciel zapalił reflektor. Szczęśliwie strumień światła skierowany był przed dziób jednostki. Wtem reflektor prześliznął się po oceanie i U-Boocie. Ta nerwowa chwila prawie spowodowała zawał zarówno u kapitana, jak i pozostającego z nim pierwszego, ale momentalnie się uspokoili, gdy strumień światła minął okręt. I tu pula szczęścia się najwyraźniej wyczerpała. Reflektor zatrzymał się i szybko wycofał spowrotem na U-261...
Pierwsze pociski wystrzelone były zbyt daleko i tylko świsnęły ponad U-Bootem. Każde trafienie mogło być śmiertelne. Kolejna salwa musiała zostać wystrzelona za blisko, gdyż tylko odgłos chlupnięcia świadczył o jej obecności. Wskazówka głębokościomierza drgnęła i zaczęła zmierzać ku głębinie, gdy eksplozja wstrząsnęła U-Bootem. Światło zamrugało i zapaliło się znów, ale z maszynowni dotarła zła informacja. Dość mocnym strumieniem do maszynowni zaczęła wlewać się słona woda pomieszana z ropą. Gdy chief walczył o zatrzymanie zanurzania, z maszynowni nadszedł pokrzepiający meldunek:
-Damy radę to zatrzymać. Można zanurzać! Kadłub cały!
Uszkodzenie wewnętrzne było mniejszym zmartwieniem, niż, gdyby kadłub sztywny został przebity. Udało im się zanurzyć, ale niszczyciel zbliżał się i prawie natychmiast złapał kontakt azdykiem.
-Teraz! - rozkazał kapitan, gdy niszczyciel ruszył do zrzucenia bomb, tracąc na chwilę namiar na U-Boota. Decyzja okazała się trafna, gdyż oprócz wstrząsów kadłuba nie odnotowano żadnych efektów ataku.
Gdy tylko U-Boot ustabilizował kurs na 116 metrach, z rufy nadeszły dobre wieści. Przeciek został zatkany, choć woda powoli wciąż przesączała się przez czop. Mechanik nie mógł nic więcej zrobić od środka, ale dawał słowo, że czop wytrzyma zanurzenie na dużą głębinę.
W tym czasie U-261, otoczony spienioną wodą powoli posuwał się przed siebie, utrzymując słaby kontakt z niszczycielem, który najwyraźniej zataczał łuk, aby przygotować się do kolejnego ataku, gdy tylko woda się uspokoi.
Kapitan niszczyciela musiał być kłębkiem nerwów. Rzucał bomby, zanim łapał dobry namiar, tak, że tylko 1 z około 30 bomb rzuconych w przeciągu dwóch godzin wydawała się wywołać większe szkody, a każdy z załogi wolałby, aby 8 stłuczonych żarówek i kilkanaście siniaków było wszystkim, co ich napotka.
Ucieczka trwała aż do 4:45, gdy niszczyciel, pomimo posiadania namiaru z azdyku nagle odpłynął. W zasadzie od 4:00 nie rzucał bomb. Funkelmaat wsłuchiwał się, aż zameldował:
-Ciągle odchodzi z dużą prędkością na zachód, w kierunku konwoju.
Mechanik przybył prawie równocześnie z rufy i zameldował:
-Usunąłem wodę z silnika. Powinien zadziałać.
Gdy słońce oświetliło ocean, kapitan po raz kolejny polecił wynurzyć peryskop. Horyzont był pusty. Wkrótce też szary kadłub U-261 wynurzył się i oba diesle obudziły się do życia. Szczęśliwie nie uległy żadnym uszkodzeniom podczas ataku.
Kapitan zszedł do centrali po krótkiej obserwacji i wraz z nawigatorem spojrzeli na mapę. Wielkie koło oznaczało możliwą pozycję konwoju. Wschodnią część koła mogli śmiało wykreślić, chyba, że konwój zawrócił, ale raczej na to się nie zanosiło. Mogli tylko wytyczyć przybliżony kurs i iść śladem konwoju, licząc, że ktoś inny go śledzi i wkrótce nada komunikat. Dodatkowo Lew pewnie ocze3kiwał we Francji na raport z ataku.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum