Uwaga ! Uwaga !
W dniu 29 grudnia 2019 roku zmieniliśmy silnik naszego forum PoilshSeamen.
Ze względu na to że dotychczas używany silnik był przestarzały (pracował od maja 2005 roku), był pełen luk i błędów, podjęliśmy decyzję o zamknięciu tego forum i otwarciu nowego.
Stare (to) forum jest dostępne "tylko do odczytu". Nowe zaś wymaga ponownego zarejestrowania użytkownika.
Adres się nie zmienia. Dalej jest to
Imię: Mati
Ulubiona Gra: Attack the Warship, SH, FSX, IL-2 Pomógł: 4 razy Wiek: 28 Dołączył: 03 Maj 2013 Posty: 4620 Skąd: Katowice
#81 Wysłany: 10 Wrzesień 2015, 21:29
Na nas nie mogą być bardzo źli... W końcu jest dzień, w którym mieliśmy się spotkać z krową (mam nadzieję ). Nie spóźniliśmy się (mam nadzieję ). Nadajcie naszą pozycję, ilość paliwa i punkt w którym zostaniemy unieruchomieni...
Cisza od strony dowództwa (poza potwierdzeniem przyjęcia wiadomości) nie zapowiadała się zbyt dobrze.... W Kernevel pewnie teraz stawali na głowie, aby zorganizować dla nich paliwo... I wtedy spadł grom z jasnego nieba... BdU wysłało zapytanie do U-Bootów w okolicy centralnego Atlantyku, czy któryś jest w pobliżu i ma duży zapas paliwa.... Pytanie, na które pozytywnie nie chciałby odpowiedzieć żaden kapitan. I wtedy pojawił się, jakby prezent:
Cytat:
U-124 do BdU, U-356 X Możemy spotkać się z U-356 na pozycji oddalonej o jedyne 20 mil od U-356 w przeciągu 12 godzin i oddać potrzebne paliwo
5 kwietnia 1943. Centralny Atlantyk
Adolf von Kanaron zastanawiał się, czy to, na co patrzy, to jeszcze U-Boot, czy już wrak. Stali burta w burtę z okrętem kapitana Schulza podłączeni wężami i ręcznymi pompami przepompowywali paliwo. U-124 był obrazem nędzy i rozpaczy. Urwane działo, brak jednej p-lotki, porwane relingi, antena radiowa wyraźnie sprawiała wrażenie chałupniczo naprawianej, a pompa wyrzucająca wodę, świadczyła o tym, że okręt przecieka. Cały kadłub zewnętrzny nosił ślady bliskich eksplozji bomb, wygięty w wielu miejscach. Nawet próba zagadania o sukcesy napotkała tragiczną odpowiedź. 5000 BRT. Jeden parowiec, podczas pierwszego dnia patrolu pod Brazylią. A potem nastąpił kontratak. To cud, że U-124 przeżył to wszystko. Drugim cudem było, że był jedynym okrętem, który mógł spotkać się z U-356 i oddać mu paliwo w ilości zapewniającej powrót. Jednak i U-356 był kaleki. Choć urwanego steru nie było za mocno widać, to jednak to uszkodzenie też odbijało się na sprawności bojowej okrętu. Mimo wszystko ich obraz świadczył, że "era panowania U-Bootów" należała już tylko do marzeń....
Gdy tylko odłączono węże, U-356 ruszył w dalszą drogę, zostawiając z tyłu większy okręt, na którym jeszcze trwała praca porządkowa po tankowaniu. Kapitan U-124, Georg-Wilhelm Schulz, spojrzał na oddalający się okręt i rzucił do wachty
-Nietowarzyski typ... - po czym zwrócił się do jednego z marynarzy - Schowajcie lampę. Nie ma co, składać mu propozycji.
Wkrótce także U-124 ruszył w drogę powrotną.
Podróż nie upłynęła jednak pod znakiem rutyny. Pech prześladujący ten patrol znów dał o sobie znać 7 kwietnia.
Dochodziła 23:00. Okręt cały czas zbliżał się ku wybrzeżom Francji, a załoga zajmowała się rutynowymi czynnościami. Adolfa z półsnu wyrwał dziwny odgłos... brzmiał zupełnie, jak jakiś wielki zgrzyt... jednak na okręcie panowała zwyczajna atmosfera. Czy mu się przewidziało? Coś jednak mu nie pasowało, tylko nie widział, co... W tej chwili na korytarzyk wszedł bosman-motorzysta, co już stanowiło pewną nowość, gdyż prawie nigdy nie zaglądał na dziób. Zgodnie z przewidywaniami, skierował się do koi, głównego mechanika i zaczął go wybudzać. Adolf stanął we włazie i słuchał. Gdy tylko inżynier się obudził, bosman zameldował mu, że "coś złego stało się z prawoburtowym silnikiem i musieli go zatrzymać". Dopiero w tej chwili Adolf zrozumiał, co mu nie pasuje. Odgłos silników był o wiele cichszy, niż zwykle, co oznaczało, że szli tylko na jednym silniku.
Inżynier mruknął do bosmana, że zaraz do nich zajrzy i zaczął gramolić się z koi. Bosman zrobił zwrot w kierunku rufy i momentalnie stanął twarzą w twarz z kapitanem...
Inżynier klnąc pod nosem zanurzył się w dusznej maszynowni i nie wychodził stamtąd do rana, pojawiając się dopiero na śniadaniu, zaraz po tym jak silnik znów zaczął pracować. Nie miał jednak dobrych wieści. Naprawa której dokonał wystarczy może na tydzień, a przy szczęściu aż do Francji, jednak silnik wymaga gruntownego remontu po powrocie... a przy pechu, może się znów zepsuć lada moment.
10 kwietnia 1943, godziny poranne
Pierwszy oficer, jeszcze nie skończył rozkodowywać wiadomości i ciągle obsługując Enigmę, powiedział:
-Dobre wieści, Herr Kaleun. Pelotka wychodzi z St. Nazarie i za 3 dni mamy ją spotkać... na pozycji..... - wrócił do rozkodowywania, odkodowując nazwę pozycji.
Mieli dobry zapas czasu. Byli w stanie dotrzeć tam w przeciągu 30 godzin rejsu na powierzchni, tak więc nawet - tu należy odpukać - silnik odmówił posłuszeństwa, to na samym drugim zdążą na czas... A tak to nawet mogą już zaczynać pływać na powierzchni tylko w nocy....
Imię: Mati
Ulubiona Gra: Attack the Warship, SH, FSX, IL-2 Pomógł: 4 razy Wiek: 28 Dołączył: 03 Maj 2013 Posty: 4620 Skąd: Katowice
#93 Wysłany: 11 Wrzesień 2015, 16:15
Zaczynam się zastanawiać czy pływanie na powierzchni w nocy z krzyżem, który informuje o co 5 samolocie jest dobrym pomysłem. Nawet nie będziemy widzieli kiedy nas zaatakują. A za dnia to nawet jeśli krzyż nas nie ostrzeże mamy pewne szanse na wcześniejsze zauważenie zagrożenia. Co o tym myślicie pierwszy?
-Jak tylko będzie dobra pogoda, to na pewno nam pomoże... Gorzej, jak będzie mglisto... Brytyjczycy wtedy chyba radarami na nas polują... Ale można tak zrobić, kapitanie... Najwyżej krzyż ostrzeże też przed tym, co zobaczy też wachta.
U-251 do BdF X U-456 zatonął w ataku lotniczym X Zestrzelono 2 samoloty X Rozpraszamy się XXX
Ta przechwycona wiadomość spadła na nich jak grom z jasnego nieba. U-456? To był U-Flak, który miał ich odprowadzić. Kapitan nie zdążył jeszcze dobrze zastanowić się co teraz, gdy przyszła wiadomość od ich dowódcy, nakazująca samodzielne przeprawienie się do bazy przez Biskaje.
Ten patrol z każdą godziną był coraz gorszy.
Kłopoty zaczęły się o poranku 16 kwietnia... Pogoda na Biskajach zaczynała się pogarszać. Niebo skryły chmury, które mogły niedługo przynieść deszcz, a na dodatek uszkodzony diesel zaraz po uruchomieniu zaczął znów głośno stukać, co zmusiło U-Boota do wyłączenia ładowania rozładowanych baterii. Jeżeli pominąć przekleństwa, to inżynier nic nie powiedział o tej sytuacji, tylko znów zabrał się do pracy.
Po dwóch godzinach silnik ruszył, choć jego praca wyraźnie wskazywała, że coś jest z nim nie tak. Inżynier mógł dodać tylko "Nie dam mu nawet minuty gwarancji".
Za to nawigator, po skończeniu jakiś obliczeń, powiedział:
-Herr Kaleun. Nie damy rady. Braknie nam paliwa. Na pełnych bateriach przepłyniemy koło stu pięćdziesięciu kilometrów. Potem znów ładowanie i znów sto pięćdziesiąt. Jak liczę paliwo potrzebne na ładowanie, to będą nas ostatnie 100 kilometrów musieli holować. Jak przeszacowaliśmy zużycie, to może ostatnie 50... Paliwa po prostu nie wystarczy. Chyba, że całkowicie pomyliliśmy się z szacowaniem... Ale nie wydaje mi się.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum