Uwaga ! Uwaga !
W dniu 29 grudnia 2019 roku zmieniliśmy silnik naszego forum PoilshSeamen.
Ze względu na to że dotychczas używany silnik był przestarzały (pracował od maja 2005 roku), był pełen luk i błędów, podjęliśmy decyzję o zamknięciu tego forum i otwarciu nowego.
Stare (to) forum jest dostępne "tylko do odczytu". Nowe zaś wymaga ponownego zarejestrowania użytkownika.
Adres się nie zmienia. Dalej jest to
Wreszcie, niszczyciel ruszył, ale poruszał się bardzo ostrożnie. XO patrzył na swoją spiralę i nowe namiary, po czym odłożył ją na bok i szepnął:
-Już nie szuka po niej.
Niszczyciel przeszukiwał okolicę, to oddalając się, to przybliżając się. Różniło się to od poprzedniego ataku, gdy po niecałej godzinie niszczyciel odpuścił.
Bum-Bum
Z oddali dobiegł załogę odgłos eksplodujących bomb głębinowych. Wrogi niszczyciel albo znalazł kolejną ofiarę, albo (co bardziej prawdopodobne) zaatakował "fałszywe echo". Niemniej wciąż kręcił się po okolicy, a nawet czasami dało się usłyszeć jego śruby oraz hydrolokator. Kłopoty zaczęły się około 2 godzin po ataku.
wut-wut-KLING-Wut-Wut-KILNG-WUT-WUT
Hałas niszczyciela zwiększał się z każdą chwilą. Moore nawet nie musiał słuchać do końca hydroakustyka. Chwilę wcześniej wydawało się, że niszczyciel przejdzie niedaleko, ale nagle zatrzymał się i pomimo ciszy na okręcie nasłuchiwał, a od kadłuba okrętu odbijały się fale dźwiękowe. Moore nakazał całkowitą ciszę, ale najwyraźniej nie oszukało to hydrolokatora. Niszczyciel musiał ich wykryć i właśnie ruszał do ataku.
Imię: Marcin Pomógł: 13 razy Wiek: 43 Dołączył: 15 Lip 2007 Posty: 1878 Skąd: Gdańsk/Coventry
#64 Wysłany: 1 Listopad 2016, 21:09
2h I nie zdalismy rady odejsc? Ten dd'ek by zwatpil po godzinie Chyba ze szuka z zemsty ze zatopilismy samego Yamamoto
"Spokojnie. Siedzimy cichutko (1 w.) Maszyny gotowe do ostrego zwrotu w chwili gdy przejdzie nad nami plus 20 w dol. Wypuscic tez " brune skarpety George'a" zurzty olej z kuchni, maszynowni I reszty okretu I kazdy dostpeny smiec. Po manewrze cisza jak makiemm zasial I jak bedzie w miare bezpiecznie, powoli oddalamy sie I podnosimu 30 do gory. trzeba miec margines na kolejny atak."
(nie moja wina, że wylosowałem ci DDka z premią, że jak cię zgubi, to ma jeden ponowny rzut na wykrycie I jakoś mu te ponowne wychodzą. Nie dodam, co jeszcze pisze na jego karcie )
Eksplozje znów wstrząsały Porpoisem. Żadna z bomb nie padała na szczęście blisko i jedyne, co wróg osiągnął atakiem (poza graniem na nerwach załogi) było ponowne otworzenie przecieku z wyrzutni, które załoga okrętu podwodnego tak skutecznie zatamowała niedługo wcześniej.
Gdy woda była jeszcze spieniona, szum śrub niszczyciela był wyraźny, jakby nie oddalał się od miejsca zrzucenia bomb. Jeszcze dziwniejszy był meldunek hydroakustyka, gdy woda uspokoiła się:
-Skipper. Niszczyciel oddala się z dużą szybkością, kieruje się na północ-północnyzachód - po czym zakręcił koło i zameldował - W pobliżu nie ma żadnej innej jednostki.
Scotty był zdziwiony:
-Trzymał nas tak długo i teraz odchodzi zaraz po ataku? Nigdy nie rozumiałem Japsów, Skipper, ale tego nie rozumiem nawet bardziej.
Imię: Marcin Pomógł: 13 razy Wiek: 43 Dołączył: 15 Lip 2007 Posty: 1878 Skąd: Gdańsk/Coventry
#66 Wysłany: 2 Listopad 2016, 21:45
"Uff, udalo sie. Panowie wykonaliscie kawal cholernie dobrej roboty. Chyba zatopilismy tamtego i dalismy rade uciec temu sk..owi" kapitan zworcil sie do obecnych na mostku. "Pozostaje nam tylko sprawdzic okolice i dac odpoczac zalodze. Podnosimy sie do gory, sprawdzimy na peryskopie co sie dzieje do okola. Pierwszy przygotuj plan odpoczynku dla zalogi. Dostali niezly wycisk, ale pokazali charakter. Nalezy im sie. A i jak opoczniesz przygotuj tez raport z dzialania tego eskortowca, zalaczymy go do glownego raportu po powrocie do bazy. Przyda sie naszemy wywiadowi i innym zaloga. Drugi, jak torpedowy z przodu. Damy rade jeszcze patrolowac czy przymierzamy sie do powrotu?" (chodzi głównie o to czy mozemy sie dalej gleboko zanurzac bez zbednego ryzyka)
"Pierwszy podlacz mnie do glosnikow, chce powiedziec pare slow do zalogi."
5 minut pozniej."Zaloga. Tu mowi Wasz kapitan. Wlasnie stoczylismy najciezsza walke o nasze zycie. Przeciwnik okazal sie bardzo wymagajacy, w niczym nam nie ustepowal i mial ch..a ochote skopac nam tylki. Tym bardziej jestem dumny z Was, ze w tych krytycznych chwilach, zachowaliscie chart ducha i opanowanie. Jest wojna i pewnie jeszcze nie raz bedziemy przez to przechodzic, ale jestem pewien ze dzieki waszej wspanialej postawie zawsze wyjdziemy z klopotow obrona reka. Szczegolnie podziekowania naleza sie dla mata Georga z przedzialu diesli. Dzieki twoim skarpetom przeciwnik uznal, ze skonalismy z braku tlenu i nawet nie podjal proby potwierdzenia naszego zatopienia. W dowod tej szczegolnej zaslugi otrzytmujesz specjalna porcje rumu po obiedzie. Gratulacje. CO over". W przedziale diesli gruchnal gromki smiech. Wiesc o dzielnym marynarzu Gorge'u nie schodzila z ust zalogi przez kolejne kilka dni.
Co robimy dalej. To zalezy czy jest dzien czy noc (jak na ostatnim obrazku). Chyba powinien byc dzien, bo mialo switac. Wiec sprawdzamy peryskopem okolice i schodzimy spowrotem na 100 wznawiajac patrol. Jak noc. W zaurzeniu przez pol godziny, upewniamy sie ze jest ok i wynurzenie. W nocy wysylamy krotka, zakodowana wiadomosc o naszym stanie. Jak nie kaza nam wracac. To przechodzimy do BF11 i patrolujemy tam tydzien, potem wracamy do starego schematu patrolowego (BF11 - BG11).
Tak, świt (nie poprawiłem)
=================================================================================
Za dnia usunięto większość uszkodzeń powstałych przy ataku. Na szczęście wyciek z wyrzutni powodowała pęknięcie w uszczelnieniu, co dość szybko naprawiono. Nie licząc tych wyrzutni, okręt był w bardzo dobrym stanie i bez problemu mógł się głębiej zanurzać, co też udowodnił przeprowadzony przy okazji zmiany wacht alarm
Popołudniem porucznik Walters (Scotty) poprosił kapitana na rozmowę na osobności, podczas której powiedział:
-Skipper. Do tej pory nakazywano nam zachować całkowitą ciszę radiową, aby wróg nie namierzył nas. Czy wysyłanie wiadomości jest konieczne? Ci z niszczyciela uważają, że nas zatopili i może uznają, że obszar jest dla nich bezpieczny. A jak Japończycy z Formozy przechwycą wiadomość, będą wiedzieć, że jednak mu się nie udało. A bez szczegółowego opisu uszkodzenia, to ciężko przekazać bazie sensownie, co się nam stało i w jakim stanie jest okręt. No, a bez zatrzymania okrętu na powierzchni przy dobrym świetle lub mocnych latarkach, co chyba pod Formozą nie wchodzi w grę, inżynier nie daje nadziei na naprawienie uszkodzenia. A jak nadamy tylko, że jesteśmy uszkodzeni, to zgodnie z rozkazami kazano nam wtedy wracać. Tylko, czy na pewno nasze uszkodzenia wymagają powrotu, skipper?
Imię: Marcin Pomógł: 13 razy Wiek: 43 Dołączył: 15 Lip 2007 Posty: 1878 Skąd: Gdańsk/Coventry
#68 Wysłany: 2 Listopad 2016, 22:30
"Drugi upewnil mnie ze damy rade. Tak wiec zgadam sie, nie ma potrzeby lamania ciszy. Kontynujemy patrol planowo. Zastap mnie prosze na pare godzin. Jestem na nogach ponad 12h i juz padam ze zmeczenia."
Gdy wieczorem USS Porpoise nawiązał kontakt z bazą w Manili odebrano dużą liczbę niepomyślnych wieści. Japończycy dokonali inwazji na północy Bornego, zajęli znaczną część Davao, a najgorsza była wiadomość pochodząca od USS S-37 patrolującego sektor BF11. Meldunek ten informował o dostrzeżeniu "zgrupowania japońskich statków, kierującą się ku zatoce Lingayen (sektor BF12)". Scotty czym prędzej spojrzał na mapę, gdzie odnalazł rzeczoną zatokę opatrzoną informacjami "głębokość do 100 stóp, nieoznaczone rafy". Zatoka była oddalona o prawie 200 mil od aktualnej pozycji USS Porpoise, a XO nanosząc pozycję wrogiego zespołu, stwierdził:
-Skipper. Nawet jakby kazano nam iść ku zatoce, to na pełnej mocy dotrzemy do niej przed świtem. Japsy o tej porze już się w niej dobrze zabezpieczą... Dlaczego nikt nie zaminował tej zatoki? Przecież to nie obszar dla okrętów podwodnych.
Ledwo Scotty zakończył swoje wywody, gdy otrzymano nowe rozkazy. Po ich rozkodowaniu okazało się, ze dowództwo ma ciut inne zdanie, niż porucznik.
Cytat:
ComSubAsiatic do USS S-37 (SS-142), USS S-39 (SS-144), USS S-40 (SS-145), USS S-41 (SS-146), USS Porpoise (SS-172) X Podjąć wszelkie możliwe działania przeciwko flocie inwazyjnej w zatoce Langayen X
Imię: Marcin Pomógł: 13 razy Wiek: 43 Dołączył: 15 Lip 2007 Posty: 1878 Skąd: Gdańsk/Coventry
#70 Wysłany: 3 Listopad 2016, 14:10
"Niedobrze. Przez tego cholernego Japonca byc moze stracilismy szanse na przechwycenie. Teraz to mleko juz dazylo sie rozlac. Ale nie ma co plakac. Wyznacz nowy kurs. Sektor BF12. Sprobujemy rozpoznac sytuacje w zatoce. Jak nie bedzie szans na wejscie zaczaimy sie w glebszym miejscu, na przyklad u wejscia do zatoki, atakujac zopatrzenie i ewentualne sily powrotne. W drodze do sektora pozwol dobrze wypoczac zalodze. Czeka nas kolejna goraca przeprawa. Wykonac”
“Tak w gruncie rzeczy to sama zatoka jest wygodniejsza dla mniejszych S'ek.” Pomyslal kapitan.
*Tak z ciekawosci czy te starenkie S’ki maja na pokladzie starsze torpedy Mk.10 (slabsze ale duzo bardziej niezawodne) I jest to jakos uwzglednione w grze?
*Propos "tak z ciekawości". Tak. One są o "krok do przodu" jak idzie o niezawodność torped (choć to dlatego, że rozwój MkXIV był krokiem w tył w pewnym momencie )
**wymieniono wskazówkę głębokości. Tamta zaczynała być przezroczysta od obracania
22 grudnia 1941, południe. Podejście do zatoki Langayen
Tak jak mówił hydro, potwierdził też szybki rzut oka z peryskopu. Niszczyciele krążyły u wejścia do zatoki i nic nie wskazywało, że są to sojusznicze siły. Czołgając się po dnie, okręt miał szansę prześlizgnąć się niezauważony, ale problemem był brak informacji o dokładnej głębokości zatoki. Jeżeli kapitan chciał wejść do zatoki, były
-Ryzykować wykrycie podczas płytkiego zanurzenia za dnia
-Ryzykować kolizję podczas głębszego zanurzenia (za dnia lub w nocy)
-Ryzykować przejście w nocy, gdy płycej zanurzeni nie byli tak widoczni.
Niemniej wykrycie w zatoce byłoby bardzo niekorzystne dla okrętu i załogi z ograniczoną możliwością ucieczki.
Scotty zaznaczył pozycje niszczycieli na mapie i rozłożył ręce:
-Skipper. Chyba pozostanie nam tylko patrolować okolice i nie wpuszczać do zatoki żadnych statków... No i też nie wypuszczać. Może cukrowe łódki się tam wybiorą, ale by jesteśmy chyba za duzi na takie wyprawy.
Imię: Marcin Pomógł: 13 razy Wiek: 43 Dołączył: 15 Lip 2007 Posty: 1878 Skąd: Gdańsk/Coventry
#72 Wysłany: 3 Listopad 2016, 21:24
Tak wiec kontujemy wg. mojego poprzedniego rozkazu:
Cytat:
Jak nie bedzie szans na wejscie zaczaimy sie w glebszym miejscu, na przyklad u wejscia do zatoki, atakujac zopatrzenie i ewentualne sily powrotne. ... Wykonac”
"Zorganizuj tez stala wachte przy hydro w dzien. Wzmacniamy tez wachte na kiosku w nocy i zanurzamy sie co 1h, aby sprawdzic okolice na hydro. Nie mozemy pozwolic sobie na zaskoczenie bo to moze oznaczac pewne klopoty. Przez pierwsze pare dni, szczegolnie sledzimy ruch nieprzyjaciela, moze znajdziemy jakis slaby punkt."
"Szkoda, ze nie mamy jakis min ze soba" dodal po nosem kapitan.
Wyglądało na to, że wróg dobrze umocnił się w zatoce i tylko od Armii Filipińskiej zależało, czy odeprze tą inwazję. Co gorzej i dziwniej, Japsy nie przejawiały większej chęci opuszczania zatoki. Atak USS S-41 przeprowadzony 23 grudnia nie przyniósł żadnego efektu, poza wzmożeniem działalności japońskich niszczycieli, które teraz nie pozwalały nawet na zbliżenie się do zatoki.
Pierwszy kontakt z celem, który mógłby być celem, USS Porpoise miał 24 grudnia około 16:00. Jeden frachtowiec w eskorcie niszczyciela zbliżał się do zatoki. Niestety, źle ocenione zygzakowanie celu spowodowało, że w chwili, gdy kapitan Moore spodziewał się dostrzec burtę frachtowca i zacząć ostatnie przygotowania do odpalenia torped, w peryskopie dostrzegł tylko rufę frachtowca, zmierzającego ku wejściu do zatoki. Dalszy pościg wiązałby się z wejściem do zatoki, co (ku niezadowoleniu wszystkich członków załogi, łącznie z Moorem) spowodowało przestanie pościgu. Niemniej pozwoliło to na pewne rozpoznanie ruchów Japońskich. Statek poruszał się o wiele bliżej brzegu, niż spodziewał się ktokolwiek na pokładzie USS Porpoise.
-Zupełnie jakby mieli dokładne mapy wybrzeża - zauważył Scotty. To niepowodzenie pozwoliło na wyciągnięcie wniosków i już wkrótce Japończycy przysłali załodze zaczajonego okrętu podwodnego prezent Bożonarodzeniowy, lepszy od ciągle napływających złych wiadomości (o upadku wyspy Wake, Hong-Kongu oraz dołączeniu Tajlandii do wojny po stronie Japonii)
Gdy rankiem 26 grudnia hydroakustyk zameldował o odgłosie śrub od strony zatoki, Moore miał nadzieję dojrzeć wkrótce w peryskopie wychodzącą w morze flotę. Tak się jednak nie stało. Hydroakustyk już niedługo przed podniesieniem peryskopu zameldował, że poza niszczycielami, słyszy 1, a najwyżej dwa statki. Po podniesieniu peryskopu, Moore skierował go na wschód. Widoczność, pomimo pochmurnej pogody, była bardzo dobra. Na tle lekko zamglonego Luzonu wkrótce dostrzegł kilka poruszających się kształtów. Co najmniej dwa z nich stanowiły niszczyciele i eskortowce, pilnujące podejścia do zatoki, ale Moora interesowały bardziej te dwa, które zbliżały się w jego stronę. Mniejszy wyglądał na niszczyciel, który najwyraźniej prowadził większą jednostkę, wyglądającą na transportowiec wojsk. Choć kapitan wolałby, aby zaatakowali raczej siły zmierzające do Luzonu, to ten cel praktycznie pchał się im pod wyrzutnie. Scotty z zaciekawieniem, połączonym z pewną dozą niecierpliwości zapytał:
-I co pan widzi, skipper? Flota wyszła z zatoki?
=================================
Ps. mam nadzieję, że wybaczysz mnie, ten fabularny opis pierwszego, nieudanego podejścia?
Imię: Marcin Pomógł: 13 razy Wiek: 43 Dołączył: 15 Lip 2007 Posty: 1878 Skąd: Gdańsk/Coventry
#74 Wysłany: 3 Listopad 2016, 23:22
"Tak Scotty wlasnie sie zbieraja, Co za widok. " Patrzac na skonsternowana mine swego przelozonego, Jhon po chwili dodaje "Zartowalem pewnie oproznili jednego I wlasnie zwalnia miejsce w zatoce. Przygotowac sie do ataku ze sredniej. Przednie wyrzutnie. Obie torpedo. I jak zwykle nie czekamy I po cichu schodzimy na 210 w pogotowiu na manewry unikowowe"
* Czy mozemy opoznic troche atak I odejsc dalej od tego balaganu? Jezeli wiaze sie to z utrata dobrej pozycji to atakujemu teraz.
** A za Co mam sie obrazac? Fajny efekt fabularny zawsze mile widziany.
@"Jezeli wiaze sie to z utrata dobrej pozycji to atakujemu teraz. ".
Tak, odejście wiąże się z kolejną próbą zajęcia pozycji. I ta może się oczywiście nie udać.
Dwa szarpnięcia świadczyły, że Lee właśnie uderzył z radością otwartą dłonią w czerwony przycisk i sprężone powietrze wyrzuciło dwie torpedy z wyrzutni. Moore po raz ostatni spojrzał w kierunku niszczyciela. Niszczyciel znajdował się obecnie po dalej, niż frachtowiec, przeszukując drugą stronę obszaru, ale wykonywał właśnie zwrot, kierując się na stronę, z której atakował Porpoise. Obserwatorzy z niszczyciela nie powinni spostrzec ataku, zanim nie będzie za późno, a Moore nie dostrzegł wcześniej żadnego samolotu.
-Zanurzenie na 210. Opuścić peryskop.
Stery zostały położone w pozycji ujemnej i okręt zaczął zanurzać się coraz głębiej. Nagle, 30 sekund po opuszczeniu wyrzutni, do uszu załogi dobiegła głośna eksplozja dochodząca od strony w którą szły torpedy. Scotty nie zdążył jeszcze odłożyć przyborów i podnieść uruchomionego już stopera, więc było to zaskoczeniem dla wszystkich. Torpeda miała biec do celu jeszcze całkiem spory odcinek. Nie było mowy o pomyłce i trafieniu w cel. Także trafienie w rafę odpadało. Jedyne, co mogło się stać, to trafienie zanurzonego okrętu podwodnego, albo (co bardziej prawdopodobne) przedwczesna detonacja torpedy. Niezależnie od powodu, były to same złe wieści. Wróg został ostrzeżony o ich obecności, a zalany wodą zbiornik trymowy ciągnął już okręt podwodny w dół, tak, że nie było możliwości rozejrzenia się w sytuacji. Eksplozja miała także kolejny, niebezpieczny aspekt. Przedwcześnie ostrzegła niszczyciel zarówno o ataku, jak i jego kierunku.
wut-wut-wut-wut-wut
Odgłos narastał, gdy niszczyciel z dużą prędkością zbliżał się w kierunku okrętu podwodnego. W tej chwili hałas, który powodował zagłuszyłby orkiestrę dętą, a druga z torped powinna planowa trafić w transportowiec, dając jeszcze większą zasłonę dla uciekającego okrętu podwodnego. Tak się jednak nie stało. Scotty zatrzymał stoper, gdy ten wskazał minus 60 i szepnął:
-Torpeda nie trafiła w cel, skipper.
Obaj wiedzieli, że cel miał wystarczająco dużo czasu na unik.
Niszczyciel zwolnił w pobliżu pozycji zanurzenia okrętu i natychmiast dał się słyszeć odgłos hydrolokatora. Przed tym wiele ich ochronić nie mogło. Wyraźny odgłos pracy urządzenia świadczył, że przeciwnik jest blisko, a obu stron nie oddziela żadna termoklina. Moore próbował obrócić okręt jak najmniejszym profilem, jednak zanim manewr został zakończony, niszczyciel ruszył w kierunku zanurzonego okrętu na pełnej szybkości.
-Niszczyciel atakuje, skipper - zameldował hydro
Imię: Marcin Pomógł: 13 razy Wiek: 43 Dołączył: 15 Lip 2007 Posty: 1878 Skąd: Gdańsk/Coventry
#76 Wysłany: 4 Listopad 2016, 13:53
* Finek znowu sie nad nami zneca
"Zaloga, przygotowac sie. Jak bedzie nas garbowal, manewr unikowy i 40 w dol. Potem cisza, sprawdzamy co robi, zaczniemy sie oddalac i 30 w gore (na 210 stop) jak tylko nam pozwoli. Sonar sprawdz okolice, mozliwe ze koledzy juz nadplywaja."
** Tak w ramach potwierdzenia. Jakie mamy limity zanurzenia na tej lajbie? 250 to zanurzenie projektowe i ponizej dodatkowy rzut na uszkodznia?
Gdy bomby poleciały w dół, załoga Porpoise'a zaczęła schodzić w dół, co okazało się błędem. Gdy nakazano podnieść stery, celem wyrównania, bomby zaczęły eksplodować, wstrząsając okrętem. Eksplozje były wystarczająco bliskie, aby ludzie tracili równowagę, ale najgorsze było to, co stało się zaraz potem.
-Rufowy ster nie reaguje! - zameldował marynarz obsługujący koło
Chief nie przejął się tym zbytnio, nakazując tylko zwiększyć kąt przednich sterów, gdy kolejna eksplozja wstrząsnęła okrętem. Marynarz chwycił się mocniej pokrętła i wytrzeszczył oczy spoglądając na głębokościomierz, które wskazówka przekraczała właśnie 240 stóp, a okręt dalej pogłębiał przechylenie na dziób.
-240! - krzyknął.
Chief nie stracił zimnej krwi i kazał maksymalnie wychylić dziobowy ster.
-270!
Okręt przestał się pochylać, ale cały czas szedł w dół. Kolejna eksplozja wstrząsnęła rufą okrętu, Chief natychmiast nakazał oprócz sterów, rozpocząć trymowanie zbiornikiem na rufie i dziobie. Powietrze na dziób, woda do tyłu. Silniki wstecz!
Okręt zaczął powoli odzyskiwać trym, gdy wskazówka głębokościomierza wciąż szybko zbliżała się do 300. Chief ni to zameldował, ni to stwierdził:
-Rufowy ster zablokowany w pozycji zanurzenia. Gotowość do szasowania balastów!
Marynarze, czym prędzej zajęli miejsca przy odpowiednich zaworach. Kolejna eksplozja nie wydawała się już tak groźna, gdy okręt zmierzał ku głębinie, jednocześnie odzyskując poziom. Gdy kropla wróciła na wskaźnik, Chief nakazał znów zmienić obroty do przodu, podczas gdy wskazówka mijała 320 stóp. Okręt wolniej, ale cały czas jednak szedł w dół. I wtedy przemówił głośniczek z meldunkiem z dziobu:
-Wyrzutnia 1 przecieka!
Tymczasem wskazówka drgnęła na 330 stopach, a okręt zaczął podnosić dziób do góry. Wskazówka zatańczyła i zaczęła iść do góry. Chief otarł pot z czoła i zameldował:
-Trym odzyskany. 332 stopy. Idziemy w górę.
Imię: Marcin Pomógł: 13 razy Wiek: 43 Dołączył: 15 Lip 2007 Posty: 1878 Skąd: Gdańsk/Coventry
#78 Wysłany: 4 Listopad 2016, 16:23
*Dlaczego zejscie okazalo sie bledem. Jest loteria czy bg ida nizej, wyzej? Pewne znowu atakuje nas jakas menda z premia do premi, etc.
"Dobra robota chief. Wracamy na bezpieczna glebokosc, tj. +-240. Czy damy to zrobic bez zbednego halasu? Jak ster damy rade odblokowac? (jak Finek zruca kostka to penie nie ) Czy mozna przynajmniej recznie przestawic w polozenie neutralne. Jak nasz przesladowca, zgubil nas? Pierwszy wystrugaj jakis kurs odejscia, zjezdamy stad."
Choć początkowo udało się ręcznie ustawić ster w położeniu poziomym i wyprowadzić kadłub na głębokość na której przestał już tak mocno trzeszczeć, kłopoty USS Porpoise nie kończyły się. Niszczyciel dalej przeszukiwał okolicę i poszukiwał okrętu. Zabawa w kotka i myszkę trwała i trwała. Gdy już wydawało się, że okręt odszedł od prześladowcy, ten zbliżał się z charakterystycznym klanganiem hydrolokatora i zabawa zaczynała się od początku. Niemniej wróg nie był chyba pewny namiaru, albo nie miał bomb, gdyż po wykryciu nie następował żaden atak. Scotty spoglądał w górę i zapytał:
-Co robimy Skipper? On chyba chce nas tu udusić.
XO trochę przesadzał. Pogoń nie trwała jeszcze dwóch godzin, ale faktem było, że była dość długa i transportowiec odszedł na północ na tyle daleko, że utracono kontakt. Na dodatek podoficer z hydrolokatora zameldował:
-Hałas wielu szybkich śrub od strony zatoki. Chyba wysłali komitet powitalny.
Imię: Marcin Pomógł: 13 razy Wiek: 43 Dołączył: 15 Lip 2007 Posty: 1878 Skąd: Gdańsk/Coventry
#80 Wysłany: 4 Listopad 2016, 22:34
"Jak to co robimy, staramy sie znalesc lukie i uciec jemu i jego kolegom. Sonar, to na powno komitet powitalny czy moze wyprowadzaja grubszego zwierza?"
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum