Uwaga ! Uwaga !
W dniu 29 grudnia 2019 roku zmieniliśmy silnik naszego forum PoilshSeamen.
Ze względu na to że dotychczas używany silnik był przestarzały (pracował od maja 2005 roku), był pełen luk i błędów, podjęliśmy decyzję o zamknięciu tego forum i otwarciu nowego.
Stare (to) forum jest dostępne "tylko do odczytu". Nowe zaś wymaga ponownego zarejestrowania użytkownika.
Adres się nie zmienia. Dalej jest to
28 grudnia 1942. 14:00
"Percifield to jednak biurokrata" - myślał Alan przez całą noc. Specjalnie spieszył się, aby być w Pearl Harbor dzień wcześniej i jedyne co usłyszał, to, że dowódca przyjmie go dopiero następnego dnia... I to o 14:00.
Komandor porucznik Percifield, powitał Alana ciepło, jakby nie dostrzegając tego, co wydarzyło się wcześniej. Zaprosił Alana, aby usiadł i jakby nigdy nic zapytał, co u rodziny, czy urlop był udany i nawet zdobył się na żart, że jak tak dalej Alan co patrol będzie latał do USA do Marynarka zbankrutuje na nim. Wreszcie przeszedł do ważniejszej części:
-Komandorze poruczniku Firth, miałem sporo problemów, aby zdobyć dla was odpowiedni obszar łowiecki, zwłaszcza, że 22 DOP zajęła obszar Karolin i Marianów.... Ale "zwolniło się" miejsce i chciałbym was wysłać tutaj. - powiedział zataczając palcem na mapie obszar, na południe od Guam - Droga z Marian do Truk oraz dobrze wam znana wyspa Guam. Co wy na to?
Imię: Michał
Wiek: 32 Dołączył: 31 Mar 2014 Posty: 1088 Skąd: Pozek
#2 Wysłany: 19 Marzec 2017, 22:44
- Komandorze,, po ostatnim patrolu, mogę powiedzieć jedno, jestem za całym sercem - uśmiechnął się Alan. On chyba też starał się nie pamiętać poprzednich niesnasek z komandorem, wszystko to było problemem wadliwych torped i sprawa mogła znów wy0płynąc, lecz na razie nie zamierzał się tym przejmować. - Komandorze, proszę dać mi znać jeśli sprawdzone zostanie moje przypuszczenie w sprawie torped kontaktowych iż mają krótszy zasięg. Jestem ciekaw czy to był na pewno powód nieudanego ataku.
Felix siadł do mapy, gdy tylko Alan streścił odprawę. Kreślenie nie trwało długo.
-To całkiem dobra lokalizacja, skipper. Dwa tygodnie w jedną, dwa tygodnie w drugą i trzy tygodnie patrolu pomiędzy.... Plus rezerwa paliwa na 3 dni. Prześlizgniemy się jak ostatnio pomiędzy Wake i wyspami Marshalla i powinno być bezproblemowo.
Okręt opuścił bazę w Pearl Harbor we wtorek, 29 grudnia, wczesnym popołudniem w towarzystwie niszczyciela, który dotrzymał okrętowi towarzystwa aż do wieczora. Noc minęła bez większych przeszkód.
Tuż przed świtem, gdy życie na okręcie powoli koncentrowało się na zapachach z mesy, gdzie kuk szykował śniadanie, operator radaru zameldował:
-Skipper. Kontakt lotniczy. 4 mile.
Rozkaz jednak okazał się trudny do wykonania. W ciemną noc, tylko radar wykrywał samolot i dopiero o świcie udało się dostrzec w oddali krążący samolot. Ten nie zbliżał się jednak do okrętu podwodnego, to znikając, to pojawiając się na horyzoncie przed okrętem. Felix stwierdził:
-To zapewne nasz. Pewnie lotnicy też mają jakiś radar i w nocy nas odnalazł.
Samoloty jednak nie zbliżały się do okrętu podwodnego, wymieniając się tylko, gdy jeden wracał do bazy. Samoloty pojawiły się także i 31 grudnia około południa, ale później okręt został sam...
To był długi rejs po pustym oceanie. Odkąd ostatni raz rozstali się z sojuszniczym samolotem, nie napotykali nikogo. Wreszcie, 13 stycznia, dotarli na krawędź strefy patrolowej. Felix rozłożył mapę okolicy i powiedział:
-W którym miejscu się zaczaimy na wroga, skipper?
Radar to wspaniały wynalazek - z tym zgadzał się na pokładzie każdy - ale dobra wachta jest warta więcej - dodawał pierwszy oficer. I miał rację.
Całość zaczęła się blisko północy, gdy księżyc zaczął wynurzać się zza horyzontu. Wtedy to wachta dostrzegła coś podejrzanego na tarczy. Wyglądało to jak dym. Radar obecność celu potwierdził chwilę później. Czy operator zaspał, czy rzeczywiście wykrył go po wachcie pozostawało zagadką, dość, że gdy obudzono Alana, okręt na pełnej mocy zbliżał się do wroga. Kawę podano już na pomoście, gdzie Alan obserwował cel, który pojawił się na tarczy księżyca. Jakby byli dwie mile bliżej, mogliby zaatakować nawet z zanurzenia, jednak tarcza księżyca cały czas się podnosiła, a wróg znikał w ciemności przed wzrokiem... ale nie przed radarem.
Jednak zanim wróg skrył się przed wzrokiem w ciemności, Alan mógł dobrze się przyjrzeć celom. Był to mały konwój. Dwa statki, które pilnowały trzy eskortowce. Dwa z nich wyglądały na niszczyciele, natomiast trzecią jednostką był jakiś uzbrojony kuter, jednostka o znikomej sile ognia. Felix uśmiechając się powiedział:
-Skipper. Nasz pierwszy łup.
Kilkanaście minut później:
-Minus 10.... Minus 15... Minus 20... - odliczał Felix, ale żadna eksplozja nie następowała. Hydrolokacja wskazywała, że wróg jest idealnie na namiarze, ale nic się nie działo. Gdy Felix doliczył do minus czterdziestu, przestał liczyć i zaskoczony powiedział:
-Pudło, skipper?
Cztery szarpnięcia i cztery rybki w wodzie, mknące do celu. Felix tym razem miał ciut mniej zapału, gdy liczył sekundy do trafienia.
-30 sekund... 20 sekund...
I wtedy jak grom z jasnego nieba spadł meldunek z hydrolokacji:
-Skipper. Tu hydro. Cele zmieniły kierunek. Oddalają się od nas.
Skoro hydro to wykrył, to oznaczało, że torpedy płynęły w siną dal... i tylko łutowi szczęścia mogliby zawdzięczać jakiekolwiek trafienie. Felix westchnął i odłożywszy stoper powiedział:
-Co za pech... To już 8 torped i nic!
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum