Uwaga ! Uwaga !
W dniu 29 grudnia 2019 roku zmieniliśmy silnik naszego forum PoilshSeamen.
Ze względu na to że dotychczas używany silnik był przestarzały (pracował od maja 2005 roku), był pełen luk i błędów, podjęliśmy decyzję o zamknięciu tego forum i otwarciu nowego.
Stare (to) forum jest dostępne "tylko do odczytu". Nowe zaś wymaga ponownego zarejestrowania użytkownika.
Adres się nie zmienia. Dalej jest to
Już sam fakt, że Urlika ściągnięto w przyspieszonym tempie z urlopu nie świadczył o niczym dobrym. Jedynym dobrym faktem było, że U-44 był gotów do rejsu. Ledwo zdażył przywitać się z dowódcą flotylli, ten natychmiast kazał mu pojechać z nim na nabrzeże, gdzie właśnie wracał do portu U-104. Dopiero po drodze wyjaśnił kapitanowi, że jest rozkaz wypuścić w morze jak najwięcej U-Bootów w dniach 21-24 grudnia, aby w Nowy Rok zacząć potężne uderzenie. Ale nie po to ciągnął go na nabrzeże. Fischer powiedział, że nowa seria zapalników działa bardzo dobrze i chciał, aby kapitan zobaczył to na własne oczy.
I rzeczywiście, było co oglądać. U-104 wpływał do portu udekorowany jak choinka. 11 proporczyków (1 większy) świadczyło o 10 zatopionych celach. Fischer podał Urlikowi lornetkę, aby sam mógł się przyjrzeć. Na większym proporcu powiewała cyfra 66 000.
Fischer dodał:
-Teraz wreszcie można zacząć walczyć. Zapewniam cię, że teraz kłopoty z torpedami się skończyły. A teraz racz mi wybaczyć, muszę powitać Jürsta. Mój adiutant odwiezie cię i przekaże ci rozkazy.
Wkrótce kapitan znalazł się znów w biurze i otwierał kopertę z rozkazami:
Kapitänleutnant Ulrik Bulgot
U-Boot ma przygotować się do wyjścia w morze dnia 22 grudnia 1940 roku.
Udacie się do sektorów AM1 i AM4, gdzie będziecie polować na Aliancką Żeglugę
Liczę, że wypełnicie sumiennie wasze zadanie.
Korvkpt. Heinz Fischer , 2 Flotylla U-Bootów
Do obrazka poniżej:
Torpedy nie umiejscowione na polach, proszę rozłożyć po magazynach wewnętrznych i zewnętrznych. Pozostałe (wolne) pola można zapełnić według uznania (proszę nie przejmować się kierunkiem torpedy. Można je obracać w porcie).
Imię: Marek
Ulubiona Gra: życie
Wiek: 53 Dołączył: 04 Sty 2010 Posty: 490 Skąd: Szczecin
#2 Wysłany: 10 Październik 2014, 17:56
Zamieniam z przodu 2 torpedy na elektryczne, a tamte do magazynu. Reszta torped elektrycznych z parowogazowymi pół na pół.
ustalam trasę:
BE65
BE26
AM44
dalej juz wolno patrolując do AM17 jesli nic sie nie wydarzy
edit: "Ciekawe co dowództwo myśli o zadyszce Luftwaffe w bitwie o Anglię, bo mi to nie wygląda na czekanie na lepszą pogodę, tylko na solidne baty. A podobno Londynu juz nie ma i kapitulacja brytyjczyków jest przesadzona jak mówią nasze gazety." - pomyslal Ulrik, ale nie odważyl się zapytać głośno.
Ostatnio zmieniony przez majama 10 Październik 2014, 18:02, w całości zmieniany 1 raz
24 Grudnia 1940 roku, godzina 22:13
Kapitan siedział przy radiu i starał się złapać jakąś rozgłośnię nadającą muzykę. W ciągu ostatniej godziny złapał Brytyjską rozgłośnię, ogłaszającą rozbicie Włoskich Sił w Cyrenejce i zajęcie portów w Bardii i Tobruku. Kapitan żałował, że nie miał mapy Morza Śródziemnego, aby zobaczyć o jakich portach mówili. Te odległe nazwy niewiele mu mówiły, poza samym faktem istnienia takich portów nad Morzem Śródziemnym. Nagle drugi oficer, zawołał go na mostek, gdyż "zbliża się zaciemniony okręt!"
Kapitan zostawił radio i wdrapał się na mostek. Drugi wskazał ciemny, szybko zbliżający się cel. Nie szedł jednak prosto na nich, a po prostu uparcie i szybko przecinał ich kurs. W ciemności ciężko było odróżnić cokolwiek, ale wielkość jednostki świadczyła, że pancernik, albo ciężki krążownik. Odległość miedzy nimi z każdą chwilą malała.
Żadna jednostka RN nie pasowała do wyglądu. Nagle jeden z matrosów zameldował:
-Panie poruczniku. To chyba Admiral Hipper.
Pierwszy podniósł lornetkę, obejrzał sylwetkę i przytaknął:
-Zgadza się. Widziałem go w Rzeszy. To nasz. - po czym zwrócił się do kapitana - Herr Kaleun. Jednostka rozpoznana jako ciężki krążownik Admiral Hipper.
Od strony Hippera odpowiedzieli sygnałem rozpoznawczym i wywiązała się krótka rozmowa, z której poza życzeniami udanego polowania i wesołych świąt nie wynikało nic istotnego.
Święta minęły bez żadnych znaczących wydarzeń, aż wreszcie 26 grudnia późnym wieczorem otrzymano wiadomość z U-103 do BdU meldującą o prezencie w postaci 4 statków, w tym tankowca zatopionych z konwoju idącego na zachód od Wielkiej Brytanii.
Nieszczęśliwie konwój właśnie wpływał na obszar przeznaczony na polowanie przez Włoskie okręty podwodne.
Kapitan spojrzał na mapę. Byliby w stanie dosięgnąć konwój w przeciągu kilkunastu godzin, o ile BdU wyraziłoby zgodę na wejście U-Boota do włoskiej strefy. Od czasu incydentu między U-49 i Finzi okręty trzymały się po dwóch stronach linii rozgraniczającej i bez rozkazu dowództwa nie mogły jej przekraczać.
Imię: Marek
Ulubiona Gra: życie
Wiek: 53 Dołączył: 04 Sty 2010 Posty: 490 Skąd: Szczecin
#8 Wysłany: 12 Październik 2014, 15:49
Czemu to Włosi nie siedza na morzu Sródziemnym tylko maja zajmowac srodek Altantyku tworząc dziure do omijania dla niemieckich jednostek to nie potrafie zrozumieć. Islandia jest teraz włoska?
Takie wymysły skazuja nas na pływanie pod samolotami brytyjskimi przy brzegach Anglii co jest conajmniej dziwne. Nie zamierzam uznawac żadnych linii podziału.
Idziemy szybko na zachód, kurs 280. Co 6 godzin silniki stop i nasłuch otoczenia na hydro. Nasz okręt może scigac wroga az do amerykańskich portów.
U-44 przebijał się przez ciemne wody Atlantyku, gdy odebrano nową wiadomość. To BdU pozwalało U-103 na wejście do "włoskiego" obszaru. Przed chwila złapano namiar na "prawdopodobnie parowiec".
-Czy nie powinniśmy też poprosić o zgodę na wejście do strefy włoskiej, Herr Kaleun? - zapytał drugi OW, obsługując enigmę.
-Bardziej mi chodziło, aby nas nikt nie ustrzelił z naszych - mruknął oficer, gdy został sam i pisał treść wiadomości. Odpowiedź była pozytywna, choć z dopiskiem:
"Następnym razem przy możliwości ataku, meldować od razu, bez żadnej zwłoki".
Po kilku godzinach nad oceanem zapadła mgła. U-44 raz płynął pod woda, raz na wodzie, kierując się ku "wyraźnemu odgłosowi parowców i co najmniej jednego eskortowca". Wreszcie, około 15:30 mgły zaczęły się podnosić, a oczom załogi wachtowej ukazał się oddalony o 2-3 mile samotny parowiec. Kapitan już się cieszył z łatwego łupu, gdy nagle pierwszy zameldował:
-Eskortowiec, trawler lub kowerta, 330!
Kapitan spojrzał w tamta stronę. Mały okręcik płynął śladem parowca, jak małe kaczatko za matką.
Imię: Marek
Ulubiona Gra: życie
Wiek: 53 Dołączył: 04 Sty 2010 Posty: 490 Skąd: Szczecin
#12 Wysłany: 13 Październik 2014, 23:03
Eskortowiec przy pojedynczym statku?
Zatoczymy łuk we mgle aby ich wyprzedzic i wyjsc na pozycje ataku. Eskorta idzie z tyłu wiec parowiec z przodu jest chyba niebroniony.
Jak zajmiemy pozycję w dzień to atak torpedowy z zanurzenia, jesli w nocy to z powierzchni, średnia odległość, 2 torpedy z tylnych wyrzutni i od razu zwiejemy do przodu oddalając sie od miejsca ataku.
Lepiej by pasowało w nocy z racji załadowanych torped parogazowych, ale może ta mgła wszystko troche ułatwić.
Oby widocznośc pozwoliła na atak.
Po pół godzinie U-44 był na dobrej pozycji do ataku, o ile parowiec nie skręci. I tu zdarzyła się rzecz niespodziewana. Oba statki szły prosto.
Pierwszy zameldował gotowość do ataku i zwrócił uwagę, że za godzinę powinno się już ściemniać i mogą spróbować poczekać do zmroku.
Imię: Marek
Ulubiona Gra: życie
Wiek: 53 Dołączył: 04 Sty 2010 Posty: 490 Skąd: Szczecin
#14 Wysłany: 14 Październik 2014, 16:16
Tak, poczekajmy do zmroku, atak na powierzchni da nam wiekszą precyzje ataku, mobilność w wycofaniu i wykluczy wypatrzenie sladow gazow napedowych torped przez cel.
-Pierwsza poszła kapitanie! - zameldował drugi oficer z dołu, gdy tylko podoficer przekazał meldunek. Torpeda zostawiała za sobą fosforyzujący ślad, widoczny wyraźnie z bliskiej odległości, ale rozmywający się w oddali. Syk sprężonego powietrza świadczył o drugim odpaleniu, ale ślad torpedy nie pojawił się. Po chwili z dołu przyszedł meldunek:
-Bieg w wyrzutni! Torpeda utknęła!
-Silniki stop! - rozkazał kapitan. Bieg w wyrzutni był jednym z koszmarów U-Bootów. Torpeda była wciąż (przynajmniej w większości) w wyrzutni, ale jej głowica już znajdowała się w wodzie. Niewielkie śmigiełko zapalnika obracało się popychane ruchem okrętu grożąc, że torpeda uzbroi się w wyrzutni, co mogło skończyć się nawet jej eksplozją. Dla torped rufowych taki zabieg nie był zbyt ryzykowny, gdyż pęd okrętu obracał śmigiełko przeciwnie, a na dodatek zapalnik kontaktowy nie był tak wrażliwy, jak magnetyczny. Jednak ryzyko obrotu systemu uzbrajania we właściwą stronę istniało . Jedyne, co można było zrobić, to zatrzymać okręt i wypchnąć torpedę z wyrzutni. To nie było jednak takie proste w przypadku torpedy parogazowej. Para używana do napędu wydostawała się do wyrzutni i otwarcie jej mogło spowodować "odstrzeleniem" tłoka. Procedura awaryjna mówiła "poczekać, aż torpeda przestanie biec i ją wypchnąć". Ten kto pisał tą procedurę nie wiedział chyba, że torpedy odpala się podczas walki, gdy nie można sobie pozwolić na takie luksusy. Nagle, kilkanaście sekund po odpaleniu okrętem lekko zatrzęsło i za nim pojawił się biały ślad. Ciśnienie pary wreszcie oswobodziło zakleszczoną torpedę i ta ruszyła w wyznaczonym kierunku. Zbyt późno jednak, aby osiągnąć trafienie.
-Pierwsza za ile?
-40 sekund, Herr Kaleun!
-Cała naprzód! Oddalamy się.
U-Boot zostawiał za sobą ślad spienionej wody, gdy oddalał się od celu. Pierwszy spoglądał na cel przez lornetkę operaty o mocowanie UZO. Co chwilę poprawiał kąt patrzenia zgodnie z namiarem i zaczął uśmiechać się.
-Wchodzi w tor torpedy!
Z trudem dało się zobaczyć ślad torpedy zbliżający się ku parowcowi. Kapitan nie chciałby zakładać się, w jakiej odległości od parowca znajdowała się torpeda. Ale sekundy mijały, a nic się nie działo. Parowiec szedł dalej.
Wyjście na nową pozycję okazało się jednak trudniejsze. Wraz z nastaniem ciemności oba cele zaczęły zygzakować, utrudniając zajęcie pozycji. Jakby wiedzieli, gdzie jest U-44. Po kilku godzinach kapitan uznał, że musi spasować i złapać trochę snu, zostawiając wyjście na pozycje załodze.
-Dokąd on płynie? - przeklinał drugi, gdy nadeszła jego kolej na przejęcie okrętu - Na wschód płynął, na zachód też, na północ, na południe!
-Może się zgubili i szukają znaków orientacyjnych? - zapytał bosman
-Tak. Wielkiej litery K z nazwy Atlantyk unoszącej się na wodzie!
Jednak zabawa w kotka i muszkę trwała całą noc. Kapitan zdążył złapać trochę snu, wypić kawę, a U-44 ciągle ganiał się za celem, aż nagle stał się cud. Parowiec zaczął płynąć prosto.
-Może miał uszkodzony kompas oraz ster i czekał na słońce? - zaproponował rozwiązanie zagadki nawigator. - Nie widać gwiazd, to łatwo mógł zejść z kursu.
Jednak jego wywody nie brzmiały zbyt przekonująco. W przeciągu nocy w linii prostej parowiec pokonał ledwo 6 mil, zataczając wielkie koło.
-Q-Ship? - zapytał sam siebie pierwszy, gdy przejął wachtę.
Torpeda biegła prosto do celu, który nawet nie próbował zygzakowac, trafiając okręt wprost w śródokręcie. Cios musiał dostać się do maszynowni, o czym świadczyła ogromna ilość dymu wydobywająca się z dziury po tym, jak opadła spieniona woda.
Ale nie było czasu na przyglądanie się. Korweta ruszyła do ataku podążając za śladem torpedy aż do U-44, który ratował się zanurzeniem. Pierwsza salwa bomb porządnie wytrzęsła okrętem i spowodowała całe następstwa. U-Boot zostawiał ślad ropy. Korweta trzymała się przez cały dzień w pobliżu U-44, co raz rzucając dość celną bombę głębinową, szczęśliwie nie wyrządzając większych szkód. Początkowa radość z odgłosów tonącego frachtowca przerodziła się w długotrwałą grę nerwów. Wreszcie, gdy bomby na korwecie się skończyły, a zapadająca ciemność i nadciągający sztorm uniemożliwiła pogoń za uciekającą plamą ropy, kapitan korwety musiał odpuścić.
U-44 wynurzył się na wzburzonym morzu. Jeszcze przed świtem udało się doprowadzić wykończoną załogę (i U-Boota) do stanu używalności. Doświadczony mechanik, przypięty pasami do kilku członków załogi od razu ruszył na poszukiwanie dziury w zbiorniku. Był pewny, że takowa musiała być i nie mylił się. Dziura została zatkana.
O świcie kolejnego dnia, tylko całkowicie niesprawne działo pokładowe i brak jednej torpedy w magazynie dziobowym wskazywał na to, że doszło do spotkania z wrogiem.
W tym czasie U-44 jednak....
(dokończ, przy okazji wybierz torpedę do załadunku. Pamietaj! Nadciąga sztorm!)
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum