Uwaga ! Uwaga !
W dniu 29 grudnia 2019 roku zmieniliśmy silnik naszego forum PoilshSeamen.
Ze względu na to że dotychczas używany silnik był przestarzały (pracował od maja 2005 roku), był pełen luk i błędów, podjęliśmy decyzję o zamknięciu tego forum i otwarciu nowego.
Stare (to) forum jest dostępne "tylko do odczytu". Nowe zaś wymaga ponownego zarejestrowania użytkownika.
Adres się nie zmienia. Dalej jest to
Raport, który zebrano o brzasku nie napawał optymizmem.
NIC.
Nie znaleziono NIC.
Wszystko jest sprawne, torpedy musiały trafić, a przynajmniej większość z nich. Jedyne, co pozostało to podejrzenie oficera uzbrojenia:
-Torpedy nie trzymały głębokości i szły 2x głębiej? A co jak nie było to dwa razy, tylko konkretna wartość i jak każemy płynąć im płycej, to one chcą wyskoczyć ponad wodę, a wtedy zbijane falami skręcają, gdzie popadnie?
Tylko nie było na to rozwiązania. Puścić torpedę głębiej? Ale co jak popłynie pod stępką statku? Zamontować zapalniki magnetyczne? Ale to znów zajmie sporo czasu, a na dodatek zapalniki te były zawodne.
Jim bezradnie rozłożył ręce:
-Skipper. Mamy gotowe dwie torpedy z zapalnikami uderzeniowymi... Okręt wygląda na sprawny. Ale jakby było wszystko sprawne, to ten statek byłby na dnie. Co w takim razie robimy, skipper?
Jim z zaskoczeniem spojrzał na ścianę, jakby chciał dostrzec, znajdujący się tam frachtowiec, po czym spojrzał ma kapitana i powiedział:
-Skipper. Po tylu godzinach odpuszczamy? Wiem, to logiczne, ale... tyle wysiłku na nic?
Wut-Wut-WUT-WUT
Niszczyciel z impetem przetaczał się nad uciekającym w głębinę Sharkiem, a George w duszy narzekał sam na siebie, że dał się przekonać Jimowi do kolejnego ataku. Początkowo wszystko szło gładko. Zajęli pozycję do ataku i odpalili z bliska torpedy. I wtedy pierwszy pocisk przeszył powietrze. Japońska załoga zapewne uważała, że w ostatniej chwili odpędzili amerykański okręt, ale tak nie było. Dwie torpedy pomknęły do celu... ale nie nastąpiła żadna eksplozja.
-Bomby głębinowe! - zameldował hydro, wyrywając George'a z przemyślenia. Teraz nie pozostało nic innego, jak zrobić unik i kontynuować ucieczkę. Oderwał się od wspomnień i zaczął wydawać rozkazy.
Podczas wykonywania ostrego zwrotu nastąpiły dwie eksplozje, wstrząsając okrętem, ale szczęśliwie na tyle odległe, że nic wielkiego się nie wydarzyło. Pierwszego ataku uniknęli idealnie. Ale nic nie zapowiadało, że będzie to ostatni...
Wrogi niszczyciel najwyraźniej nie miał za dużo bomb, gdyż na jeden atak nie zrzucał ich więcej, niż jedną lub dwie. Uniki wyraźnie pomogły załodze USS Shark w uniknięciu większych uszkodzeń, niż kilka stłuczonych żarówek... I wtedy niszczyciel przestał zrzucać bomby, cały czas jednak kręcąc się w pobliżu.
Niszczyciel dwukrotnie przeszedł nad nimi, nie zrzucając bomb. Czy tylko ich straszył, czy też zgubił ich pozostało zagadką. Dość, że wkrótce potem oddalił się w kierunku, w którym odpłynął frachtowiec. Gdy hydro o tym zameldował, Jim cicho powiedział:
-To ja wyznaczę kurs powrotny, skipper.
Atmosfera na okręcie była nie najlepsza. Defetyzm unosił się w powietrzu i nic nie można było na to poradzić. Zebrali spore baty i co osiągnęli? Praktycznie nic. Jeden uszkodzony statek.
12 stycznia USS Shark znajdował się około 400 mil od Iwo Jimy, gdy Japończycy po raz kolejny dali o sobie znać. George siedział w mesie i czekał, aż marynarze przyniosą kolację, gdy operator radaru odezwał się:
-Kontakt radarowy! 4 mile!
Zanurzenie przebiegło bez problemów, ale gdy po godzinie wystawiono peryskop i radar, znów wykryto samolot. Było to o tyle zaskakujące, że zaczynało się już ściemniać.
23 stycznia 1942 roku
USS Shark powoli zbliżał się do Pearl Harbor. Wkrótce po nadaniu wiadomości o powrocie, radiooperator zameldował:
-Skipper. Odbieram bardzo dużo wiadomości. Niby to nic nowego, bo zawsze dużo nadają, aby Japsy nie wiedziały, kiedy to coś jest ważnego, a kiedy relacjonują ostatni mecz, ale teraz to są praktycznie same rozkazy. Chyba pół US Navy wyszło w morze.
-Do nas nic. A nie wiem, gdzie są te pozostałe jednostki, skipper. Ale przy tym natłoku rozkazów, to możliwe, że rozkazy dla nas otrzymany w następnych transmisjach.
Trzy godziny później:
-Skipper - operator radia zjawił się w mesie z plikiem wiadomości - Mam potwierdzenie odbioru naszej wiadomości, ale wciąż żadnych rozkazów dla nas. Nie wiem, czy dowództwo wie, że się zbliżamy do bazy w tym całym zamieszaniu.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum