Uwaga ! Uwaga !
W dniu 29 grudnia 2019 roku zmieniliśmy silnik naszego forum PoilshSeamen.
Ze względu na to że dotychczas używany silnik był przestarzały (pracował od maja 2005 roku), był pełen luk i błędów, podjęliśmy decyzję o zamknięciu tego forum i otwarciu nowego.
Stare (to) forum jest dostępne "tylko do odczytu". Nowe zaś wymaga ponownego zarejestrowania użytkownika.
Adres się nie zmienia. Dalej jest to
Peterson kontynuował odprawę, skupiając się na wodach pod Japonią.
-W tym miejscu przekraczać będziecie strefy patrolowe innych okrętów. Będziecie musieli pokonać ten obszar w wyznaczonym korytarzu. W rozkazach zawarte są szczegóły - tu wskazał na teczkę, która leżała na stole za nimi - W tym obszarze nie spodziewamy się japońskiego okrętu podwodnego i patrolujący ten obszar będą poinformowani o potrzebie rozpoznania celu. Wy tego problemu nie będziecie mieć. W waszej strefie będziecie sami.
-Jest jeszcze jedna sprawa. Chatka - powiedział Longstaff.
-A to nie dopiero po ustaleniu marszruty? - zapytał go Peterson, ale Longstaff zaprzeczył.
-No dobra. - powiedział Peterson i wskazał na daleką północ - Aleuty. Wyspa Kiska. Ostatni bastion japoński na tych wodach. Gdy będziecie wypływać, mają tu wylądować siły admirała Kinkaid. Może to spowodować ruch po stronie wroga i jak do niego dojdzie, otrzymacie stosowne wytyczne. Nie jest to jednak spodziewane. Skoro odpuścili Gilberty, to o osamotnioną wyspę raczej wykrwawiać się nie będą.
Resztę odprawy zajęły sprawy wywiadu, łączności i ogólnej sytuacji. Wiele drobnych detali, z których większość potrafiła być niepotrzebna, a zwykle ten 1 kluczowy okazywał się pominięty, jednak to zwykle dopiero w boju okazywało się, który był ważny. Tworzyło to cały stos dokumentów, z którymi Andrev i oficerowie musieli się zapoznać.
Przy wyjściu z odprawy Andrev minął się z następnym kapitanem, Raymondem Bloodem, który miał odprawę zaraz po nim. Niestety, poza grzecznościowym powitaniem i zwykłym "co u ciebie", nie mieli czasu na rozmowę.
Popołudniem Andrev z XO siedzieli nad mapą i szacowali czas patrolu.
-15 września. 3 dni do Midway i bunkrowanie. 18 września... - liczył XO - No, 19 zapewne.
3000 mil. Bez wroga to 9 dni rejsu i trzecia część zbiornika. Drugie tyle na powrót. Około 2 tygodni patrolu w strefie. Czyli jak dopłyniemy 24 września, to gdzieś po 7 października należy wracać do domu, sir.
Można też płynąć ekonomicznej, ale znacznie wolniej. Na dwóch-trzecich... Dwa tygodnie w jedną stronę... Ale potem trzy tygodnie patrolu. Czyli dopływamy na początku października, siedzimy tam do około 20, potem w połowie listopada jesteśmy na Midway.
Natomiast na jednym... 120 mil na dzień... z cztery tygodnie w jedną stronę... Za pół zbiornika w obie strony się obróci... Tu już jednak ograniczy nas raczej ilość zapasów... Ale pod cztery tygodnie patrolu będzie to podchodzić.
No i to wszystko... nie licząc oddziaływania wroga, sir. - powiedział XO. Moim zdaniem trzeba płynąć na 2/3. Trzy tygodnie to chyba wystarczający czas patrolu. Najwyżej możemy wracać na 1 silniku, jakbyśmy musieli dłużej zamarudzić.
Imię: And Pomógł: 37 razy Dołączył: 09 Wrz 2008 Posty: 4398 Skąd: Gůrny Ślůnsk
#87 Wysłany: 8 Grudzień 2019, 18:15
Więc postanowione: 3 tygodnie patrolu, w przypadku sytuacji szczególnej wydłużymy pobyt o ten 1 tydzień. Chociaż nie chciałbym wracać do portu licząc ostatnie krople ropy.
-Aye, sir - powiedział XO i zabrał się za szczegółowe obliczenia. gdy je zakończyć przedstawił raport.
-Więc, wypływamy z Midway około 19 września, czasu lokalnego. 8 dni później, 28 września czasu lokalnego, wpływamy w sektor CG, w którym będzie operować sojuszniczy okręt podwodny. Wejście nastąpi za dnia, o godzinie opuszczenia Midway plus 8 czasu Pearl Harbor. Możliwe opóźnienia. Przejście przez sektory patrolowe "Wody Cesarstwa" CG-CA zajmie nam co najmniej 5 dni i najpóźniej 3 października wpływamy do sektora patrolowego, gdzie planujemy zostać do 24-25 dnia tego samego miesiąca. Planowy termin powrotu do Midway, to 6-7 listopad... Do Pearl w 3-4 dni... I na Dzień Rozejmu* wracamy do bazy.- XO podał raport kapitanowi i dodał - A jak do grudnia nie będzie nas w bazie, to zgłaszają nas... wiadomo gdzie.
*Święto w USA, po 2WŚ zmienione w Dzień Weterana. Akurat w Polsce wtedy mamy Dzień Niepodległości 11 listopada
-To "trzeci" będzie wiedział lepiej, sir - odparł XO - Ja też tylko słyszałem, że był skargi.
Trzeci, zapytany, odpowiedział:
-Tak, sir. Też słyszałem o skargach. Podobno odłączenie zapalnika magnetycznego, po którym spodziewano się takich sukcesów, także nie pomogło. Dalej za dużo torped zawodzi... W bazie mówi się, że chyba nic w tych torpedach nie działa poprawnie.
Tego samego dnia, wieczorem, Longstaff nakazał zebrać wszystkich podwodniaków z dywizjonu, którzy nie byli na przepustce na nabrzeżu przed Bushnellem. Wszyscy zachodzili w głowę, o co może chodzić. Niektórzy uważali, że może chodzi o odznaczenie Kanarona, jednak minęło już tyle czasu, że pompa wydawała się przesadzona. Gdy wreszcie głos zabrał Longstaff, stając naprzeciw załóg, wszystko stało się jasne. Po zwyczajowym zwrocie do wszystkich załóg, dowódca powiedział
-Prezydent Roosevelt kilka dni temu nadał naszemu poległemu koledze, kapitanowi Howardowi Gilmorowi, Medal Honoru. - Longstaff spojrzał na kartkę i czytał - "Prezydent Stanów Zjednoczonych w imieniu Kongresu z dumą wręcza Medal Honoru pośmiertnie kapitanowi Howardowi Gilmorowi - "duma" i "pośmiertnie" zabrzmiały jakby nie pasowały do siebie. Longstaff wydawał się jednak nie zwracać na to uwagi - wraz z następującym uzasadnieniem: Za wybitną waleczność i odwagę ponad obowiązki podczas pełnienia funkcji dowódcy USS Grolwer podczas czwartego patrolu wojennego na południowo-zachodnim Pacyfiku od 10 stycznia do 7 lutego 1943. Odważnie uderzając we wroga, pomimo ciągłych wrogich powietrznych i nawodnych patroli przeciw okrętom podwodnym komandor porucznik Gilmore atakami torpedowymi zatopił jeden japoński frachtowiec, a drugi uszkodził, skutecznie unikając ciężkich ataków bombami głębinowymi po każdym ataku. W ciemności nocy 7 lutego wroga kanonierka zbliżyła się i przygotowała do staranowania USS Glowera. Odważnie manewrując, aby uniknąć katastrofy, Growler staranował wroga z prędkością 17 węzłów, rozpruwając mu burtę. Pod ogniem ciężkich karabinów maszynowych kanonierki komandor Gilmore spokojnie wydał rozkaz opuszczenia pomostu i odmawiając sobie bezpieczeństwa pozostał na pomoście aż jego ludzie zejdą pod pokład. Powalony pociskami, czyniąc wszystko, co w jego mocy w walce z wrogiem, komandor porucznik Gilmore wydał swój ostatni rozkaz oficerowi na pokładzie "Zanurzcie go". USS Growler zanurzył się, poważnie uszkodzony, ale pozostający pod kontrolą i zdołał bezpiecznie wrócić do portu przez dobrze wyszkoloną załogę, zainspirowaną odważnym duchem walki ich zmarłego kapitana. Dzięki swoim szybkim działaniom i dzielnemu duchowi poświęcenia kapitan Gilmore zasłużył na wielki szacunek i podtrzymał najwyższe tradycje Służby Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych. Oddał on dzielnie swoje życie za ojczyznę. - Longstaff podniósł wzrok znad kartki i powiedział:
-Panowie. duch komandora porucznika Gilmora patrzy na nas. Poświęcił swoje życie, aby osoby, które powierzono jego dowództwu mogły wrócić do bazy i walczyć kolejnego dnia z wrogą tyranią. To najwyższe poświęcenie zostało uhonorowane przez prezydenta i kongres, a teraz na nas spoczywa obowiązek podtrzymania jego pamięci. Niech jego duch zawsze płynie z nami, a on patrzy z dumą, jak doprowadzamy do końca naszą wojnę o wolność całego świata do szczęśliwego zakończenia!
Po tych słowach rozległy się brawa.
Tuż przed obiadem 9 września, trzeci zameldował:
-Sir. Otrzymaliśmy rozkazy odnośne uzbrojenia. Kazali nam wyładować 12 torped i na ich miejsce załadować 12 torped Mark 18. Nawet nie wiedziałem, że już na linię trafiły, sir
Andrev słyszał o tych torpedach. Chyba od roku je zapowiadali, a jakoś cały czas miały dotrzeć "wkrótce". Były to torpedy elektryczne, nie zostawiające za sobą zdradzieckiego pasa spienionej wody, ale jednocześnie posiadające mniejszy zasięg i prędkość.
Imię: And Pomógł: 37 razy Dołączył: 09 Wrz 2008 Posty: 4398 Skąd: Gůrny Ślůnsk
#96 Wysłany: 16 Grudzień 2019, 16:49
Ciekawe czy to g... było już sprawdzone w warunkach bojowych. Bo na testach pewnie wszystko grało jak ta lala. Dobra pierwszy, ładujemy. Tylko tak, abyśmy mieli zawsze w wyrzutniach starego i nowego typu.
Taaa.... rybki też musza zapracować na swoją opinię.
14 września 1943, wieczór
Na Barb wszystko było gotowe do najbliższej misji. Zaopatrzenie i uzbrojenie załadowane, paliwo zabunkrowane, załoga zaokrętowana. Zaczynała się ostatnia noc przed wyjściem w morze. Andrev wyłączył radio, niezbyt obecnie zainteresowany mało znaczącymi wiadomościami i ostatni raz spojrzał po raportach. Barb był gotowy do wyjścia w morze
[mój błąd... Coś mnie wydawało się, że Hoe wróci do bazy kilka dni wcześniej]. Nie było tematu.
W świetle wschodzącego słońca Barb opuszczał Pearl Harbor, mijając zatopioną Arizonę, Utah oraz otoczoną koferdamami Oklahomę. W zasadzie, nie licząc stojącego w suchym doku lotniskowca, były to jedyne wielkie okręty w Pearl Harbor.
Wraz z Barbem, jego śladem, wypływał USS Seahorse, okręt klasy Balao, również kierujący się w kierunku wysp Japońskich. Oba okręty miały trzymać się razem aż do Midway, gdzie miały się rozdzielić.
Przy boi czekał już jeden z okrętów wchodzących do Pearl, a Litchfield, zakręcając szerokie koło zapraszał "do stadka" wychodzące okręty. Wracającym okrętem był USS Harder, a wielkie flagi i cyfry 13 000 oznaczały, że miał bardzo udany patrol.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum