Uwaga ! Uwaga !
W dniu 29 grudnia 2019 roku zmieniliśmy silnik naszego forum PoilshSeamen.
Ze względu na to że dotychczas używany silnik był przestarzały (pracował od maja 2005 roku), był pełen luk i błędów, podjęliśmy decyzję o zamknięciu tego forum i otwarciu nowego.
Stare (to) forum jest dostępne "tylko do odczytu". Nowe zaś wymaga ponownego zarejestrowania użytkownika.
Adres się nie zmienia. Dalej jest to
Imię: Jerzy
Wiek: 65 Dołączył: 08 Lis 2011 Posty: 2 Skąd: Warszawa
#1 Wysłany: 13 Listopad 2011, 23:24 ATAK NA KONWÓJ SL-125
Oblicza wojny.
Lądowanie w Afryce Północnej miało nastąpić o świcie 8 listopada 1942 roku. Pierwszy konwój z wojskiem wyruszył z portu amerykańskiego 19 października, a kilka dni później wypłynęła cała armada składająca się z 800 jednostek,
podzielona na kilka grup. Silne patrole pilnowały cieśnin duńskich i przesmyku Faro, szybkie grupy do zwalczania U-Bootów przeczesywały Zatokę Biskajską, a liczne samoloty zaglądały w każdy zakątek Atlantyku. Jakby tego było mało, bombowce zaatakowały Brest i inne bazy łodzi podwodnych. Ale prawdziwym łutem szczęścia w przypadku operacji "Torch" był zbieg okoliczności- żaden z U-Bootów przebywających na patrolu nie dostrzegł dymu znaczącego szlak konwoju z wojskiem.
Starzy Chińczycy powiadają- fart to za mało; trzeba pomóc przeznaczeniu!!!
Rankiem 16 października 1942 roku, kiedy nad Freetown wzeszło gorące słońce 37 statków szykowało się do drogi na północ. Prawie wszystkie frachtowce, załadowane po pachy, pochodziły z dalekich zakątków Imperium Brytyjskiego. Ropa z Zatoki Perskiej, cukier z Mauritusa, herbata i mangan z Indii, drewno z Zatoki Gwinejskiej, kopra z Dalekiego Wschodu, mięso z Argentyny były niezbędnymi towarami stanowiącymi być lub nie Anglii.
O 10.00 po wodach rozległej zatoki poniósł się dźwięk wind kotwicznych i jako pierwszy "Nagpore" z komodorem konwoju C.N. Reyne wypłynął prowadząc trzódkę. Wkrótce potem dołączyła eskorta- cztery korwety o subtelnych nazwach: "Crocus", "Petunia", "Cowslip" i "Woodruff". Kapitanom frachtowców, jak spojrzeli na eskortę zjeżyły się włosy na głowię. Zdali sobie sprawę, że w przypadku ataku U-Bootów eskorta znajdzie się w sytuacji szczekających terierów, a nie kąsających ogarów.
Pogoda była dobra, więc 21 października konwój miną Dakar i z prędkością 7 węzłów płynął dalej bez niespodzianek na północ. Miedzy Azorami a Maderą czatowało osiem U-Bootów grupy "Streitaxt".
Jeden z nich zauważył szybki, mocno załadowany zbiornikowiec w osłonie dwóch niszczycieli i ruszył w pościg.
Kontakt spowodował wielką radiową aktywność między U-Bootami, którą pilnie nasłuchiwały alianckie uszy.
U-Boot nie doszedł zbiornikowca, ale stało się jasne, że SL-125 wejdzie w linie "wilków". Admiralicja nie wysłała żadnego ostrzeżenia do konwoju....
Atlantyk jest szeroki i frachtowce omijają zagon U-Bootów. Nieszczęśliwy zbieg okoliczności sprawia, że na duńskim zbiornikowcu "Anglo Maersk" wysiadają maszyny. Tankowiec zostaje za konwojem i naprawia uszkodzenia.
26 października rusza dalej, ale ma wielkiego pecha: jego kurs krzyżuje się z trasą U-509. Werner Witte strzela torpedy i jedną z nich trafia w tankowiec. Witte nie potrzebuje szklanej kuli, żeby domyślić się, że statek jest maruderem z konwoju. Podąża więc pierwotnym kursem Duńczyka i po czterech godzinach trafia na "śmietankę".
Informacja idzie w eter i pozostałe U-Boty łapią trop. Witte stwierdziwszy, że konwój jest słabo chroniony -atakuje.
Przedziera się na prawe skrzydło i odpala torpedy. Pierwsza rozwala ładownię na "Pacific Star". Elementy wyposażenia i połacie mrożonego mięsa szybują majestatycznie w powietrzu. Druga znajduje drogę do "Stentora",przewożącego wśród innego ładunku olej palmowy. Frachtowiec staje się stosem pogrzebowym dla wszystkich, którzy nie zdążyli go opuścić. Korwety strzelają flary i rzucają bomby, ale jest to słabe ujadanie, a nie podjęcie walki.
U-509 powraca i następnego dnia w nocnych ciemnościach przedziera się na czoło konwoju. "Nagpore" przełamuje się na pół i zabiera ze sobą 19 członków załogi. "Hopecastle" mocno uszkodzony pozostaje w tyle i U-203 kończy dzieło Wittego.
Eskorta SL-125 była słaba, ale U-509 jako jedyny atakujący narażony był na duże niebezpieczeństwo.
Dlatego też następny dzień trzymał się z daleka. 29 października Witte znajduje lukę w osłonie i trafia "Corinaldo", którego dobijają inne U-Booty.
O 20.15 w nocnych ciemnościach kapitan U-Boota przenika ponownie w konwój i motorowiec "Brittany" tonie po paru minutach. W tym momencie dołączają inni: Hans Massmann na U-409 i Hans Stock na U-659- torpedy U-659 chybiają, ale Massmann trafia mały brytyjski zbiornikowiec "Bullmonthe". Wybuchający żółtym płomieniem statek zabiera ze sobą kapitana i 47 marynarzy. Hans Stock robi poprawkę i trafia "Tasmanię". Przybył także U-604 i Holting momentalnie znajduje cel: szkocki tramp "Baron Vernon" z rozdartą burtą idzie na dno. Teraz nastąpiła krótka przerwa w polowaniu- U-Booty przeładowują torpedy, a osłona zastanawia się z której strony może nadejść następny atak. Na odsłonę następnej części dramatu widzowie i ofiary nie czekają długo. U-409 wnika w serce konwoju i powiększa swoje konto o "Silverwillow". Na scenie pojawia się także U-510. Karl Neitzel celną torpedą mocno uszkadza norweski parowiec "Alaska".
W trakcie masakry, dowódca "Barona Elgina" kapitan Cameron zawraca swój statek i zaczyna wyławiać rozbitków, których pełno było poza konwojem. Kiedy spełnia tą misje, uświadamia sobie, że znajdujący się na powierzchni U-Boot wolno okrąża jego statek. Kto inny być może zwiał by, ale Cameron uchodził za człowieka o żelaznych nerwach. Nie bacząc na torpedę, która w każdej chwili mogła nadejść, kontynuuje akcję ratowniczą. Niemiecki dowódca okazał się człowiekiem miłosiernym; po chwili U-Boot odchodzi cicho w noc.
Ostatnim uczestnikiem dramatu jest Gustav Janssen. Jego U-103 odnajduję uszkodzoną "Tasmanię" i dwiema torpedami wysyła ją do wieczności.
W tym momencie przychodzi rozkaz od Doenitza, żeby U-Booty ruszyły w pościg za dwoma lotniskowcami, które dostrzeżono na zachód od przylądka Finisterre. Rozkaz został później odwołany, ale zanim łodzie odnalazły ponownie konwój, statkom przyszły z pomocą samoloty i niszczyciele. Ponowny atak okazał się niemożliwy.
Straty, jakie zadały U-Booty konwojowi SL-125 przybierały rozmiar klęski: 12 frachtowców o pojemności 80.000 BRT i życie 426 marynarzy.
Do dziś istnieje poważne podejrzenie, że była to decyzja rozmyślna. Atak U-Bootów na słabo chroniony SL-125
odwrócił bowiem uwagę od potężnych konwoji z wojskiem, które przemykały obok.
Operacja "Torch" mogła przebiec bez niespodzianek. Poświęcenie 426 istnień, było niczym w porównaniu z tym, co mogło się wydarzyć!!!
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum