Uwaga ! Uwaga !
W dniu 29 grudnia 2019 roku zmieniliśmy silnik naszego forum PoilshSeamen.
Ze względu na to że dotychczas używany silnik był przestarzały (pracował od maja 2005 roku), był pełen luk i błędów, podjęliśmy decyzję o zamknięciu tego forum i otwarciu nowego.
Stare (to) forum jest dostępne "tylko do odczytu". Nowe zaś wymaga ponownego zarejestrowania użytkownika.
Adres się nie zmienia. Dalej jest to
13:20
-Piękne zwierzęta - rzucił wysoki aryjczyk, do stojących wokoło, po czym opuścił lornetkę. - Piękne...
Stojący obok niego niski brodacz przytaknął, rzucił okiem w stronę wskazywaną przed aryjczyka, po czym znów spojrzał w przeciwną stronę. Reszta osób także tylko przelotnie spojrzałą w tamtą stronę, po czym także wrócili do dalszego spoglądania w swoim kierunku.
-Moglibyśmy dobić do brzegu i rozprostować kości - ciągnął dalej aryjczyk. -poza tym moglibyśmy sobie zrobić z nimi zdjęcia.
-Tak, panie Schmidt, tak - odezwał się nagle ktoś za nim - I jeszcze zaprośmy dziewczyny i organizujmy wycieczki krajobrazowe.
Aryjczyk obrócił sie, wypprostował jak struna i odpowiedział - Kapitanie, ja tylko staram się utrzymać wysokie morale.
Kapitan spojrzał w stronę grupy zwierząt spacerujących w pobliżu brzegu, po czym oparł sieo osłonę mostka i spojrzał na morze.
-Ciekawe, kto zauważył kiedyś tutaj płynący konwój... - mruknął do siebie - Facet był chyba niespełna rozumu!
Od dwóch tygodni U-666 pływał wzdłuż północno-zachodnich brzegów Afryki w poszukiwaniu konwojów płynących do Gibraltaru. Te jednak wcale się nie pojawiały. Jednak kapitan U-123 był pewny, że widział konwój w pobliżu brzegu.
-Żeby chociaż brytyjski samolot sie pojawił - mruknął kapitan, co wywowało zaciekawienie reszty wachty - Mielibyśmy chociaż dowód, że naprawdę tędy pływają...
--- 30 X 1942
3:20
U-Boot typu IXB delikatnie kołysał się na falach. Ocean był bardzo spokojny, a bliskość lądu pozwalała na przerwanie typowej monotonii rejsu. Nawet kapitan w końcu dał się przekonać i skierował okręt w pobliże brzegu. Załoga była bardzo zadowolona, że na chwilę mogli przjeść się po piaszczystej ziemii, schować w cieniu palm i ogólnie zrelaksować. Jednak i ten krajobraz zaczynał stawać sie monotonny. Ciągle wyglądało, jakby byli jedynymi mieszkańcami całego globu. Jedynym znakiem świadczącym, ze tak nie jest były pojedyncze depesze, które docierały do okrętu.
Kapitan leżał na koji po raz kolejny czytając książkę, gdy nagle usłyszał charakterystyczny dźwięk. Nadszedł nowy meldunek. W duszy miał nadzieję, że to odpowiedź na jego ostatni raport. Chwilę później zza zasłony dobiegł go dźwięk pracującej Enigmy. Nie czekał na ciche pytanie marynarza. Wstał z koji, poprawił sweter i odsunął zasłonę. Jego drugi oficer zapisywał na kartce niezrozumiały ciąg znaków. Tylko pierwsze zdanie brzmiało sensownie: "TYLKO DLA KAPITANA U-666"
7:00
Rozpędzony U-Boot rozcinał fale, które gnały mu naprzeciw, zostawiając za sobą długi ślad spienionej piany. Silniki pracowały na pełnych obrotach, nadając okrętowi największą prędkosć do jakiej został stworzony. Pierwszy mechanik zdawał sie być zadowolony z sytuacji. Milczenie, albo cichy warkot silnika działały na niego denerwuąco. Całą załoga czuła, że stało sie coś ważnego. Kapitan wyraźnie sie spieszył.
11:30
-Kapitanie! - odezwał się oficer wachtowy. - Konwój?
-Lepiej - odezwał się kapitan, dumnie stojący na przedzie pomostu - O wiele lepiej - rzucił z drapieżnym uśmiechem, po czym znów spojrzał na rozciągający się przed nimi bezmiar wód. Kapitan po raz kolejny wyciągnął z kieszeni zmiętą kartkę, na której znajdowały się jakieś litery, spojrzał na nią, jak skazany na dożywocie na dokument zwalniający go z więzienia, po czym znów schował do kieszeni.
-Płyniemy do Ameryki - powiedział po chwili
5 XI 1942
15:00
-Gdzie oni są do jasnej cholery! - krzyknął kapitan po raz kolejny badając wzrokiem horyzont. Ocean był bardzo spokojny, a na niebie znajdowało się tylko kilka chmur. Okręt podwodny stał w ciszy. Kapitan co chwila wypytywał o to, czy oficer nawigacyjny dobrze sprawdził pozycję, po czym znów przyglądał się każdemu kawałkowi horyzontu, szukając na nim czegoś. Po długim czasie oczekiwania oficer wachtowy wskazał na południowy wschód.
-Okręt na horyzoncie.
Kapitan przyłożył lortnetkę do oczu i spojrzał w tamtą stronę. W dość dużej odległości malował się ciemny kadłub okrętu podwodnego. Kapitan nie miał wątpliwosci, że to Mleczna Krowa, ale wolał się upewnić.
-Załoga na stanowiska... Bądzcie gotowi do znurzenia...
Jednak im bliżej siebie znajdowały się oba okręty, tym łatwiej było zorientować się, że drugim okrętem jest U-464. Kapitan U-666 odwołał alarm i poprosił o lampę sygnałową.
Kapitan U-464 przeprosił za zamieszanie, tłumacząc się wyjątkową aktywnością pattroli powietrznych nad Zatoką Biskajską. Dużą radość sprawiła mu informacja, że U-666 posiada maksymalny ładunek torped i jedyne czego potrzebuje to żywności i paliwa. Oba okręty zadokowały do siebie i zaczął się powolny transfer ropy. Kapitan U-666 przeczekał aż transfer przestanie wyglądać na chaotyczny i przeszedł na pokład Mlecznej Krowy.
Oficer oczekujący go na pokładzie U-Boota typu XIV pozdrowił go nazistowskim gestem i słowami "Hail Hitler". Wyglądał dokładnie tak, jak się tego można było spodziewać. Idealista, ślepo wierzący w Hitlera i idee nazizmu. Na szczęscie oszczędził kapitanowi nudnej przemowy i od razu przeszedł do rzeczy. Rozkazy były dość proste. U-666 miał udać się do zatoki meksykańskiej i polować na przemierzającą ją konwoje. Kapitan ucieszył sie z tego rozkazu. Był o wiele ciekawszy niż nudny patrol u brzegów Afryki. Pożegnał się z oficerem za pomocą tradycyjnego salutu i wrócił na swoją jednostkę.
18:00
Kapitan U-666 przyglądał się operacji odczepiania węży i po chwili oba okręty znów "były wolne". Kapitan U-464 krzyknął w stronę U-Boota typu IXB
-CHYBA JUŻ NIC TU PO NAS! POWODZENIA! UDANYCH ŁOWÓW!
Kapitan U-666 uśmiechnął się. Dowódcy zaopatrzenia często byli niedoceniani, ale gdyby nie oni, wiele U-Bootów operującyh u brzegów Nowego Świata nie osiągnęło by takich rezultatów. Tak samo oni. Gdyby nie U-464 musieliby wracać do baz w Zachodniej Francji, a tak mogli od razu skierować się do "krainy tłustych tankowców", aby wrócić do Rzeszy w glorii i chwale.
Porucznik Brown rozglądał się wokoło. Pełnił to zadanie od dobrej godziny i zdążyło mu sie już 20 razy znudzić.
-Woda, woda i woda... - mruknął do siebie - Nic tylko woda.
Po raz kolejny spojrzał na kompas i znów zaczął przyglądać się bezmiarowi wód. Nagle jego spojrzenie natrafiło na ciemniejszą plamkę.
-O! Wieloryby. - powiedział do siebie - Ale będzie jazda!
Po czym obniżył lot maszyny i skierował się w stronę ciemniejszych plam. Dopiero wtedy zorientował się, że kieruje swojego Swordfisha wprost na dwa wrogie okręty podwodne.
-CHOLERA! - Krzyknął do siebie, gdy U-Booty otworzyły ogień
CZĘŚĆ II
-ZESTRZELCIE GO! - wrzeszczał dowódca U-666 do swoich podwładnych, gdy samolot przeleciał tuż nad mleczną krową. Członkowie załogi natychmiast rzucili się do broni przeciwlotniczej. Karabiny maszynowe odezwały się z charakterystycznym szczękiem. Pocisk wystrzelony z ciężkiego działka trafił delikatną maszynę w skrzydło, odrywając je od kadłuba. Pozbawiona stabilności, postrzelona maszyna runęła korkociągiem w ocean.
-Skąd on się tu wziął? - zwrócił się do nawigatora, który za pomocą cyrkla odmierzał dystans od poszczególnych baz aliantów. Za każdym razem pomiar wydawał się jeszcze bardziej absurdalny.
-Nie wiem, kapitanie. Nie mógł przylecieć z żadnej z baz.
Kapitan przeklął. Domyślał się, skąd mógł wziąć się samolot na środku oceanu.
18:30
-Kapitanie! Wiadomość z U-111.. - odezwał się radiooperator.
Kapitan jednostki odebrał kartkę, na której znajdowały się słowa meldunku. Sojuszniczy okręt namierzył konwój, w niedalekiej pozycji od U-666. Wewnątrz konwoju zauważono dziwną jednostkę. Prawdopodobnie był to lotniskowiec.
Kapitan podszedł do mapy i zaznaczył pozycję wrogich jednostek. Nie była dalej niż 50 mil od nich.
-U-W-A-Ż-A-J-C-I-E-X-W-R-O-G-I-X-K-O-N-W-Ó-J-X-P-Ł-Y-N-I-E-X-N-A-X-W-S-C-H-Ó-D. - nadał kapitan w kierunku mlecznej krowy. Nie chciał, aby ta bezbronna jednostka spotkała sie z jednostkami eskorty. Na szczęście mieli wystarczająco dużo czasu, aby U-464 mógł zmienić kurs i uniknąć spotkania z konwojem. Jednak obecność samolotów ciągle martwiła kapitana.
19:40
-OKRĘT NA NAMIARZE 300! - krzyknął jeden z wachtowych. Kapitan natychmiast spojrzał w tamtą stronę. Początkowo zauważył tylko cienki słup dymu oraz cienki maszt.
-Cholera.. - mruknął kapitan - niszczyciel!
Oczy całej wachty skierowały się w tamtą stronę. Niszczyciel płynął w przeciwną stronę niż U-Boot. Kapitan wolał jednak nie ryzykować zbyt wiele.
-To pewnie przednia straż konwoju. Ster 30 w prawo. Oddalimy się trochę
Każdy członek wachty co chwila zerkał w stronę wrogiej jednostki, jakby upewniając się, czy niszczyciel nie zauważył U-Boota poruszającego sie wśród bezkresnego oceanu. Kapitan spoglądał na niego przez lornetkę. Niszczyciel wyglądał na klasę Hunt, a przynajmniej był bardzo podobny. Jednak coś nie pasowało kapitanowi. Szybko rozejrzał sie wokoło. Morze było puste. Powrót do wyszukiwania następnych jednostek także nic nie zmienił. Kapitan spojrzał po twarzach załogi i wtedy zrozumiał, co mu nie pasowało.
-Hans - powiedział do niskiego bruneta - Twój sektor przeszukiwania jest po drugiej stronie.
Marynarz wyglądał, jakby skurczył się w sobie. Powiedział tylko "Przepraszam" i wrócił do obserwacji własnego sektora. Kapitan po raz kolejny wrócił do obserwacji niszczyciela, ale zapamiętał sobie o nierozsądnym zachowaniu Hansa. Owszem, nie miał nic przeciwko obserwowaniu niszczyciela, a nie kosztem zupełnego zignorowania prawej burty.
-SAMOLOTY - krzyknął nagle Hans. Kapitan obejrzał się i zrozumiał, że głupota marynarza była fatalna w skutkach. Dwa jednopłatowce podchodziły do nich od północy. Musiały ich widzieć. Kapitan szybko obejrzał się na niszczyciel. Jeżeli piloci ich nie dostrzegli, to otwarcie ognia do samolotów, zdradziło by ich pozycję. Kapitan musiał zaryzykować
-ALAAAARM!!!
Wachta natychmiast rzuciła się do włazu w akompaniamencie rozbrzmiewającego wewnątrz odgłosu dzwonka. Odczekał aż wszyscy znikną we włazie i po raz ostatni spojrzał na samoloty. Zrozumiał, że jego założenia były błędne. Pierwszy z dwóch samolotów już zaczął obniżać lot, aby zaatakować bezbronną jednostkę.
-Scheise! - krzyknął kapitan i przymknął właz. Ten jednak postawił zbyt duży opór i nie chciał się zamknąć. Kapitan przeklinając bezskutecznie próbował trafić właz, gdy jedna z maszyn z charakterystycznym odgłosem przeleciała tuż nad nimi.
Na serio tak dobrze napisałem? Przyznam, że opowiadanko miało początkowo skończyć się w pewnym miejscu, bo... Nie miało to być pełne opowiadanie... Ale zachęciliście mnie Napiszę dalej, jak znajdę trochę czasu (a z tym przed maturą czasami krucho)
Imię: Michał Pomógł: 4 razy Wiek: 43 Dołączył: 16 Lut 2007 Posty: 330 Skąd: Pruszcz Gd.
#7 Wysłany: 28 Marzec 2007, 23:00
opowiadanko całkiem, całkiem. Ja też piszę w wolnej chwili... Jeśli sądzisz, że przyszło Ci to łatwo, a innym się podoba, to radzę Ci - pisz.
Jest jeden niuans... Sam napisałem jedną książke o tematyce wojennej w czasach wojny wietnamskiej i mało kto czyta taką tematyke. Ale przecież pisze się dla własnej satysfakcji, no nie?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum