Uwaga ! Uwaga !
W dniu 29 grudnia 2019 roku zmieniliśmy silnik naszego forum PoilshSeamen.
Ze względu na to że dotychczas używany silnik był przestarzały (pracował od maja 2005 roku), był pełen luk i błędów, podjęliśmy decyzję o zamknięciu tego forum i otwarciu nowego.
Stare (to) forum jest dostępne "tylko do odczytu". Nowe zaś wymaga ponownego zarejestrowania użytkownika.
Adres się nie zmienia. Dalej jest to
-Idzie tu z dużą szybkością.... Może tylko przejdzie!
WUT, WUT, WUT, WUT
-Neue Tiefe zwei null - zameldował chief, gdy kapitan ześlizgnął się po drabince.
WUT, WUT, WUT, WUT
-Może nie widział nas? - zapytał cicho pierwszy oficer.
WUT, WUT, WUT, WUT
-Drei Null - zameldował chief, gdy pierwszy głębokościomierz został "domknięty". Kapitan przysiadł przy grodzi do dziobu, aby lepiej słyszeć hydroakustyka.
WUT, WUT, WUT, WUT
Huk był ogromny, gdy niszczyciel przetaczał się ponad U-Bootem. Hydroakustyk uśmiechnął się
-Tylko przechodzi.... - szepnął - Mamy szczęście... - plusk - WASSERBOMB!!!!!
Chief bez pytania przesunął telegraf na całą naprzód i rozkazał położyć okręt w ciasny skręt. Okręt z oporem zareagował na polecenie i nagle stało się.
Nastąpiła potężna eksplozja, a okrętem zatrzęsło jak od uderzenia z duża prędkością w betonową ścianę. Przed zapadnięciem ciemności kapitan zobaczył tylko zbliżający się w jego stronę właz.
Nastały ciemność i cisza.... kompletna cisza. Huk skończył się tak samo szybko, jak się zaczął. Urwał się momentalnie. Nagle z tej ciszy i ciemności dały się słyszeć głosy, niezrozumiałe, niczym szepty ze studni, nakładające się na siebie. Choć osobno tworzyły sens, nałożone na siebie były bezwładną zbieraniną głosek. Nagle z tej ciemności pojawiło się światło... niczym punkcik. I głos pierwszego oficera.... niezrozumiały, choć rozpoznawalny. Światło powoli przybrało postać latarki, trzymanej w rękach przez pierwszego oficera klęczącego nad kapitanem. Odgłosy okrętu wracały. Pierwszym meldunkiem, jaki zrozumiał był chief trymujący okręt na 150 metrach. Pierwszy oficer ponownie odezwał się, tym razem w zrozumiały dla leżącego na podłodze kapitana, oświetlanego tylko światłem latarek w ciemnej centrali U-50.
-Herr Kaleun, słyszy mnie pan?!
Pierwszego zaskoczyła reakcja kapitana, ale szybko oprzytomniał i pomógł kapitanowi stanąć na równych nogach.
-Okręt jest cały, choć eksplozja była bardzo blisko dziobu. Po powrocie chyba wisimy kolejkę stoczniowcom, wykonali kawał dobrej roboty. Straciliśmy kilka akumulatorów oraz mamy zwarcie na oświetleniu, ale wygląda, że to tylko tyle, nie licząc zastawy, o ile na zewnątrz, coś nie jest uszkodzone. Okręt został położony w cichy bieg, gdy pan odpłynął na chwilę.
-Zgadza się. Mamy dwie torpedy na dziobie i jedną na rufie, ale tej nie uda się już zużyć. Jednak inżynier poleca wcześniej je obejrzeć, czy atak nie wyrządził na nich jakiś szkód, gdyż eksplozja była bardzo blisko dziobu. Ale to dopiero jak sytuacja się uspokoi. Nie chce dłubać nad torpedami, gdy lecą na nas bomby.
-Jakie odległości? Rzucają bomby na nas i kręcą się dookoła, jak mówię.
Wtedy z przedziału torpedowego przybiegł marynarz i chwyciwszy apteczkę pobiegł z powrotem.
-Co się stało? - rzucił pierwszy oficer. Marynarz odparł
-Podporucznik ma rozbitą głowę, panie poruczniku - i biegiem skierował się w stronę dziobu. W tej chwili okręt lekko zadrgał, gdy rzucone bomby głębinowe, eksplodowały w dość dużej, ale odczuwalnej odległości. Pierwszy zameldował kapitanowi:
-Pójdę pomóc. - Pierwszy miał przeszkolenie z pierwszej pomocy.
U-50 był na peryskopowej. Kapitan lustrował okolicę, oświetlaną chowającym się za horyzontem słońcem. Niszczyciele znikały, wracając do konwoju. Pierwszy oficer wspiął się na kiosk i zwrócił się do kapitana:
-Kapitanie, robiłem, co mogłem, ale podporucznik Mohler (2OW, dop. Finek) nie odzyskał przytomności. Tą ranę, chyba pęknięcie czaszki, powinien obejrzeć chirurg. Ja poza obandażowaniem nic więcej zrobić nie mogę. IX zabierają zazwyczaj w rejs dyplomowanego lekarza, może... - przerwał, gdy kapitan wychylił głowę zza peryskopu i spojrzał mu prosto w oczy
Odpowiedź na wiadomość nie przyszła, mimo oczekiwania. Nie było również żadnych wiadomości o aktualnej pozycji konwoju. Cisza w eterze. Nagle wachta zaraportowała:
-Eksplozja na horyzoncie!
Kapitan szybko wspiął się na mostek i dostrzegł nie tylko mały ognik, ale też szybujące w niebo flary. Konwój znajdował się 4-5km od U-50, a jakby zachęcając U-Booty do ataku, niszczyciele włączyły reflektory zdradzając jego pozycję nawet, gdy opadły flary.
U-50 ścigał konwój przez godzinę, aby zorientować się, że ten wykonał zwrot i zamiast wychodzić przed konwój, jest daleko na flance. Brak śledzącego U-Boota dawał się we znaki. Ale około północy, U-50 wreszcie zbliżył się do konwoju.
Nawigatora chciał trafić szlag, a jego gniew przelewał się nad radiooperatora i dopiero pierwszy oficer uspokoił sytuację. Bez podawania na bieżąco kursu konwoju, byli jak ślepy na drodze. Słyszeli ruch, ale nie mówiło im to wiele, a nawigator każde złe zajęcie pozycji traktował niczym osobistą obelgę. Wreszcie udało się U-50 znaleźć przed konwojem, bardziej dzięki szczęściu, gdyż według wyliczeń powinni zachodzić konwój od południowego-zachodu. Pierwszy oficer wprowadzał właśnie konwój między eskortowce, gdy kapitan zjawił się na mostku.
-Pierwszy, sytuacja.
-Jesteśmy 2 kilometry od konwoju, Herr Kaleun. Cele w zasięgu. Dwa niszczyciele zbliżają się z obu burt. Liczę, że nas nie zauważą. Inaczej, aby je ominąć, trzeba przerwać podejście kapitanie.
(cele na sąsiednim polu są na zasięgu średnim i można je atakować).
Imię: And Pomógł: 37 razy Dołączył: 09 Wrz 2008 Posty: 4398 Skąd: Gůrny Ślůnsk
#78 Wysłany: 6 Wrzesień 2014, 20:17
Oczywiście że nie będziemy ich omijać. Dwie torpedy do tego tankowca, obie pod kil. Po oddaniu strzału zwrot i wycofujemy się.
Dopóki nas nie zauważą, pozostajemy na powierzchni.
BTW. Czemu nawigator był wk... ekhm, zdenerwowany?
[ Nikt nie podawał aktualnego kursu konwoju, więc każdy zygzak oznaczał, że wychodziliście ze złej strony, np. z dala od konwoju i trzeba było się zanurzać i znów łapać, gdzie on płynie, do czasu uzyskania wzrokowego kontaktu. Wiesz, perfekcjonizm zabija Taki pomysł, aby trochę życia na pokład wrzucić, a patrząc na całą sytuację u ciebie, może być ona nerwowa. I chyba nie chcesz zapalnikami kontaktowymi [przypominam, że magnetyki wyłączono, jako zawodne] strzelać pod kil? Rozumiem, że głęboko chcesz strzelić, więc tak pójdzie, ale kontaktowo. Oczywiście nie puszczę jej za głęboko, ale chcę zaznaczyć, że magnetyki jeszcze nie wróciły.]
U-50 musiał "odpuścić" wejście do konwoju, ale szczęśliwie dla kapitana, obie rybki pomknęły w stronę celu. Eskortowce przedefilowały niecały kilometr przed dziobem U-Boota i oddaliły się, a kapitan spojrzał na tankowiec. 20 sekund do trafienia, a tankowiec powoli wchodził w punkt, gdzie mają go trafić torpedy. Przepływał tak przez linię trafienia chyba przez minutę... I nic się nie stało. Wszyscy na pokładzie oczekiwali eksplozji, ale odpowiadała im tylko cisza morza.
-Musiały trafić! - wręcz krzyknął pierwszy oficer - Może coś nie tak z kalkulatorem?
Nawigator, pełniący czasowo obowiązki 2 OW, też nie był zadowolony:
-To były nasze ostatnie torpedy, których mogliśmy użyć... Co za los.
Wszyscy wiedzieli, że to już koniec ataku U-50 na konwój. Pozostało tylko działo i torpeda w nieprawnej wyrzutni. Nawigator zapytał:
-Odmeldowujemy się Hjacyntowi i wracamy do Francji?
Pierwszy go poprawił:
-Chyba do Niemiec?
EDIT
Poprawiłem pewną niezgodność w poprzednim poście (złego oficera wskazałem na uspokajającego)
Imię: And Pomógł: 37 razy Dołączył: 09 Wrz 2008 Posty: 4398 Skąd: Gůrny Ślůnsk
#80 Wysłany: 7 Wrzesień 2014, 18:03
Śledzimy konwój.
Wysłać hiacyntowi namiar na konwój. Może on coś upoluje bo coś los to nas nielubi.
Cóż, może to niepokalany Finosław na nieboskłonie za dużo oczek odejmuje w swoich kostkach? Któż to wie. I tak dobrze że nie gra kulkami...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum