Uwaga ! Uwaga !
W dniu 29 grudnia 2019 roku zmieniliśmy silnik naszego forum PoilshSeamen.
Ze względu na to że dotychczas używany silnik był przestarzały (pracował od maja 2005 roku), był pełen luk i błędów, podjęliśmy decyzję o zamknięciu tego forum i otwarciu nowego.
Stare (to) forum jest dostępne "tylko do odczytu". Nowe zaś wymaga ponownego zarejestrowania użytkownika.
Adres się nie zmienia. Dalej jest to
U-BOOTY: VIIC (1941) CZAS MISJI: 2 godz
19/12/1942 g. 7:00
POGODA: zachmurzenie umiarkowane, wiatr średni
Niemcy przeprowadzili skuteczny desant na Norwegię. Tym samym zdobyli stale źródła zaopatrzenia w rude żelaza. Utworzenie baz morskich dla U-bootow i przerzucenie do Norwegii sil Luftwaffe zbliża siły niemieckie do pełnej blokady Anglii i zagraża jej inwazja.
Celem operacji "Żelazne skrzydła" jest dostarczenie nielicznym już walczącym oddziałom w Norwegii zaopatrzenia w wylądowanie desantu, który przygotuje możliwość kontrofensywy. Z Anglii wyrusza wiec konwój w którego w skład wchodzi lotniskowiec HMS Attacker.
Dodatkowym utrudnieniem jest pojawiający sie w tym rejonie ciężki krążownik niemiecki, który niczym okręt widmo, wylania sie niespodziewanie z mgły.
Za piec dni Święta. Sprawmy, by były one szczęśliwe dla nas.
---ODPRAWA---
Nasze zadanie jest proste. Mamy skutecznie chronić Norwegię przed jakakolwiek próba inwazji. Jeżeli będzie to możliwe z odsieczą przybędzie wam krążownik Blucher. Do czasu jego przybycia, musicie jednak ciężar bitwy wziąć na swoje barki.
Uważajcie na samoloty i radary.
Powodzenia! PL_Szczur, PL_David
===========
PL_Marco - SURV
-King George V 35 900 t
-Bogue Escort Carrier 14 055 t
-River Destroyer Escort 1 350 t
PL_sygula - SURV
-Fiji Light Cruiser 10 725 t
zyziek_b - KIA NIELICZONY (znaczy sie wywaliło go zanim zaczął się jakikolwiek atak)
Na wstępie powiem tak ze 4 razy (albo 5) stawialiśmy serwer to na zmianę Syguła albo Ja, byliśmy chyba już bliscy rozpaczy że sie to nie powiedzie. Wreszcie się udało i po wielkich trudach ruszyliśmy. Gdy wywaliło Zyzka było już ponad 15 minut więc stwierdziliśmy ze w tym wypadku będziemy kontynuować (chyba obaj widzieliśmy co sie będzie świecić w tej misji).
Stałem na mostku i przykuwałem oczy do szkieł jednej z lornetek gdy na horyzoncie zaczęły sie kolejno wyłaniać sylwetki okrętów wroga. Pilnie szukałem lotniskowca o którym wspominał komunikat w BdU, lecz wzrok przykuł cel o wiele większy, Pancernik. Nie chcąc dużo ryzykować zanurzyłem okręt i zredukowałem prędkość. Minuty mijały kolejno, przez chwilę podziwiać mogliśmy bitwę naszego krążownika Blucher, lecz HMS King George V nie dał mu większych szans, a Ja byłem jeszcze zbyt daleko aby dać wsparcie (a niby pisali ze najpierw to my będziemy pod obstrzałem, ale jak to na wojnie różnie bywa).
Po długo dłuższej chwili, będąc dogodnie ustawionym zacząłem oddawać strzały do pancernika który był do mnie ustawiony lewą burtą względem mojego dziobu. Gdy uderzyła w niego pierwsza torpeda Syguły, Ja byłem już ledwo co po pal.
W tej chwili obaj zdaliśmy sobie sprawę ze zatopienie będzie najprawdziwszą loterią, żaden z nas nie wiedział gdzie jest ten drugi i kiedy i z jakiego kierunku nadlecą torpedy. Smaczku dodawał fakt że pancernik przyjmował jedna po drugiej i mimo wielkiego przechyłu płynął dzielnie dalej. Jakby tego było mało w szyku znajdowały sie jeszcze lotniskowiec i 2 lekkie krążowniki, a i Ja i Syguła mieliśmy jeszcze masę niewypałów i przedwczesnych detonacji (w końcu Norwegia, bogate złoża rudy metalu to i zaburzenia magnetyczne jak najbardziej były, w dodatku morze było dość niespokojne). Każdy z nas musiał przeładować nie jedną torpedę, w końcu po 6 trafieniu pancernik wywrócił sie przez lewą burtę i zatoną. Syguła miał tym razem mniej szczęścia (później rozmawialiśmy że gdyby nie dwa albo jeden niewypał on dokonał by dzieła zniszczenia).
Ja gdy pancernik się wywracał zostałem namierzony przez Niszczyciel i jednocześnie miałem kopie sytuacji z przed kilkunastu minut z tym wyjątkiem że przed dziobem przepływał lotniskowiec na dokładkę pierwszy zameldował o przeładowaniu jednej z WT. Trzeba było działać szybko, odpalałem torpedę jednocześnie wydajać komendę zanurzenia alarmowego. Niszczyciel nie trafił, usłyszałem tez detonacje torpedy ale nie jestem w stanie powiedzieć czy trafiła czy też była to kolejna przed wczesna detonacja. Miałem ochotę jak najszybciej oddalić sie z pola bitwy. Powiedziałem do Finka nawet "że niema już zamiaru wystawiać peryskopu w tej misji" ale 3 sekundy potem dodałem "no zobaczymy co będę mówił jak przeładują mi torpedy i przestana pingować".
Jakbym zgadł pingi ustały, przeładowano torpedy, zrobiło sie cicho. Sonar najbliższy kontakt - statek handlowy, odległość mała zbliża się". Hmm czemu by nie, gotowe 3 torpedy coś by sie jeszcze może trafiło. Po kilku minutach wystawiłem peryskop ponad wodę i przeszły mnie ciarki gdy nie wpakowałem sie prosto pod Troop Transportera, nie było już nawet możliwości oddania strzału gdyż odległość była zbyt bliska. Ale za nim szedł kolejny TT a z dobowych miałem na granicy zasięgu T II lotniskowiec. Rufowa poszła do TT ale chybiła. Kolejne dwie z dziobowych poszły do lotniskowca, jedna eksplodowała przedwcześnie (hm kurde które to już z kolei nie mogłem sie doliczyć) druga nie detonowała. W tym czasie obok mnie przepływał DD w odległości jakiś 400m, ja już chciałem sie zbierać w drogę powrotną, ale pierwszy ponownie zakomunikował że torpeda gotowa do odpalenia. Hm TI zostawi ślad mogą wykryć, albo wóz albo przewóz i padła komenda Torpedo LOS !.
Minęła jakaś minuta albo nawet dwie (kurde albo coś pomiędzy) gdy usłyszałem detonacje, zanim zdążyłem wysunąć peryskop ponad wodę słychać już było eksplozje, gdy "szkło" było już nad wodą lotniskowiec stał w morzu ale było to morze ognia. I znowu Ja miałem tę odrobinę szczęścia więcej bo Syguła miłą kolejne niewypały, na pocieszenie dla niego zatopił lekki krążkownik z ponad 4000m. Ale dla mnie to nie był jeszcze koniec, to miało być najdłuższe 31 minut w SH III odkąd w nie gram. DD był jeden ale tropił do końca i tropił dobrze, gdy w końcu dostałem celną serie miałem przecieki w przedziale torpedowym na rufie i na dziobie, okręt nabierał wody integralność spadła do 58% gdy ja walczyłem o uratowanie okrętu DD szykował sie do kolejnego ataku, lecz tym razem atak nie był tak celny jak ten poprzedni a moja odpowiedz była jednoznaczna co widać na screenach.
Nie lubię takich misji, albo raczej takich chwil bo niby jesteśmy w jednej drużynie ale przykro sie jednak robi gdy kompan ma mniej szczęścia, wiem jak to jest bo byłem niejednokrotnie w podobnej sytuacji. Była to loteria.
Wielkie wyrazy szacunku dla Syguły bo nie miałbym takiego wyniku gdyby nie praca zespołowa co prawda skromnego ale jednak "wilczego stadka". I naprawdę po części to też jego sukces i naprawdę zachowanie i opanowanie z jakim to przyjął było godne podziwu, bierzmy przykład z takich ludzi bo grając w SH III wielu z nas czasem o tym zapomina, że to zabawa, że gra jest dla nas a nie odwrotnie.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum