POLISHSEAMEN Strona Główna POLISHSEAMEN
**** Forum Klanowe PolishSeamen ****

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Zaproszenie

 Ogłoszenie 


ZAPRASZAMY NA SERWER GŁOSOWY DISCORD


Uwaga ! Uwaga ! W dniu 29 grudnia 2019 roku zmieniliśmy silnik naszego forum PoilshSeamen. Ze względu na to że dotychczas używany silnik był przestarzały (pracował od maja 2005 roku), był pełen luk i błędów, podjęliśmy decyzję o zamknięciu tego forum i otwarciu nowego. Stare (to) forum jest dostępne "tylko do odczytu". Nowe zaś wymaga ponownego zarejestrowania użytkownika. Adres się nie zmienia. Dalej jest to

www.forum.polishseamen.pl

Zachęcamy wszystkich do ponownego zarejestrowania się u nas i do czynnego udziału w naszej społeczności.

Przepraszamy za problemy. Pozdrawiamy Administracja PolishSeamen.

Odpowiedz do tematu
Poprzedni temat :: Następny temat
ORP "Sęp" - dzieje jednostki.
Autor Wiadomość
Adal 




Kraj:
poland

Wiek: 56
Dołączył: 30 Sie 2005
Posty: 23
Skąd: Nowy Sącz (Czeladź)

 #1  Wysłany: 12 Wrzesień 2016, 00:51   ORP "Sęp" - dzieje jednostki.

Witam wszystkich.
Dawno już u Was nie byłem, a jeszcze dawniej nic nie pisałem ( nie mówiąc o graniu ;) ) . Jeśli można, to by choć jedno nadrobić, taki artykulik o jednym z naszych OP.
Wszyscy fascynują się historią "Orła", a pewnie niewielu wie, że ta "Sępa", wcale nie jest gorsza - zresztą - oceńcie sami.
Miłej lektury.


GENEZA i BUDOWA.

W 1933 roku Kierownictwo Marynarki Wojennej RP (KMW) zdecydowało o konieczności rozbudowy floty podwodnej. Stocznie polskie nie miały możliwości zrealizowania budowy okrętów podwodnych. W Kierownictwie Marynarki Wojennej zakładano, że ich budowa – w oparciu o plany nabyte za granicą – będzie możliwa dopiero w roku 1945. Na razie więc zdecydowano się zlecić wykonanie stoczniom zagranicznym. W roku 1935 Kierownictwo Marynarki Wojennej rozesłało zapytania do stoczni angielskich, amerykańskiej, włoskiej, szwedzkich i holenderskich. Zwyciężyła oferta złożona przez Zjednoczenie Stoczni Holenderskich. Negocjacje warunków umowy trwały od listopada 1935 do stycznia 1936 roku. Holendrzy zgodzili się na to, by ok. 85% kosztów budowy, uzbrojenia i wyposażenia dwóch okrętów podwodnych, obliczanego na ok. 21 mln złotych, pokryte zostało polskimi produktami rolnymi (głównie jęczmieniem browarnianym), które Polska wyeksportuje do Holandii. Niezależnie od tego stocznie holenderskie zobowiązały się sprowadzić z Polski różne surowce i półfabrykaty: stal, blachy, połowę potrzebnych motorów elektrycznych, akumulatorów i kabli oraz niektóre inne elementy wyposażenia okrętowego. W sumie wartość tych zamówień ustalono na 10% globalnej kwoty kosztu dwóch okrętów (ORP "Orzeł" i ORP "Sęp"). Zgodnie z założeniami przedłożonymi przez Wydział Budowy Okrętów KMW oraz uwagami i wnioskami dowódców trzech dotychczasowych polskich okrętów podwodnych, zamówione okręty miały być większymi od okrętów typu "Wilk" jednostkami typu torpedowego. Miały być one zdolne do prowadzenia długotrwałych działań krążowniczych z dala od baz. W porównaniu z okrętami typu Wilk, nowo projektowane jednostki miały mieć szereg istotnych ulepszeń i nowości konstrukcyjnych (lepsze rozplanowanie pomieszczeń, umożliwiające szybsze wykonanie alarmu bojowego; przeniesienie wręg na zewnętrzną stronę kadłuba sztywnego, co zwiększyło powierzchnię użytkową wewnątrz kadłuba; zastosowanie spawania do łączenia elementów stalowych zamiast nitowania, co zmniejszało masę i zwiększało wytrzymałość; nowoczesna aparatura nawigacyjna, łącznościowa oraz hydroakustyczna, uzbrojenie przeciwlotnicze chowane w wodoszczelnych studzienkach, miały być silnie uzbrojone i szybkie, przewyższając pod względem wielu parametrów taktyczno-technicznych okręty podwodne innych państw basenu Morza Bałtyckiego, dzięki czemu uzyskano nowoczesny typ okrętu podwodnego o dużych walorach bojowych.
Termin przekazania pierwszej jednostki (ORP "Orzeł") ustalono na 30 miesięcy (do 29 lipca 1938), a drugiej (ORP "Sęp") na 33 miesiące (do 29 października 1938).
W listopadzie 1936 położono stępkę pod ORP "Sęp" w stoczni w Rotterdamie.

Ostatecznie parametry taktyczno-techniczne okrętu przedstawiały się następująco:

Wyporność
• na powierzchni - 1110 ton
• w zanurzeniu - 1473 ton

Długość - 84 metry
Szerokość - 6,7 metra

Napęd
2 silniki wysokoprężne typu 6QD42Sulzer (4740 KM)
2 silniki elektryczne typu Brown Boveri (1100 KM)
2 baterie akumulatorów (200 ogniw).

Prędkość
• na powierzchni - 19,44 węzła
• w zanurzeniu - 8,9 węzła

Zasięg
nawodny – 7000 Mm przy prędkości 10 węzłów
podwodny – 100 Mm przy prędkości 5 węzłów

Uzbrojenie
• 20 torped
• 1 działo Bofors 105 mm wz.36
• 1 podwójne działko p/lot Bofors 40 mm

Wyrzutnie torpedowe - 12 x 550 mm z reduktorami do torped 533 mm, w tym: 4 dziobowe, 4 w śródokręciu (obrotowe), 4 na rufie

Załoga - 6 oficerów, 54 podoficerów i marynarzy.

PORWANIE.

III Rzesza nie mogła pozwolić, aby stan Polskiej Marynarki Wojennej powiększył się o kolejny nowoczesny okręt podwodny. Stanowiłby on zbyt wielkie zagrożenie dla Kriegsmarine, w przypadku konfliktu zbrojnego.
Relacje Warszawa-Berlin stawały się z miesiąca na miesiąc coraz bardziej napięte. Polacy nie chcieli przyjąć oferty Hitlera w sprawie Gdańska i eksterytorialnej autostrady. Mimo wszystko przez długi czas wszystko szło zgodnie z planem. Wydawało się, że terminy zostaną dotrzymane. W sierpniu 1938 r. do Rotterdamu udał się nawet komandor podporucznik Władysław Salamon, którego wyznaczono na dowódcę jednostki. 17 października nastąpiło uroczyste wodowanie "Sępa". Należało jeszcze tylko przeprowadzić próby morskie i uzbroić okręt.
W lutym 1939 roku stocznia Droogdok Maatschappij w Rotterdamie, gdzie budowano okręt, zmniejszyła niespodziewanie tempo robót. Przyczyny wyszły na jaw w rozmowach polsko-holenderskich. Niemcy dążyli do przerwania lub opóźnienia prac na okręcie i w dużym stopniu im się to udało. Meldunki o sytuacji w Rotterdamie doszły do kontradmirała Świrskiego. W sztabie zapadła decyzja: wyciągnąć okręt ze stoczni w takim stanie, w jakim jest, i przypłynąć nim do Polski.
Okazja nadarzyła się w kwietniu, okręt przechodził próby głębokościowe. Problem polegał na tym, że niemal całą załogę stanowili Holendrzy, którzy niechętnie zgodzili się na to, by komandor Salamon objął nad nimi dowództwo. Aby nie wzbudzać podejrzeń Polacy nie podejmowali żadnych działań do zakończenia prób. Jednak gdy tylko upewniono się, że wszystko działa jak należy inicjatywę przejął odpowiedzialny za odbiór okrętu komandor porucznik Edward Szystowski. Otrzymał on jednoznaczny rozkaz, przyprowadzenia Sępa do kraju. Holendrzy ani myśleli się na to zgodzić, ale Szystowski był nieugięty. Zagroził użyciem broni. Nie mając innego wyboru, Holenderscy marynarze opuścili okręt, na którym o godzinie 10.10 16 kwietnia 1939 r. zawisła polska bandera.
I tu natrafiono na nowy problem. Dwóch oficerów i kilku polskich marynarzy to za mało, by poprowadzić oceaniczny okręt podwodny. Ponieważ jednak przewidziano taką ewentualność (siłowe uprowadzenie okrętu) to pobliżu oczekiwał w pogotowiu niszczyciel ORP "Burza". Na umówiony znak okręt podwodny podpłynął do burty niszczyciela. Uzupełniono załogę, prowiant i uzbrojenie. Wieczorem oba okręty ruszyły w kierunku Gdyni.
Niestety, na wysokości Bornholmu "Sępowi" zaczęło brakować paliwa, ORP "Burza" musiała wziąć go na hol. Do celu okręty dotarły po 40-godzinnym rejsie. Nie był to jednak koniec perypetii, "Sęp" wszedł do portu wojennego z wielkim hukiem. I nie chodziło wcale o huczne przywitanie. Winą był błąd, zamiast włączyć lewy silnik na bieg wstecz, dano naprzód. ORP "Sęp" "przejechał się" po dwóch trałowcach.
Na szczęście, obyło się bez większych szkód. Ucierpiało głównie ego marynarzy. W Gdyni dokończono prace wyposażeniowe.


WOJENNE DZIEJE.

1 września 1939 wyszedł w morze w ramach planu „Worek”. 2 września, na północ od przylądka Rozewie wykonał atak torpedowy na niemiecki niszczyciel „Friedrich Ihn”, który jednak uniknął trafienia. Kontratak za pomocą bomb głębinowych doprowadził do uszkodzenia okrętu podwodnego. Wieczorem 3 września ORP „Sęp” został zaatakowany przez U-14, ale wystrzelona przez przeciwnika torpeda eksplodowała przedwcześnie, uszkadzając jedynie kadłub lekki "Sępa" i zbiornik z paliwem. 4 września, z uwagi na poważne uszkodzenia i wyczerpanie załogi, skierował się w kierunku wód terytorialnych Szwecji. 17 września internowany w Stavnas (Szwecja), a następnie rozbrojony. W ten sposób dotrwał do końca wojny.

SŁUŻBA POWOJENNA.

26 października 1945, wraz z innymi internowanymi okrętami (ORP „Ryś” i ORP „Żbik”), powrócił do macierzystego portu w Oksywiu, gdzie po remoncie służył jako okręt szkolny. Odbywał rejsy po Bałtyku, na jego pokładzie doskonaliły swoje umiejętności nowe kadry marynarzy i oficerów.


ZDRAJCA?

Podczas jednego z ćwiczebnych patroli ORP "Sęp" padł ofiarą (ukartowanego?) spisku w MW. Nie wiadomo czy ta historia jest prawdziwa, czy to tylko wymysł kogoś z załogi, cała sprawa została mocno zatuszowana, skryta za grubą zasłoną zastraszeń i grożących represji. Prawdą na pewno jest, że ówczesny dowódca "Sępa" - komandor Bolesław Romanowski, mniej więcej w czasie, gdy opisana niżej dramatyczna historia miała miejsce, jako człowiek (oficer) powracający z Zachodu, pod zarzutem niestabilności politycznej był więziony a następnie wydalony ze służby.
Ale do tematu, jak wspomina rzekomy członek załogi:
Któregoś dnia, ORP "Sęp" (prawdopodobnie w końcu lat 40tych) wypłynął na patrol na Bałtyk. Dowódcą okrętu był komandor Romanowski. W pobliżu płynęły inne okręty. Kiedy płynął na głębokości peryskopowej został, bez żadnego ostrzeżenia, zaatakowany przez polskie i radzieckie okręty wojenne. Zanurzył się szybko i osiadł na dnie. Z początku wszyscy myśleli, że to przypadkowy atak i że wzięto "Sępa" za wrogi okręt, który wpłynął niezauważony na Bałtyk. Jednak atak trwał nadal i widać było, że okręty zawzięły się, żeby go zatopić. Po wielu godzinach, komandor Romanowski, stwierdził, że nie można się wynurzyć, a za niedługo zabraknie tlenu. W chwilę później przyniósł kilka pistoletów, które jakimś cudem znalazły się na okręcie, założył magazynki i przeładował broń, po czym położył pistolety na widocznym miejscu. Widać było, że nie zamierza się wynurzyć i wyglądało na to, że chce dać marynarzom wybór (albo szybką śmierć od kuli, albo powolną i straszną śmierć przez uduszenie). Załoga patrzyła to na niego, to na broń. W końcu, kiedy oddychanie zaczęło sprawiać niejakie trudności, jeden z marynarzy nie wytrzymał, wziął broń i popełnił samobójstwo strzelając sobie w głowę.
Załoga przerażona patrzyła na śmierć kolegi. Był to dla nich szok. Jednakże czekali, licząc na to, że atakujące okręty w końcu dadzą spokój i odpłyną. Kiedy już wszyscy się dusili komandor postanowił spróbować fortelu. Zabitego marynarza umieszczono w wyrzutni torpedowej dokładając szmaty polane olejem i sporo różnych odpadków (w tym takie z napisem ORP "Sęp"). Wystrzelono to wszystko z wyrzutni. Fortel zadziałał, bo po jakimś czasie okręty odpłynęły. Romanowski odczekał jeszcze trochę i ostatkiem sił nakazał wynurzyć okręt.
Kiedy okręt wynurzył się był już wieczór i było ciemno. Komandor zebrał załogę i poinformował marynarzy, że to własna flota wraz z okrętami radzieckimi chciała zatopić ich okręt. Po tych słowach zapadła cisza. Wszyscy byli zszokowani. Po chwili komandor bardzo cichym głosem zapytał:
- Co robimy? Wracamy na Oksywie czy uciekamy do Anglii?
Większość chciała wracać na Oksywie (tylko oficerowie byli za ucieczką). Komandor uznał wolę większości, kazał wszystkim ubrać się w galowe mundury i następnego dnia rano ORP "Sęp" wpłynął do portu na Oksywiu, budząc ogólne zdziwienie.
Gdy tylko okręt zacumował natychmiast pojawił się samochód z oficerami i ciężarówka. Aresztowano wszystkich łącznie z dowódcą. Podobno byli dobrze traktowani, kazano opisać dokładnie cały patrol. Wszyscy opowiadali to samo za wyjątkiem zebrania i głosowania gdzie płyną. Co jeszcze bardziej dziwne po kilku dniach większość z nich wypuszczono na wolność, ale zakazano pod groźbą sądu wojennego wspominać o tym, co się stało na Bałtyku. Oficjalna wersja brzmiała, ze "Sępa" zaatakowano przez przypadek, biorąc go za obcą jednostkę. Pozwolono im wrócić na swój okręt. Jednak bardzo szybko większość załogi zwolniono do cywila z adnotacją w dokumentach, że są ideologicznie podejrzani, co przez wiele lat powodowało, że ludzie ci mieli problemy ze znalezieniem pracy. Prawdopodobnie chciano zatopić "Sępa" wraz z dowódcą i załogą (Romanowski wrócił z zachodu i był ideologicznie niepewny, tak samo, jak większość załogi), a oficjalnie ogłosić, że okręt uciekł do Anglii.

AKTOR.

Pod koniec lat 50. okręt stał się prawdziwą gwiazdą. Otrzymał tytułową rolę w filmie Leonarda Buczkowskiego "Orzeł". Obie jednostki były identyczne, więc po przemalowaniu nazwy "Sęp" bez trudu udawał bliźniaczy okręt. - Cieszyliśmy się jak dzieci, bo można było pływać bez ograniczeń - wspomina komandor Stanisław Wielebski, wówczas główny mechanik. - Normalnie mieliśmy limit. Silniki mogły pracować zaledwie 80 godzin w roku. A tu cztery miesiące i żadnych ograniczeń - dodaje. Scenę zanurzenia kręcono kilkakrotnie. Reżyser wciąż nie był zadowolony, bo zdjęcia kręcone z pokładu motorówki wyglądały nienaturalnie. W końcu ktoś wpadł na ryzykowny pomysł. Chciał, aby operator z kamerą usiadł na krzesełku, które zamontowano na końcu najwyższego masztu, cztery metry nad nadbudówką. Okręt miał wykonać zanurzenie w taki sposób, aby kamera pozostała nad wodą, filmując moment, w którym ogromny kadłub znika w morzu. Kierujący ekipą zdjęciową Seweryn Kruszyński nie chciał się na to zgodzić, bo bał się o sprzęt. W końcu ustalono, że jeśli operator kamery zamoczy choćby nogawkę, to załoga stawia skrzynkę wódki. Jeśli pozostanie suchy - wódkę fundują filmowcy. Wygrali marynarze, a scena zanurzenia przeszła do historii polskiego kina.


ZAMIESZANI W AFERĘ.

Wiosną 1951 roku "Sęp" wyruszył patrol po Bałtyku. Takie rejsy nie były już częste, więc marynarzom dopisywały humory. Mat Marian Kowal zażartował, że będzie pewnie okazja wyskoczyć do Szwecji na dziewczyny. Dowcip wzbudził salwy śmiechu. Nieco później marynarzom "Sępa" nie było już tak wesoło.
Zaczęło się od tego, że do Szwecji uprowadzono fregatę Żuraw. Okręt wrócił już po dwóch dniach, ale część załogi poprosiła o azyl. Dla Informacji Wojskowej, odpowiednika Urzędu Bezpieczeństwa w Ludowym Wojsku Polskim, była to wywiadowcza porażka. Tajna służba za wszelką cenę chciała zmyć tę plamę. Rozpaczliwie poszukiwano więc kolejnego spisku. Wtedy ktoś przypomniał sobie o niewinnym żarcie Kowala.
21-letniego marynarza aresztowano. Wraz z nim do więzienia trafiło siedmiu kolegów z załogi. Najbliższe miesiące spędzili w gdyńskiej siedzibie IW. Byli kopani, podtapiani, łamano im palce i bito do nieprzytomności. Wszystko po to, by wymusić przyznanie się do winy. W grudniu 1951 roku doszło do procesu Mariana Kowala i jego towarzyszy - opowiada doktor Piotr Semków z gdańskiego oddziału IPN. Marynarzy oskarżono o spisek i próbę porwania okrętu. Nie mieli nawet obrońcy. Wyrok zapadł po kilku godzinach. Siedmiu z nich otrzymało kary 15 lat więzienia. Kowala - jako przywódcę rzekomego spisku - skazano na śmierć. Rodzina rozpoczęła rozpaczliwą walkę o ułaskawienie. Ojciec napisał prośbę w tej sprawie do prezydenta Bolesława Bieruta. W odpowiedzi dostał list z zawiadomieniem, że wyrok wykonano. Rodzinie odmówiono wydania ciała. Przekazano je gdańskiej Akademii Medycznej. Pozostałą garstkę kości zakopano w bezimiennym grobie. Dopiero po latach udało się ustalić prawdopodobne miejsce pochówku pierwszej ofiary Sępa. Po roku 1956 marynarzy oczyszczono z zarzutów.


OSTATNIE LATA, WYPADEK.

Kolejne lata służby upływały na sporadycznych patrolach. Sęp wypływał w morze zaledwie na kilka dni w roku. Załoga udowadniała, że realizuje cele ćwiczeń, otrzymywała nagrody i wracała do portu.
3 grudnia 1964 roku załoga ćwiczyła u wybrzeży Szwecji pozorowane ataki torpedowe. Po ich zakończeniu na stanowiskach pozostali tylko ci, którzy mieli wachtę. Tuż po godzinie 19 kadłubem targnął silny wstrząs. Eksplodował wodór, ulatniający się z akumulatorów zamontowanych pod podłogą w przedziale podoficerskim. Wybuch podniósł podłogę o metr, blokując oba włazy. Ci, którzy byli w środku, znaleźli się w pułapce. Przez uchylony właz marynarze usłyszeli kolegę, który wyjęczał, że dokoła jest ogień. Nie mogli mu pomóc. Dowódca wydał rozkaz uszczelnienia przedziału. Nie miał wyjścia, musiał poświęcić życie ośmiu ludzi. Około godziny 21 Sęp nadał sygnał SOS. Radiotelegrafista na otwartej częstotliwości rozpaczliwie wywoływał inne jednostki.
Jednak mimo pożaru i poważnych uszkodzeń Sęp o własnych siłach dopłynął do Świnoujścia. Dopiero w porcie udało się opanować ogień i dostać do zniszczonego przedziału.
Zastano tam niemal doszczętnie wypalony kadłub oraz ciała ośmiu ludzi. Natychmiast powołano komisję do zbadania przyczyn tragedii. Oczywiście wypadek stał się sprawą polityczną, władze nalegały na jak najszybsze ujęcie winnych sabotażu. W komisji znalazł się komandor Stanisław Wielebski. Doskonale znał Sępa, bo pływał na nim przez cztery lata. - Zginęli ludzie, z którymi pływałem - wspomina Wielebski. Kierujący komisją komandor Bolesław Romanowski powiedział wprost, że mamy szukać przyczyn, a winnymi niech się sąd zajmie. Ale prokurator naciskał, że ma szybko dostać winowajcę.
Dochodzenie trwało trzy miesiące. Znaleziono nie jeden, ale kilka błędów, które doprowadziły do wybuchu. - To był tragiczny zbieg okoliczności. Główny mechanik nie był podwodniakiem, przysłano go w zastępstwie z innej jednostki. Elektryk tuż po szkole nie znał okrętu i nawet nie miał uprawnień. Śledztwo wykazało, że cała załoga wielokrotnie łamała przepisy. Sąd skazał elektryka.

Naprawa wypalonego okrętu trwała rok. Sęp ponownie wypłynął w morze, ale nikt nie śmiał wydać rozkazu zanurzenia. Marynarze śmiali się, że to okręt nawodny z możliwością zanurzania. Kolejne wizyty kurtuazyjne, kilka dni na rozruszanie mechanizmów i długie miesiące w portowym basenie. W końcu na okręt wydano wyrok - złomowanie.


I TO JUŻ KONIEC.

15 września 1969 roku opuszczono banderę. Zanim Sęp trafił na złomowisko, załoga zabiła go własnoręcznie. Ze stalowego kadłuba wyjęto wszystko, co można było sprzedać. Rozkradziono kilometry miedzianych rur i kabli. Wykręcono nawet grzejniki. Po 30 latach nadal były sprawne.
 
     
pepe
[Usunięty]
Kommodore




 #2  Wysłany: 12 Wrzesień 2016, 08:38   

Fajne historie, naprawdę ciekawie jest poczytać o czymś innym niż "Orzeł". Szkoda, że taki smutny los go spotkał. Po pracy doczytam całość tego obszernego jak na forum artykułu. Teraz miałem czasu tylko na takie szybkie rzucenie okiem.
 
     
PL_CMDR Blue R 
Kapitan zur See






Kraj:
poland

Imię: Rafał; Finek
Ulubiona Gra: Silent Hunter III
Pomógł: 117 razy
Wiek: 38
Dołączył: 22 Wrz 2006
Posty: 19423
Skąd: Dąbrowa Górnicza

 #3  Wysłany: 12 Wrzesień 2016, 09:27   

No i o takim okręcie można by było nakręcić prawdziwie Hollywoodzki film (ze złotej ery).
_________________
Czasami brak taktyki, to jedyna możliwa taktyka....
CMDR Blue R (Finek)
http://finektsc.deviantart.com/
http://pl.youtube.com/profile?user=FinekTSC
 
 
     
Adal 




Kraj:
poland

Wiek: 56
Dołączył: 30 Sie 2005
Posty: 23
Skąd: Nowy Sącz (Czeladź)

 #4  Wysłany: 12 Wrzesień 2016, 10:04   

Dla wyjaśnienia - w tej chwili grywam w WOWS - oczywiście jest zorganizowana grupa zapaleńców o tych samych zainteresowaniach. Na naszym forum prowadzę (współprowadzę) dział historyczny, na którym można poczytać nie tylko o "Sępie" (skopiowałem swój artykuł na Wasze forum), ale i o innych okrętach (dział w rozwoju) oraz opisy najciekawszych momentów, akcji, lub wydarzeń związanych z marynarką wojenną do tego okraszonych odpowiednimi fotkami. Jak coś to zapraszam poczytać. Jak będziecie chcieli podam linka.
Pozdrawiam - Adal.


Dla podkręcenia apetytu:

Incydent pod Obrestad

9 listopada 1939 roku na pierwszej stronie gazety "Liverpool Daily", pod nagłówkiem "Eksplozja na HMS Oxley", wzrok przykuwały nazwiska 53 oficerów i marynarzy z brytyjskiego okrętu podwodnego HMS "Oxley". Tragedia ta wydarzyła się 10 września 1939 roku u wybrzeży Norwegii pod Obrestad...

HMS "Oxley" został wraz z bliźniaczym HMS "Otway" zaprojektowany i wybudowany przez stocznię Vickers-Armstrong w Portsmouth w Anglii dla Królewskiej Marynarki Australii. 1 kwietnia 1927 roku właczono go do czynnej służby i niedługo potem wyruszył w rejs do Sydney w Australii.
Wskutek awarii technicznych Oxley spędzłl wiele miesięcy w naprawie na Malcie, w końcu 29 kwietnia 1929 roku szczęśliwie dotarł do australijskiego portu. Tam służył dwa lata, operując na północno-zachodnich i południowych wodach Pacyfiku, po czym - wskutek problemów ekonomicznych tego państwa - został odkupiony przez Marynarkę Wojenną Wielkiej Brytanii. Swoją nową nazwę - Oxley - otrzymał 10 kwietnia 1931 roku wraz z numerem taktycznym 55P; został przydzielony do 2. flotylli okrętów podwodnych w Dundee w Szkocji. Załoga składała się z 55 oficerów i marynarzy.

Slużył do II wojny Światowej, operując przez klika lat na Morzu Śródziemnym. W momencie uzyskania przez Admiralicję Brytyjską informacji o planowanym wypowiedzeniu wojny Niemcom przez Wielką Brytanię, 24 sierpnia 1939, roku HMS "Oxley" wyszedł na patrol pod wybrzeże Norwegii wraz z czterema innymi brytyjskimi okrętami podwodnymi. HMS "Oxley" rozpoczął służbę patrolową. We wrześniu 1939 na tym samym akwenie patrol odbywał HMS "Triton". Oba okręty pozostawały w kontakcie. Koncentracja floty brytyjskiej na Morzu Północnym została nasilona na początku września 1939 roku - po zatopieniu przez U-7 brytyjskiego statku "Akenside" i norweskiego "Takstas" pod Bergen. Pomimo pobudzenia Anglików do wojny wskutek tego ataku, patrole brytyjskich okrętów przebiegały spokojnie. 3 września wszystkie jednostki były w wyznaczonych sektorach patrolowania. 10 września,jak zwykle wieczorem, dowódca okrętu zarządził wynurzenie celem wyznaczenia pozycji oraz przeprowadzenia ładowania akumulatorów na następny dzień...


Tego samego dnia, o 19.55, również HMS "Triton" wynurzył się w odległości kilku mil morskich od wybrzeży Norwegii. Sprawdził swoją pozycję, po czym rozpoczął ładowanie akumulatorów. Po sprawdzeniu sytuacji na morzu dowódca kpt. Steel zszedł na dół do okrętu, wyznaczając wachtę na kiosku w celu obserwacji morza. W razie zauważenia czegokolwiek podejrzanego rozkazał natychmiastowe wezwanie go na pomost.

W pewnym momencie oficerowi oraz marynarzom na kiosku Tritona ukazał się w pobliżu wolno wynurzający się okręt podwodny. Wezwano pośpiesznie dowódcę.
Po wyjściu na pomost Steel wraz z całą wachtą dokładał wszelkich starań, by określić tożsamość intruza. Z braku możliwości ustalenia nie tylko klasy okrętu, ale nawet bandery państwa, do jakiego mogła należeć wciąż posuwająca się w półzanurzeniu jednostka, dowódca nakazał przygotowanie aparatów torpedowych do strzału.
Załoga HMS "Triton" wiedziała, że w sąsiednim sektorze patroluje HMS "Oxley", ale dowódcy wydała się podejrzana pozycja zauważonej jednostki - odległość była o wiele mniejsza niż wyznaczone położenie Oxleya w stosunku do założeń patrolowania. W ciągu kilkunastu minut z HMS Triton zostały wystrzelone trzy rakiety sygnalizacyjne. Potem czwarta - ostrzegawcza - potrójna jaskrawozielona. Bez odpowiedzi.
Kpt. Steel odliczył do piętnastu, po czym razem z oficerem i członkami wachty doszli do wniosku, że jest to niemiecki U-boot. Padł rozkaz: "Torpedy pal!" i po kilkudziesięciu sekundach nastąpiły dwa wybuchy, zabierające nierozpoznany okręt podwodny w otchłanie norweskich wód.
Zaraz po zniknięciu okrętu pod powierzchnią wody dowódca Tritona postanowił zbliżyć się do miejsca zatopienia. Zauważono trzech rozbitków walczących o życie i usiłujących płynąć w ich kierunku. Jakaż była rozpacz, kiedy zbliżając się do dwóch szukających ratunku marynarzy usłyszeli, że błagania o pomoc brzmią po angielsku...! Dwóch oficerów wskoczyło do wody i udało się im wrócić z dwoma marynarzami, jak się okazało, z brytyjskiego okrętu podwodnego HMS "Oxley".
Trzeci z rozbitków nie utrzymał się na wodzie...

Sąd wojskowy uniewinnił kapitana Steela, dowódcę HMS "Triton", uważając, że postąpił właściwie, zatapiając okręt podwodny, który nie odpowiedział na kilkakrotnie ponawiane sygnały.
Tragedia Oxleya została w czasie wojny zatajona przez Admiralicję Brytyjską; do wiadomości podano, że Oxley zatonął wskutek eksplozji na okręcie. Po wojnie przyczynę zatonięcia ukazywano jako zderzenie z HMS Triton. Dopiero w latach pięćdziesiątych prawda wyszła na jaw.

HMS "Oxley" był pierwszym okrętem podwodnym zatopionym podczas drugiej wojny światowej.
Ostatnio zmieniony przez Adal 12 Wrzesień 2016, 10:08, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
PL_CMDR Blue R 
Kapitan zur See






Kraj:
poland

Imię: Rafał; Finek
Ulubiona Gra: Silent Hunter III
Pomógł: 117 razy
Wiek: 38
Dołączył: 22 Wrz 2006
Posty: 19423
Skąd: Dąbrowa Górnicza

 #5  Wysłany: 12 Wrzesień 2016, 10:06   

Pewnie. Chętnie poczytamy.
_________________
Czasami brak taktyki, to jedyna możliwa taktyka....
CMDR Blue R (Finek)
http://finektsc.deviantart.com/
http://pl.youtube.com/profile?user=FinekTSC
 
 
     
Adal 




Kraj:
poland

Wiek: 56
Dołączył: 30 Sie 2005
Posty: 23
Skąd: Nowy Sącz (Czeladź)

 #6  Wysłany: 12 Wrzesień 2016, 10:20   

Ok - oto link - fora.toniemy.eu
 
     
PL_CMDR Blue R 
Kapitan zur See






Kraj:
poland

Imię: Rafał; Finek
Ulubiona Gra: Silent Hunter III
Pomógł: 117 razy
Wiek: 38
Dołączył: 22 Wrz 2006
Posty: 19423
Skąd: Dąbrowa Górnicza

 #7  Wysłany: 12 Wrzesień 2016, 12:39   

Wymóg rejestracji, aby czytać? Jak dla działu historycznego*, to raczej niekorzystne działanie, bo wtedy tworzy się "pisane przez nas dla nas", a akurat historia to raczej powinna być "dla nas i dla innych".


*Rozumiem, że chodzi o całe forum, ale mówię tylko o 1 jego części. Może warto ją "otworzyć".
_________________
Czasami brak taktyki, to jedyna możliwa taktyka....
CMDR Blue R (Finek)
http://finektsc.deviantart.com/
http://pl.youtube.com/profile?user=FinekTSC
Ostatnio zmieniony przez PL_CMDR Blue R 12 Wrzesień 2016, 12:58, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
     
PL_Andrev 
Konteradmiral






Kraj:
poland

Imię: And
Pomógł: 37 razy
Dołączył: 09 Wrz 2008
Posty: 4398
Skąd: Gůrny Ślůnsk

 #8  Wysłany: 12 Wrzesień 2016, 22:17   

Ta sugestia, że "Sępa" chciano zatopić "specjalnie" jest absolutnie nieprawdopodobna. Wersja o przypadkowym ataku jest o wiele sensowniejsza.

Podstawa tezy: w końcu lat 40 narastała już Zimna Wojna i cały blok wschodni zachowywał wzmożoną gotowość bojową (szczególnie że Niemcy Zachodnie nie zostały rozbrojone). Wiadomo co się dzieje z żołnierzami którzy "gubią" karabiny - a tu szło o wielki, o dużej wartości bojowej okręt, którego nie da się zastąpić z dnia na dzień.

Motyw usunięcia dowódcy nie mógł być przyczyną próby zatopienia wartościowego okrętu Marynarki Wojennej, gdyż tego dowódcę można było łatwo usunąć - na podstawie fałszywych oskarżeń, czy też spowodować przypadkowy wypadek, postrzelenie, "samobójstwo", i tym podobne "rozwiązania" (a nawet przenieść do służby papierkowej).

Moim zdaniem rzeczywiście wzięto Sępa za wrogi (niemiecki, brytyjski, amerykański) okręt podwodny szpiegujący manewry (przy radzieckiej paranoi szpiegostwa to całkiem możliwe), aż do domniemanego zatopienia okrętu. Gdy dowódca "Sępa" ujawnił że to polskie i "bratnie" radzieckie okręty na nich polowały, to cała załoga niemal z automatu stawała się politycznie niestabilna i nie gwarantowała, iż nie będą rozpuszczać plotek na temat sojuszników, szczególnie w kręgach wojskowych. Sama próba dyskusji na temat zdrady IMO dyskwalifikowała oficerów do dalszej służby.

Ot i tyle całej zagadki - ciekawa historia z naciąganymi wnioskami. Jeszcze się okaże że to zwykli marynarze byli zdrajcami bo nie chcieli uciec do zachodniego raju ze służby w Ludowej Marynarce Wojennej.
:slabe
Ostatnio zmieniony przez PL_Andrev 12 Wrzesień 2016, 22:22, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Adal 




Kraj:
poland

Wiek: 56
Dołączył: 30 Sie 2005
Posty: 23
Skąd: Nowy Sącz (Czeladź)

 #9  Wysłany: 13 Wrzesień 2016, 00:27   

Blue - nie ja zarządzam tym forum, ale pogadam, może go "otworzą" dla niektórych działów...

Andrew - tak to mniej-więcej pisało w artykule, który gdzieś tam udało mi się przypadkiem znaleźć, nie ja wysnuwałem te wnioski, aczkolwiek, jak dla mnie, takie "pozbycie się" niewygodnych oficerów, moim zdaniem byłoby łatwiejsze do wytłumaczenia - jakiś defekt okrętu lub np. błąd człowieka - takie rzeczy zdarzają się i teraz na dużo nowocześniejszych jednostkach - a głębiny morskie skutecznie zamaskowałyby wszystkie dowody nieprawdy; niż "dziwny" wypadek na lądzie, nie twierdzę natomiast, że Twój tok rozumowania jest błędny. Dałeś trochę inne spojrzenie na sprawę.
 
     
PL_CMDR Blue R 
Kapitan zur See






Kraj:
poland

Imię: Rafał; Finek
Ulubiona Gra: Silent Hunter III
Pomógł: 117 razy
Wiek: 38
Dołączył: 22 Wrz 2006
Posty: 19423
Skąd: Dąbrowa Górnicza

 #10  Wysłany: 13 Wrzesień 2016, 07:21   

Akurat w krajach bloku wschodniego pozbycie się niewygodnej osoby było bardziej niż proste. To w krajach demokracji lub udawanej demokracji trzeba uciekać się do forteli.

Niemniej film taki mógłby być ciekawy.

A co do Rosyjskiej Paranoi Szpiegowstwa. Raczej bym tu uznał, że Rosjanie wykorzystywali ten argument, aby móc zaatakować podejrzany okręt podwodny. "Bo przecież my prowadziliśmy tam manewry, o czym było wiadomo. I nasze okręty w tym regionie miały ćwiczyć ataki przeciw OP, więc dlaczego niby wasz zachodni okręt tam wpłynął? I to nasza wina, ze został zatopiony, skoro uznano go za "makietę" do ataków?"

Na Morzu Barentsa to przecież prawie cały czas były "manewry na wodach wewnętrznych ZSRR".
_________________
Czasami brak taktyki, to jedyna możliwa taktyka....
CMDR Blue R (Finek)
http://finektsc.deviantart.com/
http://pl.youtube.com/profile?user=FinekTSC
 
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Podobne Tematy
Temat Autor Forum Odpowiedzi Ostatni post
Brak nowych postów Ogłoszenie: Kampania Multiplayer "Od Pekingu po Brest"
Tabela Wojenna i rozkazy
PL_CMDR Blue R Kampania multiplayer SH III 0 6 Październik 2008, 21:02
PL_CMDR Blue R
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Ogłoszenie: Regulamin gier kampanii SH3 "Od Pekingu po Brest"
PL_CMDR Blue R Kampania multiplayer SH III 1 6 Listopad 2008, 16:08
BdU
Brak nowych postów Przyklejony: Kampania Multiplayer "Od Pekingu po Brest" - KIA?
PL_CMDR Blue R Kampania multiplayer SH III 5 25 Wrzesień 2009, 20:39
PL_tnnn
Brak nowych postów Przyklejony: Gra 1 - Rozdział I "Denn wir fahren gegen Engeland"
PL_CMDR Blue R Szare Wilki PBF 15 5 Kwiecień 2014, 19:44
PL_CMDR Blue R
Brak nowych postów Przyklejony: Gra 1 - Rozdział II "Atak na zachód"
PL_CMDR Blue R Szare Wilki PBF 41 22 Lipiec 2014, 20:22
PL_CMDR Blue R
Brak nowych postów Przyklejony: Gra 1 - Rozdział III "Złoty okres U-Bootów"
PL_CMDR Blue R Szare Wilki PBF 39 14 Listopad 2014, 21:21
PL_CMDR Blue R
Brak nowych postów Przyklejony: Gra 1 - PQ15/QP10 - "Długa droga do domu"
1-15 V PQ15/QP10
PL_CMDR Blue R Admirałowie Arktyki PBF 15 6 Czerwiec 2016, 17:13
PL_CMDR Blue R


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group