Uwaga ! Uwaga !
W dniu 29 grudnia 2019 roku zmieniliśmy silnik naszego forum PoilshSeamen.
Ze względu na to że dotychczas używany silnik był przestarzały (pracował od maja 2005 roku), był pełen luk i błędów, podjęliśmy decyzję o zamknięciu tego forum i otwarciu nowego.
Stare (to) forum jest dostępne "tylko do odczytu". Nowe zaś wymaga ponownego zarejestrowania użytkownika.
Adres się nie zmienia. Dalej jest to
CMDR Blue R oparł się o reling. Słońce wkrótce miało wzejść nad płaskimi, jak stół wodami zatoki meksykańskiej.Jego USS Brooklyn płynął powoli za konwojem, złożonym z dużej ilości tankowców. Zarówno on, jak i większość kapitanów niszczycieli byli pewni, że takiej eskorty U-Booty będą wolały unikać.
5:15
-Rozkazy z USS Benson, kapitanie - zameldował radiooperator. - Havoc coś wykrył i gna na południe. Mamy się ustawić na jego flance i czekać na dalsze rozkazy. Kapitan podniósł lornetkę i spojrzał na oddalającą się od konwoju sylwetkę. USS Havoc był jednym z niszczycieli, które brały udział w eskortowaniu okrętów do Wielkiej Brytanii już w początkowym etapie wojny, więc miał już doświadczenie w eskorcie.
USS Brooklyn zatrzymał się w odległości półtora kilometra od sojuszniczego okrętu, na drugiej flance do prawdopodobnej pozycji U-Boota zbliżał się USS Benson. Blue R wciąż wpatrywał się na USS Havoc, który wciąż zachowywał ciszę radiową. Lecz jego zachowanie mówiło samo za siebie. Polował.
-Kapitanie! Komodor Lisiu prosi pana!
Kapitan niechętnie oderwał się od obserwacji zrzucającego bomby niszczyciela i podszedł do radia. Lisiu zmnienił taktykę. On i Havoc powinni sobie poradzić z okrętem, który był wolniejszy od konwoju w zanurzeniu, a pozostał za nim. USS Brooklyn miał przegrupować się na prawą flankę i tam wspomóc USS Dragona
5:30
Kapitan Blue R opierał się o reling, patrząc na konwój, odchodzący w stronę wchodzącego słońca. Miał dużą szansę na walkę z okrętem podwodnym, a tymczasem oddelegowano go do nudnego słuchania. Za konwojem panowała niczym nie zmącona cisza. Nagle kapitan Jones z USS Dragon nadał komunikat, na który dowódca USS Brooklyn w duszy liczył: "U-Boot na północy"
Kapitan spojrzał na wiadomość. U-Boot był bardzo blisko konwoju. Nawet za blisko. Blue R podniósł lornetkę do oczu i spojrzał na wyłaniającą sie zza mijanego tankowca sylwetkę niszczyciela. Nagle przed jego oczami stanął ogień. Z burty tankowca w niebo wzbiły się płomienie, połączone z fontanną wody. U-Boot już atakował konwój.
5:45
USS Dragon atakował pierwszy, mając na prawej flance USS Brooklyn, a na lewej USS Farargout'a kapitana Jacentego. Taktyka, którą podjęły niszczyciele była prosta. Pierwszy atakuje Dragon, próbując wypłoszyć wroga, a następnie do ataku wchodził Jacenty. Blue R miał czekać w odwodzie i zaatakować, gdy tylko wróg wyjdzie na peryskopową.
Kapitan Jones rozkazał rzucić w wodę wszystko, co tylko miał. Jacenty płynął 400 metrów za nim, a nie chciał, aby to on zdobył łup. Niszczyciel jednakniecelnie zrzucił bomby głębinowe. Kapitan rozkazał całej załodze z mostka rzucić się natychmiast do przeładowywania bomb, zostawiając na mostku tylko sternika, który miał zawrócić okręt i ustawić go za rufą Jacentego. Sam udał się do sonaru, gdzie miał nadzieję usłyszeć wrogi okręt.
USS Brooklyn odbił gwałtownie w prawo, mijając płonący wrak o kilka metrów. Następnie przechylił się na lewą burtę, gwałtownie zmieniając kierunek. CMDR Blue R stał zaraz przy mostku i bez lornetki manewrował między tankowcami, których kapitanowie wpadli w panikę.
-Sir! Komodor Lisiu prosi o raport! - krzyknął radiooperator
-Powiedz mu, ze udoskonalam techniki slalomu! - odkrzyknął kapitan
Kapitan Jacenty osobiście zajął sie obsługą sonaru. Niektórzy uważali, że obsługa sonaru jest ważnym elementem tej maszyny wojennej. On uważał inaczej. To był najważniejszy jej trybik! Mógł wypłynąć na wody niszczycielem bez dział, jednej kotłowni, czy nawet z niewielką ilością bomb głębinowych. Ale bez sonaru nigdy nie wypłynie na Atlantyk.
Starszy marynarz Andre stał przy sterze USS Dragon. Nie lubił tej roboty, ale ktoś musiał ją wykonywać. Jedyną osobą w pobliżu był radiooperator, więc postanowił wyżalić się z tego co leżało mu na duszy. Jednak radiooperator nałożył słuchawki i odwrócił się od niego. Wolał słuchać wymiany zdań pomiędzy USS Benson i USS Brooklyn niż narzekań kolegi, które negatywnie mogły wpłynąć na morale.
Andrew spojrzał przed siebie. Okręt płynął wprost na USS Farargout. Pozostało tylko zbliżyć się, zwolnić i płynać równolegle około 200 jardów za sojusznikiem. Zacisnął dłoń na telegrafie i przełożył go na pozycję stop. To był pierwszy jego patrol bojowy. Był tym bardzo podekscytowany. Już widział te bomby, rozrywające burtę wrogiego okrętu i załogę bezskutecznie walczącą o życie. Adrenalina mu podskoczyła.. Nagle poczuł się dziwnie słabo. Radiooperator nie zauważył, że jego kolega przestał mówić, a maszynowania nie wiedząc co się dzieje, posłuchała wskazania telegrafu, który wskazał całą naprzód.
-Niech ktoś uspokoi te cholerne statki! - krzyknął CMDR Blue R, spoglądając na mijany z lewej burty tankowiec. Oba okręty mijały się niebezpiecznie blisko. Największy jednak chaos wprowadzał kapitan statku szpotalnego, który starał za wszelką cenę wydostać sie z konwoju i wykorzystać swoją prędkość, aby uciec. Nagle porucznik Brown wskazał na niszczyciele polujące na U-Booty i krzyknął:
-Kapitanie! TAM!
Blue R spojrzał na niszczyciele i zbladł. Prawie bez duszy wpadł do kabiny radiooperatora, bezceremonialnie zdarł mu słuchawki i wybierając częstotliwość USS Farargout'a krzyknął:
-JACENTY!! UWAŻAJ!!!!
<ping> Kolena igiełka wskazania była bliżej lewej strony od poprzedniej. Nadchodził. <ping> Jacenty uśmiechnął się. Okręt był wystarczająco płytko, aby zaatakować. <ping> Igiełka nie pokazała się już na wykresie.
-Stanowisko bomb! - zaczął kapitan, gdy nagle w jego uszach rozległ się krzyk ze słuchawek:
-"JACENTY!! UWAŻAJ!!!
-Co? - zapytał zaskoczony kapitan, gdy nagle niewidoczna siła posłała go na podłogę.
Blue R obserwował, jak USS Dragon zaczął rozpruwać rufę USS Farargout'a. Z maszynowni okrętu Jacentego strzeliły płomienie, a kilka bomb wybuchło w kolizji. Kapitan patrzał przez chwilę na tą zagładę i nagle zorienotwał się, że sam płynie w stronę skazanych na zagładę okrętów
-W lewo! Na burt!
USS Brooklyn gwałtownie zmienił kurs.
Jacenty chciał podnieść się z podłogi, ale nie był w stanie zmusić rąk do współpracy. Spojrzał nad siebie. Pomieszczenie stało w ogniu. Z konsolety sonaru strzelały iskry, a ściana skierowana w stronę rufy nie istniała. Przez wyrwę kapitan widział kolejne płonące pomieszczenia statku i wodę, strzelającą z podłogi. Nagle poczuł silny uścisk. Operator sonaru siedzący podczas pomiaru obok niego, wyciągnąl go z płonącego pomieszczenia. Na okręcie wyła syrena alarmowa.
6:00
-Jacenty? Co tam się dzieje? - wrzasnął do mikrofonu Lisiu. Jego okręt wciąż pilnował znajdujacego się za konwojem U-Boota. Nikt mu nie odpowiedział.
-Kapitanie Blue R, proszę o meldunek!
Odpowiedział mu głos CMDR Blue R'a:
-USS Farargout i Dragon zniszczone! Kolizja!
Lisiu odłożył mikrofon. Sytuacja nie wyglądała najlepiej. Musiał jak najszybciej pozbyć się wroga, a wyrzucił już za burtę wszystkie bomby. Musiał czekać.
Kapitan MacCould rozejrzał się po okolicy. Wszystkie staki płynąły w wielkim chaosie. Jednak to on wiózł najcenniejszy ładunek. Ludzi.
-Proszę przyspieszyć. Za wszelką cenę musimy się wydostać z tej kotłowaniny - rozkazał. Jego okręt szpitalny gwałtownie przyspieszył
CMDR Blue R gnał maszynę na maksymalnych obrotach. USS Brooklyn gwałtownie rozpychał wodę na boki. Nie miał wiele czasu na manewrowanie. U-Boot zaraz miał wpłynąć do konwoju. Już był 500 metrów od niego. Jednak na drodze okrętu stał płonący USS Farargout. Blue R miał nadzieję, że jednak uda mu się wyrobić...
Jacenty oparł się o ścianę i spojrzał na pokrwawione nogi... Jego nogi... Obok niego przebiegali marynarze z gaśnicami. Tylna maszynownia stała w ogniu, a cała rufa okrętu była uszkodzona. Ster i śruby były w tragicznym stanie i trzymały się tylko na słowo honoru. Jego okręt walczył o przeżycie. Nagle ktoś podniósł Jacentego i wyniósł z zadymionego pomieszczenia wprost do sanitariatu.
Okręt szpitalny prawie staranował dwa małe tankowce, ale udało mu wydostać się z kotłowanyny. Kapitan MacCould odetchnął i kazał maksymalnie przyspieszyć.
-KAPITANIE! PERYSKOP!
Serce znów podskoczyło mu do gradła. Wpadł z deszczu pod rynnę. Gwałtownie szarpnął sterem, aby zawrócić okręt. Wolał kotłowaninę w konwoju od wyjścia wprost pod torpedy wrogiego okrętu.
6:15
-Sir! Wygląda na to, że USS Farargout jest ciągle sprawny. - zameldował porucznik Brown, wskazując na ranny okręt. Z dwóch kotłów wciąż w powietrze wzbijał się dym, a radiooperato meldował, że okręt jest w stanie płynąć dalej, ale utracił sonar i musi zdać się na naprowadzanie przez kolegę. CMDR Blue R podrapał się po brodzie.
-Zatrzymac okręt. Puśćmy go przodem. - Gdyby spojrzał na lewą burtę, podjąłby zupełnie inną decyzję.
Lisiu czekał na tą chwilę. Worgi okręt wyszedł na glębokość peryskopową. Natychmiast kazał wystrzelić w niego torpedę, potem następną i jeszcze kolejną. Z 9 wystrzelonych torped, 5 dosięgło celu, rozrywając okręt na drobne kawałki
-Witamy w Nowym Świecie - rzucił w stronę wraku i polecił udać się za konwojem.
Kapitan MacCould oglądał się tylko za statek. Był pewny, że wrogi okręt za nic ma wielkie, czerwone krzyże, a skusi się na ogromną masę okrętu. Nie patrzył, że jego statek szarżował wprost na sojuszniczy niszczyciel. Dopiero gwałtowne szarpnięcie uświadomiło mu, co się stało.
Już pierwsze uderzenie powaliło Blue R'a na podłogę, więc nie poczuł, gdy jego okręt wpadł na USS Farargout'a. Chwycił się kurczowo relingu i trzymał mocno, aż okręt przestał się trząść, jak oszalały. Spojrzał w kierunku rufy. Sprawdza kolizji przepływał tuż za rufą jego okrętu, jakby nie zdając sobie sprawy, co zrobił. Jednak jedna rzecz nie dawała spokoju, a mianowicie ogień, który górował nad śródokręciem
Jacenty podniósł się z podłogi. Dopiero co leżał na koi, gdzie został obandażowany, a już kolejny wstrząs rzucał go o ściany. Pomimo, że medyk kazał mu zostać w kajucie, wyszedł z niej i udał się na mostek. Przywitał go meldunek, który marynarze przekazali z rufy na mostek, do jego zastępcy
-Ster zniszczony
6:30
-Kapitanie! Trafili kolejny statek! - krzyknął porucznik Brown. CMDR Blue R opuścił lornetkę i spojrzał w wybraną stronę. Tej torpedy nie mógł wystrzelić U-Boot, który ścigali pomiędzy frachtowcami. Konwój był atakowany przez drugi okręt. Blue R wiedział, że czeka ich masakra. Jacenty był wyeliminowany, a po kolizji z frachtowcem oba okręty zaczęły iść na dno, Lisiu nie miał już broni podwodnej, a jemu kończyły się bomby.
-Sir! Chochlik 1 wpłynął pod okręt szpitalny!
Blue R spojrzał na ogromną, białą sylwetkę statku. Od chwili kolizji nie darzył już kapitana MacCould'a zaufaniem i zadecydował się przepłynąć za jego rufą. Wolał stracić kilkaset jardów, niż narazić się na kolejne taranowanie.
Lisiu okrążał płonący konwój, starając się odstraszać U-Booty... Nie miał broni, ale blef zadziałał. Drugi U-Boot zaczął po cichu oddalać się. Lisiu polecił udawać, że go nie zauważyli i śledzić. Drugi U-Boot jednak wolał nie atakować konwoju, przed którym w zbyt bliskiej odległości od niego, płynął amerykański niszczyciel.
USS Brooklyn dalej manewrował między statkami. U-Boot wykorzystywał zamierzanie co chwilę wpadając pod frachtowce. Wiedział, że niszczyciel musi je omijać, aby móc kontynuować pościg. Gdy niszczyciel wyszedł zza kolejnego frachtowca, kapitan dostrzegł chowający się peryskop iślad torpedy. U-Boot znów zaatakował. Czuł się bezkarny. Wiedział, że niszczyciel nie zaatakuje go torpedą w takim tłumie. Mylił się.
-Wystrzelić torpedę! - krzyknął kapitan, zupełnie nie zwracając uwagi na protesty załogi. Na kursie torpedy znajdował się przecież okręt szpitaly. Blue R był jednak nieprzekonywalny. Gdy załoga odmówiła wykonania rozkazu, sam wystrzelił torpedę. Jednak czas, jaki kapitan spędził kłucąc się z załogą wystarczył U-Bootowi na zanurzenie się. Torpeda przeszła nad nim i o metry minęła wielki, biały statek
Zabawa w kotka i myszkę trwała do wyczerpania amunicji... U-Boot po wystrzeleniu pozostałych torped opłynął, pozostawiajac na pobojowisku dwa pozbawione uzbrojenia anty-podwodnego niszczyciele.
9:00
Kapitan Lisiu znów zebrał konwój w zbitą gromadę. Zdziesiątkowane statki niechętnie wróciły do szyku i skierowały się do Nowego Orleanu. Kapitan Blue R poszedł do swojej kabiny, gdzie zostawił wyłowionego z wody Jacentego. Kapitan utraconej jednostki spojrzał na niego, uśmiechnął się i zaśmiał... Nie wiedział co robi... Był w ciągle w szoku
-Niezły dziewiczy patrol, kapitanie? - spytał.
Blue R nie odpowiedział. W ciszy spojrzał na wody zatoki, które stały się grobowcem wielu marynarzy, któryzi złożyli swoje życie jemu, a on ich nie obronił....
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum