Uwaga ! Uwaga !
W dniu 29 grudnia 2019 roku zmieniliśmy silnik naszego forum PoilshSeamen.
Ze względu na to że dotychczas używany silnik był przestarzały (pracował od maja 2005 roku), był pełen luk i błędów, podjęliśmy decyzję o zamknięciu tego forum i otwarciu nowego.
Stare (to) forum jest dostępne "tylko do odczytu". Nowe zaś wymaga ponownego zarejestrowania użytkownika.
Adres się nie zmienia. Dalej jest to
Hardy odetchnął z ulgą. Odwołał alarm bojowy i strzelcy zniknęli pod pokładem. Sam pozostał na pomoście, aby nacieszyć się świadomością, zwycięstwa i bezpiecznego powrotu. Po raz drugi im się udało. Wszystko dobre, co się dobrze kończy.
Do świtu płynęli widząc przed sobą tylko mdłe światło płynącego przed nimi niszczyciela i dopiero o brzasku mogli w pełni dojrzeć ich przewodnika. Stary niszczyciel prowadził ich aż do wieczora.
Choć górujący nad Oahu wulkan dostrzegli już z dala, to brzegi wyspy pojawiły się na horyzoncie tuż przed zmrokiem. Do samej wyspy dotarli, gdy słońce już się schowało, a naprzeciw nich na wyjście przy boi czekały 3 okręty podwodne. W ciemności nie sposób było rozpoznać, co to są za jednostki. Litchfield pożegnał się z prowadzonymi okrętami i zgodnie ze swoim zwyczajem zaczął sygnalizować oczekującym okrętom, aby dołączyły do niego. Tymczasem dwa uszkodzone okręty mogły ruszyć do kanału portowego.
Hardy i Ebert stali na pomoście. Gdy marynarz z wachty pomostowej „wybłyskał” już nakazane przez kapitana podziękowania i pozdrowienia dla Litchfielda, obaj oficerowie spojrzeli w przód. Mingo ze stoickim spokojem, nie zmieniając ich wspólnego, leniwego tempa, posuwał się w stronę widocznego wejścia do kanału.
- Idziemy za nimi. – powiedział James – Wieczór jeszcze młody, to może kapitan „Red” Lynch da się jeszcze w porcie zaprosić do nas na kielicha…
Zostawiwszy za sobą okręty wychodzące na patrol (w tym Raymonda Blooda), dwie jednostki powoli doczłapały do bazy. W tej ciemności nawet nie było widać zatopionych pancerników.
Pomimo późnej pory na nabrzeżu czekało na nich sporo osób. Nie były to tłumy jak za dnia, ale i tak spodziewano się raczej pustego portu. Cumowanie przy mdłym świetle latarek było trudnym zadaniem, ale załoga zdała je celująco.
Gdy położono trap na pokład wszedł komandor Longstaff oraz komandor porucznik Peterson. Po zwyczajowym, marynarskim powitaniu, komandor zapytał:
-Jak udał się patrol? Mam nadzieję, że te... silniki HOR - powiedział z małym zawahaniem, jakby chciał użyć dosadniejszego słowa - nie sprawiły za wielu problemów? Wytrzymajcie z nimi do listopada, a potem sprawa zostanie zamknięta.
Peterson przytaknął mówiąc:
-Już was umówiliśmy ze stocznią na remont generalny i wymianę całej maszynowni. - po czym patrząc na flagę bojową powiedział - Drugi udany patrol, zgadza się?
Gdyby ktoś wcześniej powiedział Hardy'emu, że kiedykolwiek ucieszy się na widok komandora porucznika Petersona, ten zbyłby go tylko wzruszeniem ramion. Teraz okazało się, że niesłusznie. Ku swemu niepomiernemu zdziwieniu James właśnie stwierdził, że widok Petersona sprawia mu niekłamaną radość. Pomyślał, że długi, trudny patrol stanowczo jednak zmienia perspektywę. Ściskając kolejno prawice obydwu dowódców odezwał się:
- Tak jest, komandorze poruczniku! Zaopatrzenie dla partyzantów dostarczone, uciekinier z japońskiego obozu przypłynął z nami i jeszcze na deser jeden, ale spory klopsik. Trochę dostaliśmy w d…, ale udało się wyjść cało. Moi ludzie łatwo się nie poddają. A jeśli chodzi o nasze słodkie… - tu James spojrzał z łobuzerskim uśmiechem na komandora Longstaffa - hmm… HOR-ki, to rzeczywiście jest z nimi kłopot. Spory. I u nas i na USS Mingo. Wozimy ze sobą całe tony części zapasowych, ale tym razem i to nie pomogło… To doskonała wiadomość o wymianie maszynowni. Mam nadzieję, że dostaniemy GM-Wintony… Ale dopiero w listopadzie? Czyżby to oznaczało jeszcze jeden patrol z naszymi słodziaczkami?
_________________ Kilo wody pod stopą !
Ostatnio zmieniony przez PL_Qbik 21 Grudzień 2019, 23:29, w całości zmieniany 1 raz
-Niestety - powiedział komandor porucznik - Jeszcze jeden. Stocznie robią na pełnych obrotach i muszą zwolnić miejsce. A nie tylko wasza para ma problemy. Połowa okrętów, które miałem pod sobą w Europie miała ten problem. I tak będziecie szli w pierwszej turze okrętów z Pacyfiku.
-A przy okazji zmodernizują wasz okręt o obiecane radary - dodał Longstaff - I parę innych drobiazgów. Taki pełen serwis, że wrócicie potem najnowocześniejszym okrętem we flotylli.
Hardy’emu z radości zaświeciły się oczy:
- Muszę się upewnić, panie komandorze – zwrócił się bezpośrednio do Longstaffa – to znaczy, że dostaniemy może wyświetlacz PPI radaru? I może jeszcze radar peryskopowy ST? I batytermograf!? I … i może nawet pięciocalową armatę!? I … i – tu zdusił cisnące mu się na usta bardzo grube przekleństwo – jakieś bardziej niezawodne torpedy?!!! I … i co tam jeszcze nasi wspaniali konstruktorzy w ostatnim czasie spłodzili?
Ta wizja super nowoczesnego wyposażenia Hoe wywołała na twarz Jamesa szeroki uśmiech:
- Jeśli takie frykasy czekają nas w listopadzie, to w ten ostatni rejs z HOR-ami popłyniemy jak na skrzydłach!
-Tak - odpowiedział komandor - Wszystkie nowinki, które wiosną dano na testy i się sprawdziły, mają być montowane. Także i nowy kiosk, ze stacjami działek p-lot, bo że karabinami nikt nie chce walczyć z samolotami, czemu się wcale nie dziwię. Wiadomo, lepiej nie dać się zauważyć, ale w razie potrzeby, to nawet nie ma się zbytnio czym bronić.... tak, więc w przyszłym roku wrócicie na front w najnowocześniejszym okręcie we flotylli... No, chyba, że jakiś nowego standardu ze stoczni dopłynie tu szybciej.
- Bardzo się cieszę, panie komandorze! – myśli Jamesa pobiegły już do kolejnych czynności, które leżały na drodze do nowego, wspaniałego wcielenia jego okrętu – Na razie to Hoe należy się suchy dok. Mam nadzieję, że uszkodzenia kadłuba nie okażą się bardzo poważne i nie będą wymagały bardzo długiego remontu. Załodze należy się odpoczynek. Dowództwu należy się raport i od razu mówię, że nie zostawię w nim suchej nitki na naszych Mk XIV-tkach i ich zapalnikach kontaktowych. Gdyby działały jak należy, mój okręt wróciłby zapewne w dużo lepszym stanie…
Hardy znów zacisnął zęby, żeby nie sypnąć czymś mocniejszym. Gdy się uspokoił, zapytał jeszcze:
- A czy mógłbym się choć wstępnie dowiedzieć gdzie zostaniemy wysłani w tej ostatniej misji z „dziewczynkami”?
-To jest do ustalenia. Teraz sprawne okręty wysyłamy pod Japonię - powiedział Longstaff - A co za problemy mieliście z torpedami? Kaboom wrócił z 2 niszczycielami i 2 frachtowcami i twierdzi, że są OK.
- Być może kapitan Kanaron miał szczęście i dostał sprawne torpedy. My, niestety nie. A przynajmniej nie wszystkie. Odpaliłem kolejno cztery torpedy do nieruchomego celu stojącego w odległości ośmiuset jardów. Wszystkie były 100%-owo celne. I żadna z nich nie wybuchła. Zawziąłem się na ten transportowiec i słałem torpedy jedna po drugiej, zawodząc się na każdej i do ostatnich chwili odwlekając ukrycie się w głębinie przed nadchodzącymi niszczycielami. Przez to mieli nas jak na widelcu i nieźle nam dołożyli! A gdyby pierwsza lub druga z tych cholernych torped łaskawie wybuchła, Japs dawno by zanurkował w ostatni rejs, a i my moglibyśmy bezpiecznie zanurkować dużo wcześniej - zanim eskorta nas wykryła! Szlag!!! Za przeproszeniem gówniany interes z takimi torpedami! Nigdy nie wiemy czy i która zechce uprzejmie zadziałać! Gdybyśmy choć wiedzieli, że wszystkie są do bani, moglibyśmy zmienić taktykę i brać wroga abordażem! A tak – pykamy te buble i nigdy nie wiemy co z tego wyniknie! Jakbym chciał zażyć hazardu, poszedłbym, w mordę jeża, do kasyna! A nie do broni podwodnej, szlag by trafił !!! – Hardy wyparskał gniew nosem i zreflektował się do kogo mówi. – Przepraszam panie komandorze, ale sam pan zapytał… no i mi się ulało…
Obaj przełożeni mieli lekko skrzywione miny, gdy spojrzeli na siebie, ale nie wyglądało, że chodziło im o wybuch Hardego, a raczej o coś innego, zwłaszcza, że Longstaff w pierwszych słowach po chwili ciszy powiedział do Petersona:
-Pójdę z tym do Charliego. Sukces Kabooma, to jakiś przedwybuch. - po czym zwrócił się do Hardego - Podkreślcie to w swoim raporcie. Piszcie bez ogródek, to co tu powiedzieliście. To już jakaś kpina.
Gdy obaj dowódcy oddalili się, na pokład weszli inżynierowie ze stoczni. Oglądali każde uszkodzenie, każdy spaw. Jeden nawet zachwalał, że tu, co ostatnio naprawiał, nie ma śladu uszkodzenia. Jednak opinia głównego inżyniera, zawierająca się w przekleństwach, nie była zbyt optymistyczna.
Pełny raport o czasie i zakresie napraw miał podać w ciągu "do dwóch dni" i sprawdzenia, czy USS Seal zwolnił już suchy dok, czy miał to robić "jutro".
XO zajął się obowiązkami portowymi, podczas gdy kapitan musiał przygotować raport, który miał być tą kropką, która przepełniła czarę...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum