Uwaga ! Uwaga !
W dniu 29 grudnia 2019 roku zmieniliśmy silnik naszego forum PoilshSeamen.
Ze względu na to że dotychczas używany silnik był przestarzały (pracował od maja 2005 roku), był pełen luk i błędów, podjęliśmy decyzję o zamknięciu tego forum i otwarciu nowego.
Stare (to) forum jest dostępne "tylko do odczytu". Nowe zaś wymaga ponownego zarejestrowania użytkownika.
Adres się nie zmienia. Dalej jest to
To była wyjątkowa uroczystość. Wpływało na to wiele czynników. Może też dlatego, że po raz pierwszy podczas podnoszenia flagi głównodowodzącego Floty Pacyfiku nie trzeba było zadzierać głów do góry, aby zobaczyć flagę, gdyż zamocowany na okręcie podwodnym USS Grayling maszt nie był zbyt wysoki. A może dlatego, że zamiast stać na pokładzie okrętu, kapitan Smile stał na nabrzeżu, gdyż na ciasnym pokładzie okrętu podwodnego nie było miejsca dla wszystkich. A może dlatego, że zamiast na wielkim pancerniku, uroczystość odbywała się na pokładzie okrętu podwodnego, mając za tło poskręcane wieże zatopionych okrętów oraz stępki wywróconych pancerników*. Tak samo, gdy admirał Chester Nimitz stanął na mównicy, różniło się to od patrzenia wysoko na pomost. Mównica mieściła się na tylnej części kiosku okrętu podwodnego. Głównodowodzący, który zastąpił admirała dowodzącego podczas "dnia, który pozostanie w niesławie", obrócił się ku stojącym na nabrzeżu oficerom i zaczął krótką przemowę. Kapitan Smile dostrzegł na jego piersi błyszczące delfiny (symbol podwodniaków), co jeszcze bardziej było wyjątkowe. Oto po raz pierwszy admirał, obejmujący jedną z najważniejszych flot świata, podnosił swoją flagę na niewielkim (w porównaniu z pancernikami) okręcie. Wysoki i wyprostowany dowódca, z wysokim czołem i przeszywającym wzrokiem spojrzał na zebranych oficerów i zakończył swoją przemowę słowami:
-Dostaliśmy solidny łomot, ale nie mam wątpliwości co do ostatecznego wyniku.
Rozległy się brawa, a dziennikarze zaczęli wykrzykiwać pytania. Smile nie słyszał pierwszego pytania, ale po jego otrzymaniu, admirał zastanowił się i odpowiedział:
-Czekaj na właściwy moment, utrzymuj swoją broń w pogotowiu i wykorzystaj okazję, gdy jest ci dana!
Słowa te idealnie mogły odnosić się do zastosowania okrętu na którym się znajdował.
Popołudniem Smile wrócił do kwater, aby odpocząć po uroczystości. Usiadł w fotelu i dał się uśpić buczącemu odgłosowi klimatyzacji. Cisza i spokój. Jego wzrok zatrzymał się na wiszącym na ścianie kalendarzu. Wisiała na nim już tylko jedna, ostatnia kartka. 31 grudnia 1941. Ostatni dzień roku. Jutro obudzi się już w 1942 roku. Rozmyślania przerwało pukanie do drzwi. Smile skierował się do drzwi, po otwarciu których zobaczył komandora podporucznika Johna Murphiego z USS Tambora (twój kolega z dywizjonu okrętów podwodnych - dop. Finek).
-Jak leci, Sea Hog? Nowy Stary natchnął cię energią na dzisiejszy wieczór? - zapytał z uśmiechem
*Pancerniki, które były w stanie pływać same po ataku z 7 grudnia zostały odesłane do USA na remont.
Imię: Konrad
Ulubiona Gra: ARMA 3
Dołączył: 07 Mar 2014 Posty: 91 Skąd: Olkusz
#2 Wysłany: 7 Listopad 2016, 16:08
*Uśmiechnął się jedynie i spojrzał na dowódcę Tambora.* Energią to ja tryskam, by zatopić parę japończyków. *Zaśmiał się.* Trzeba przyznać że mimo wszystko, potrafi przemawiać. Jesteśmy teraz jedyną tarczą przed Japończykami. Musimy dobrze to wykorzystać Murph. *Dokończył po czym wstał z krzesła.* Co Cię przywiało? Nowe rozkazy dla nas? Wspólny rejs? *Spytał zaciekawiony.*
-Nie. Nowy Rok za pasem. Wybieramy się chłopakami do Honolulu świętować Nowy Rok, przyszedłem zapytać się, czy wybierzesz się z nami. A ty tylko o wojnie. Człowieku, odpuść czasami. Dziś w nocy świętujemy, a jutro wracamy na wojnę.
Imię: Konrad
Ulubiona Gra: ARMA 3
Dołączył: 07 Mar 2014 Posty: 91 Skąd: Olkusz
#4 Wysłany: 9 Listopad 2016, 19:40
Może i masz rację. *Zamyślij się, a po chwili uśmiechnął.* Wiesz że jak się na coś nakręcę to myślę tylko o tym. *Zaśmiał się.* Ja odpadam. Nie lubię, imprez. Jakoś zawsze na mnie źle wypływały. Ale na jedno czy dwa piwa z przyjacielem dam się namówić. *Dokończył po czym zabrał swoją marynarkę i wskazał na drzwi.* Idziemy?
9 stycznia 1942, sztab 6 flotylli okrętów podwodnych.
Komandor podporucznik Smile z radością wszedł do budynku. Wezwanie przez dowódcę flotylli* oznaczało jedno. Omówienie rozkazów, które otrzyma. Dowódca flotylli pytał, czy Trevor wypoczął, jak się ma załoga i okręt, co było zwyczajowymi, grzecznościowymi pytaniami, niemniej McCann dobrze pamiętał szczegóły wcześniejszych rozmów, co świadczyło, że rzeczywiście się interesował podległymi mu kapitanami. Jednak pytanie, które zadał zaraz po słowach "Przejdźmy do sprawy z którą was wezwałem", zabrzmiało tak dziwnie, że przez chwile Trevor myślał, czy się nie przesłyszał.
-Trevor. Polecono mnie zadać wam ważne pytanie. Od razu zaznaczę, że w razie odmowy nie czekają was jakiekolwiek konsekwencję i w pełni zrozumiem jak odmówicie. Pytanie brzmi: "Czy zgodzicie się podjąć niebezpiecznej misji, podczas której w razie złapania przez wroga, ratujecie załogę, a sami strzelacie sobie z pistoletu w głowę?"
*Nad tobą jest dowódca dywizjonu kmdr por. Edmunds, a nad nim dowódca flotylli komandor Allan McCann, a nad nim jest ComSubPac ktradm. Thomas Withers Jr.
Imię: Konrad
Ulubiona Gra: ARMA 3
Dołączył: 07 Mar 2014 Posty: 91 Skąd: Olkusz
#6 Wysłany: 9 Listopad 2016, 21:47
*Patrzał na dowódcę, nie będąc pewnym czy to co mówi jest żartem - czy może jakąś formą testu. Przełknął ślinę, westchnął po czym odrzekł.* Sir, załoga jest dla mnie najważniejsza... ale bardziej od strzelania sobie w łeb od razu... zacząłbym strzelać do wroga. By ostatnim pociskiem, dopiero, nie dać przeciwnikowi satysfakcji. *Podniósł wzrok, przeszywając dowódcę swoim spojrzeniem.* Ale do tego nie dojdzie. Bo wróg nawet nie będzie wiedział gdzie jesteśmy. *Dodał po chwili. Uśmiechnął się lekko i ciepło, czekając aż dowódca coś odpowie. Serce waliło mu jak szalone, czuł na klatce piersiowej że lekko się poci w oczekiwaniu na słowa dowódcy flotylli.*
Dowódca złożył palce dłoni w piramidkę i pochylając się nad biurkiem powiedział:
-Też wolałbym strzelać do wroga, ale sprawa jest delikatna. Jeżeli podejmiecie się misji, wróg nie może was pojmać. Cesarz Hirohito dałby się posiekać, za tą informację. Dlatego w razie utraty okrętu, wy nie możecie zostać pojmani za wszelką cenę. Wiem, że nie ma człowieka, którego nie da się złamać. I wierzę, że próbowalibyście wytrwać wystarczająco długo, aby wróg się nic nie dowiedział. Ale rozkazy idą z samej góry. Jaka jest więc wasza odpowiedź. Zgadzacie się na takie zadnie, czy wolicie, aby was wysłać na patrol bojowy, topić statki i okręty wroga.
Dowódca flotylli podniósł się natychmiast z fotela i powiedział:
-Dobrze. Przekażę głównodowodzącemu waszą zgodę. Rozkaz o którym mówiłem obowiązuje od teraz, aż do Dnia D* Operacji "Strażak". Słyszeliście zapewne, że Japończycy zajęli atol Wake. Teraz, gdy są skupieni na Filipinach, nadeszła nasza kolej. 14 stycznia wypłyniecie Troutem pod atol Wake. Najpóźniej 26 stycznia macie dokonać rozpoznania kotwicowiska, czy nie znajdują się na nim okręty wroga. Wieczorem 26 stycznia nadacie wiadomość, w której zameldujecie o jednostkach wroga w atolu oraz wszelkich zaobserwowanych ruchach w jego pobliżu. Informacje te zostaną przekazane wiceadmirałowi Halseyowi z Task Force 8 i to on zdecyduje, czy zespół ma wystarczające siły, aby dokonać desantu, czy nie. Jeżeli zdecyduje się na desant, Dzień D nastąpi 27 stycznia. Jeżeli jednak okaże się, że Task Force 8 nie jest w stanie osłonić desantu, operacja "Strażak" zostanie odwołana i otrzymacie nowe rozkazy, a z rozkazu strzelania sobie w głowę zostaniecie zwolnieni..
Kapitanie. Weźmiecie udział w pierwszym ataku Stanów Zjednocznonych w tej wojnie. Macie jakieś pytania?
Imię: Konrad
Ulubiona Gra: ARMA 3
Dołączył: 07 Mar 2014 Posty: 91 Skąd: Olkusz
#10 Wysłany: 9 Listopad 2016, 22:31
Rozumiem że w razie desantu będziemy "cicho" wspierać nasze siły, tak sir? *Spytał. Mają duże szanse na przetrwanie mimo wszystko.* W razie wykrycia informować o tym i atakować wroga tak? *Zadał kolejne pytanie.*
-Tak. W razie ataku wesprzecie nasze siły. Jeżeli wrogie okręty będą na kotwicowisku, w razie nalotu zaczną uciekać na pełne morze, a wtedy wy możecie ich dopaść. A jeżeli idzie o wykrycie, to do dnia D starajcie się unikać walki i walczyć tylko w samoobronie. Jeżeli Japsy nie będą wiedzieć, że tam jesteście, atak ich zaskoczy.
Kilka godzin później. Pokład USS Trout
XO wyznaczał kurs na mapie:
-Skipper. Zakładając rejs na powierzchni z ekonomiczną prędkością do strefy "500 mil", a następnie w zanurzeniu za dnia. Do Wake dotrzemy w nocy z 24 na 25 stycznia.... 10 dni na powrót.... Pozostanie nam paliwa na 3 tygodniowy patrol* plus niewielka rezerwa na 2-3 dni. Oczywiście dla uproszczenia liczyłem do samej wyspy, ale do niej raczej nie będziemy wpływać - powiedział XO nieświadom rozkazów, które znał tylko dowódca - Tak więc pod Wake dotrzemy wieczorem 24 stycznia.
*3 tygodniowy patrol = 3 tygodnie łażenia, przeszukiwania, itd. Samo "oczekiwanie" w jednym miejscu ma mniejsze zużycie paliwa o około 60%, ale podobnie zmniejsza szanse na napotkanie wroga
Imię: Konrad
Ulubiona Gra: ARMA 3
Dołączył: 07 Mar 2014 Posty: 91 Skąd: Olkusz
#14 Wysłany: 13 Listopad 2016, 09:26
Płyniemy na hex WAKE, następnie robimy rozpoznanie obszaru, potem rozpoznanie obszaru wokół wyspy (heksy przyległe). 26 stycznia - o ile przetrwamy wysyłamy raport. Zanurzenie i prędkość według ustaleń XO.
XO był zaskoczony:
-I wszystkie obszary przyległe? Do 26 stycznia? To będzie około 1500 mil w obszarze wroga. I to w 6 dni? Musielibyśmy pływać bez zanurzenia w czasie dnia, aby wyrobić się w takim czasie, skipper. Albo - tu zaczął liczyć i gdy skończył zameldował - To zajmie 9 dni, jak się będziemy zanurzać za dnia. Ale jakbyśmy popłynęli z prędkością standardową przez cały czas trwania patrolu, powinniśmy się wyrobić.. Ale to będzie około połowy naszego zbiornika. Mam wyznaczyć taki kurs?
Rejs przebiegał bez najmniejszych problemów. Okręt opuścił planowo Pearl Harbor i bez najmniejszych opóźnień dotarł do granicy 500 mil od Wake. Dalej, poruszając się w zanurzeniu za dnia, zmierzał ku atolowi, do którego dotarł o poranku 21 stycznia. Nad atolem szalała burza, a sztormowa pogoda uniemożliwiała obserwację. Przez peryskop z trudem dało się dostrzec zarys atolu.
XO stał nad mapą atolu i powiedział:
-W zasadzie, co mamy rozpoznać Skipper. Bo do wnętrza atolu raczej nie pozwolą nam wpłynąć przez kanał, a jednostek na kotwicowisku nie dostrzeżemy spoza rafy przy tej pogodzie.
[do mapy. Ciemnoniebieskie - głębokie wody
Jasnoniebieskie - płytkie wody - praktycznie brak możliwości zanurzenia
Ciemnozielone - rafa - nawet w wynurzeniu może się nie dać przepłynąć]
Imię: Konrad
Ulubiona Gra: ARMA 3
Dołączył: 07 Mar 2014 Posty: 91 Skąd: Olkusz
#18 Wysłany: 14 Listopad 2016, 19:24
Odczekamy do lepszej pogody. Może się przejaśni... jak do jutra wieczór się nie polepszy (max operacja do 26) do podpływamy i staramy się rozpoznać to co się uda. Osłona nocy dam niewielką przewagę. Informować i notować o każym okręcie zbliżającym się do wyspy. *Huknął.*
22 stycznia 1942, godzina 8:30
Burza nie kończyła się, jakby zapowiadając starcie, do którego mogło wkrótce dojść, ale jednocześnie utrudniała rozpoznanie, które było jednym z ważnych elementów ataku. USS Trout szedł w zanurzeniu, gdy hydroakustyk wychwycił jakiś dźwięk, zbliżający się od północnego-zachodu.
-Skipper. Brzmi jak kilka jednostek. Szybkoobracające się śruby. Chyba lekkie jednostki.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum