Uwaga ! Uwaga !
W dniu 29 grudnia 2019 roku zmieniliśmy silnik naszego forum PoilshSeamen.
Ze względu na to że dotychczas używany silnik był przestarzały (pracował od maja 2005 roku), był pełen luk i błędów, podjęliśmy decyzję o zamknięciu tego forum i otwarciu nowego.
Stare (to) forum jest dostępne "tylko do odczytu". Nowe zaś wymaga ponownego zarejestrowania użytkownika.
Adres się nie zmienia. Dalej jest to
Imię: Mati
Ulubiona Gra: Attack the Warship, SH, FSX, IL-2 Pomógł: 4 razy Wiek: 28 Dołączył: 03 Maj 2013 Posty: 4620 Skąd: Katowice
#81 Wysłany: 25 Lipiec 2015, 12:51
Niech czynią swoją powinność. Czy któryś z U-Bootów potrzebuje torped? Możemy przekazać 4 torpedy (jedna rufowa, trzy dziobowe). Nadajcie meldunek, że wracamy do bazy.
Odpowiedź z innych U-Bootów była negatywna. U-104 idący w morze miał komplet torped, a U-517 co prawda nie miał torped, ale "jakbyśmy spotkali się pod Argentyną, to bym chętnie je przyjał" - jak przekazał kapitan Hartwig - "ale teraz to jesteśmy za daleko. A szkoda, bo wróciłbym z setką tysięcy".
Podczas tej rozmowy błyskowej, lekarz z U-517 podszedł do kapitana von Kanarona
-Herr Kaleun. Ci marynarze potrzebują ciągłej pomocy, a widzę, że nie macie medyka na pokładzie. Możecie poprosić mojego kapitana, aby pozwolił mnie zostać z wami na czas powrotu do Francji? I tak wracamy po udanych łowach, to chyba tydzień beze mnie przeżyją.
Hartwig prosił o chwilę na naradę z oficerami. W tym czasie dwóch pozostałych chirurgów powoli zbierało się do płynięcia na własne jednostki i rozmawiali. Adolf kątem ucha słyszał ich rozmowy.
Najpierw zapytano medyka z U-517 o łowy pod Argentyną. Okręt upolował prawie 10 statków o tonażu przekraczającym 50 000 BRT i brakło im torped. Później rozmowa zeszła na U-104, co pół roku spędził w doku i kapitana Jürsta, który nie schodził z linii. Medyk z U-104 odparł:
"Służę pod Jürstem od początku i powiem, że to prawdziwy wojownik głębin, nie taki jak niektórzy tchórze. To ciężka wojna. Wielu kapitanów, gdy tylko usłyszy "możesz wylądować za biurkiem", natychmiast rzuca dowodzenie i biegnie tam. Jürst, Matsumo, Kretchmer, a nawet Mungler, którego siłą wyrzucili z dowodzenia za biurko. Ich wszystkich łączyło oddanie służbie. Jürst jest chyba ostatnim takim kapitanem... A zaczął to wszystko Looff (dowódca 2 flotylli, do której notabene należy U-104, dop. Finka)... A potem poszło dalej.. Jak się nazywał ten z pierwszych siódemek. Co krzyż na tym starym okręcie dostał...."
-Von Dresky - dodał medyk z U-462 - Teraz dowodzi w Breście
-Właśnie. Dresky, Cohausz, Hjacynt i ten, co tylko 2 jednostki za 100 tysięcy.... wszyscy stchórzyli za biurko!
Adolf zastanowił się. Dwie jednostki za 100 tysięcy? Nie słyszał o takim kapitanie... Jego brat zatopił 100 000 BRT w 4-5 jednostkach, ale takim, co zatopił dwie jednostki i uciekł za biurko nie słyszał. W tej chwili nadeszła odpowiedź błyskowa z U-517.
"Zgoda. Niech chirurg przypłynie po swoje rzeczy"
Wszyscy trzej doktorzy odpłynęli jednym pontonem, który rozwiózł ich na jednostki, a potem wrócił z doktorem na U-356. Gdy chirurdzy odpływali, Adolf słyszał jeszcze końcówkę ich rozmowy, gdy sie oddalali. Jego nazwisko przykuło jego uwagę:
-... Ten z 2 statkami, to von Kanaron - powiedział doktor z U-517
-Tak, ten! Jak takich mamy rycerzy, to nie dziwota, że przegramy wojnę.... - powiedział doktor z U-104 - Gdyby mieli honor to by..... opuścili........... - reszta słów ginęła w odgłosach morza.
Choć rozmowa nie tyczyła się jego, to jednak ubodła go, gdyż skierowana była w jego rodzinę.
Wkrótce doktor z U-517 (Klaus Weiss) zjawił się na pokładzie i wszystkie U-Booty (poza Mlecznymi Krowami) mogły skierować się do swoich punktów przeznaczenia.
(Doktor na pokładzie. 2 marynarzy ocaleje. 1OW umrze w przeciągu k20 godzin)
Idący na południe sztorm złapał U-356 na podejściu do zatoki Biskajskiej. Okrętem rzucało na wszystkie strony, jak podczas bombardowania, ale obecność lekarza na pokładzie podniosła morale załogi, jak i ulżyła w cierpieniach ciężko rannym. Ostatniego dnia miesiąca, pomimo usilnej pomocy, zmarł także pierwszy oficer. Atlantyk gęstymi opadami opłakiwał śmierć człowieka, a fale zdawały się chcieć zabrać ze sobą cały okręt, niczym żelazną trumnę.
3 grudnia 1942 U-356 był w połowie drogi przez Biskaje. Załoga była rozradowana, że święta spędzą na lądzie, ale ciągle od spokojnej atmosfery świąt oddziała ich połowa zatoki...
Gdy wieczorem 4 grudnia 1942 U-356 czekał na przybycie trałowca, naprzeciw okrętu wyszła cała gromada jednostek. Trałowiec, niczym kwoka kurczętami, otoczony był przez wypływające z bazy U-Booty. Choć widok tak wielkiej ilości jednostek był zaskoczeniem, to jednak Adolf dobrze wiedział z radia, gdzie płyną te okręty. Do wybrzeży Francuskiej Afryki Północnej, gdzie przed kilkunastoma godzinami wylądowały wojska aliantów.
Gdy trałowiec zaczął wykręcać, posyłając aldisem sygnał, aby U-356 szedł za nim, pozostałe okręty na pełnej szybkości marszowej kontynuowały rejs. Adolf zwrócił uwagę na jedną zasadniczą różnicę, która różniła jego okręt od tamtych. Zarówno na kioskach, jak i w ogródkach zimowych przy działkach przeciwlotniczych stali załoganci gotowi do ich obsługi. Takie wyjście okrętów na pewno nie pozostało niezauważone, a z drugiej strony siła ognia takiej małej floty U-Bootów musiała dać niejednemu pilotowi do myślenia.
Zapadał zmrok, gdy okręt wpłynął do bezpiecznego schronu, gdzie na Adolfa czekało kolejne zaskoczenie. W Bunkrze powitał go nie tylko dowódca flotylli, ale także i przeniesiony w stan spoczynku wiceadmirał Karl Dönitz. Lew jako pierwszy wszedł po trapie, gratulując kapitanowi bezpiecznego powrotu do bazy, mimo strat w załodze i poważnego uszkodzenia okrętu. Andreas również powitał Adolfa i wkrótce cała czwórka (powiększona o nieznanego Adolfowi porucznika) ruszyła w kierunku zabudowań bazy.
Po krótkiej jeździe do zabudowań bazy przez zaciemnione miasto, nastąpiło zwyczajowe pożegnanie, ale jedna rzecz różniła się od przyjętego zwyczaju. Podczas gdy Andreas i Lew udali się w swoją stronę, porucznik dotrzymał towarzystwa Adolfowi. Dopiero gdy dawny BdU zniknął z pola widzenia, przedstawił się jako "łącznik z 13 flotylli". W skrócie wyjaśnił Adolfowi zmiany, które nastąpiły podczas jego patrolu. Już sam fakt, że 13 flotylla nie powstała w St. Nazarie, tylko w Norwegii odcinało go od możliwości służby pod starszym bratem. Ale informacja, że podobno 11 flotylla ma przejść do zadań obronnych nie działało pokrzepiająco. Z ust porucznika wyglądało na to, że wojna handlowa dla niego już się skończyła. Porucznik na koniec rozłożył ręce i dodał:
-Ale to już w rękach Fregattenkapitäna von Hyakintosa".
Gdy nad ranem Adolf zabierał się za redagowanie raportu, dotarły do niego także wieści ze stoczni. Stan okrętu oceniono na kiepski i przewidziano zakończenie napraw za 2-3 miesiące.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum