Uwaga ! Uwaga !
W dniu 29 grudnia 2019 roku zmieniliśmy silnik naszego forum PoilshSeamen.
Ze względu na to że dotychczas używany silnik był przestarzały (pracował od maja 2005 roku), był pełen luk i błędów, podjęliśmy decyzję o zamknięciu tego forum i otwarciu nowego.
Stare (to) forum jest dostępne "tylko do odczytu". Nowe zaś wymaga ponownego zarejestrowania użytkownika.
Adres się nie zmienia. Dalej jest to
Felix spojrzał na zegar i powiedział:
-Skipper. Nie zdążymy przeładować torped przed świtem, nie licząc zmiany zapalnika, a i zajęcie pozycji chwilę nam zajmie. Albo będziemy musieli ich wyprzedzić i spróbować zaatakować za dnia, albo utrzymać kontakt przez cały dzień.
Z pamiętnika Japońskiego dowódcy niszczyciela:
"(...) Całą noc miałem dziwne wrażenie, że jesteśmy atakowani... Dziwne. Przecież nic się nie dzieje (...)"
O świcie, w promieniach wschodzącego słońca (nie mam akurat obrazka, więc wybacz, że na obrazku jest inna pogoda), gdy USS Perch oddalał się poza horyzont od wroga, Alan mógł przyjrzeć się ściganym statkom, które były trochę mniejsze, niż wydawało się w nocy. Pierwszą myślą Alana było stwierdzenie, że pierwszą salwę musieli spudłować, gdyż są to mniejsze cele i źle liczyli nakres, po czym sam się złapał, że przecież nie mierzyli odległości wielkością statków, a radarem i hydrolokatorem, a te działają niezależnie od wielkości celu.
USS Perch utrzymywał się na horyzoncie, śledząc wizualnie tylko maszty jednostek i zdając się na wskazania radaru. Wreszcie, około 8:00, oficer torpedowy zameldował:
-Skipper. Wyrzutnie dziobowe przygotowane zgodnie z rozkazem. W trójce i czwórce są przygotowane zapalniki magnetyczne.
Alan stał przy opuszczonym peryskopie i czekał, aż Felix zacznie odliczać czas.
-30 sekund - zaczął po chwili odliczać XO, więc Alan rozkazał podnieść peryskop. Gdy peryskop został podniesiony, Alan dostrzegł cele.
-15 sekund....
-10 sekund...
-5 sekund...
Zanim ktokolwiek na okręcie usłyszał eksplozję, Alan zobaczył błysk na dziobie frachtowca. Potem nastąpił huk i w niebo poleciała fala szczątków i spienionej wody. Wtedy też nastąpiła druga eksplozja, jednak nie było powodu do radości. Druga torpeda wybuchła przedwcześnie, najwyraźniej na skutek wpływu pierwszej. Alan wyraźnie dostrzegł, że jej fontanna była bliżej nich. Jednak wreszcie miał trafienie. Przeniósł peryskop na mniejszy cel... i bezskutecznie czekał. Żadna eksplozja nie następowała. Alan szybko obrócił peryskopem w prawo i lewo, zauważając, że wrogie okręty zbierają się do poszukiwań okrętu. Ślady spienionej wody na pewno ich doprowadzą do miejsca ataku, więc należało się szybko wynosić.
Niszczyciele przypłynęły, jak przewidywano i zrzuciły kilka bomb w pobliżu miejsca ataku, bardziej dla podniesienia morale marynarzy, niż rzeczywistego ataku. Przez ponad dwie godziny trzymały się w pobliżu, ale nie udało im się odnaleźć zanurzonego głęboko okrętu. W tym czasie hydro, w przerwach od nasłuchiwania, zlokalizował też frachtowce. Jeden z nich, zapewne mniejszy, kontynuował rejs mniej więcej po starym kursie, natomiast większy zwolnił i sądząc po namiarach kierował się ku Guam lub Saipanowi, odległemu o niecałe 150 mil. Wróg ani myślał jednak dać Amerykanom szansy na strzelanie do kaczek i niszczyciele też rozdzieliły się, kierując się ku obu frachtowcom.
Felix zwrócił się do kapitana:
-Jeżeli idzie o unikanie eskorty to mamy szczęście, ale jeżeli idzie o torpedy... Nie rozumiem skipper. Pominę już te wystrzelone podczas zwrotu, ale osiągamy ledwie 10% celności.
Imię: Michał
Wiek: 32 Dołączył: 31 Mar 2014 Posty: 1088 Skąd: Pozek
#28 Wysłany: 10 Kwiecień 2017, 12:36
Z zapalnikami kontaktowymi najwidoczniej też są problemy, ruszamy za większym, niech tylny przedział zamontuje zapalniki magnetyczne, przynajmniej tamte jak trafią to zadadzą większe obrażenia.
To był nerwowy dzień. Kilkukrotne próby wyjścia na powierzchnię kończyły się wykryciem samolotu i dopiero o zmroku okręt mógł zostać wynurzony. Na szczęście uszkodzony statek także płynął powoli i przez cały dzień pokonał zaledwie połowę odległości do bezpiecznego (dla niego) portu.
Silniki USS Perch musiały pracować na pełnych obrotach, aby nadgonili stracony czas, ale wreszcie, około 23:00, udało im się dogonić uciekający cel. Felix zameldował:
-Przedział rufowy melduje obie torpedy z zapalnikami magnetycznymi gotowe do strzału.
Jakby to była jedyna taka torpeda, Alan założyłby, że spudłował ją. Ale przecież wystrzelili już masę torped, a efekty były zerowe. Felix skończył liczyć czas, na minus 30 sekundach i spojrzał na Alana, jakby spoglądanie przynosiło odpowiedź. Alan wrócił do spoglądania przez peryskop, choć nie liczył na dostrzeżenie eksplozji. Frachtowiec powoli ukazywał rufę, a niszczyciel zawracał... i wyglądało na to, że gwałtownie zwiększa prędkość. Chyba spostrzegli ślad torpedy...
Kadłub zaczął jęczeć i skrzypieć, gdy przekroczyli 200 stóp. Nie były to odgłosy lubiane przez załogi, gdyż świadczyły o dużym wytężeniu elementów kadłuba, ale nie mogli też nic na to poradzić.
Niszczyciel wkrótce zbliżył się do ich pozycji i usłyszeli odgłos pracującego sonaru. Wróg przeszukiwał wody w pobliżu miejsca ataku. Najpierw prawdopodobnie wykonał koło, a potem.... zaczął płynąć mniej więcej śladem Percha, zataczając najwyraźniej duże łuki, aby przeszukać jak największą przestrzeń wody.
Felix skrzywił się:
-Gość wie, co robi - szepnął.
Ogromna przewaga prędkości niszczyciela nad zanurzonym okrętem dała o sobie wkrótce znać, gdy niszczyciel znalazł się niebezpiecznie blisko okrętu podwodnego. Alan ustawiał okręt mniejszym profilem do wroga, jednak Perch wlókł się niemiłosiernie. Wrogi niszczyciel był na ich flance, gdy nagle gwałtownie przyspieszył, a szum jego śrub słychać było na całym okręcie.
-Wróg ruszył do ataku, skipper! - zameldował hydro.
Zaczęła się walka, gdy posypały się pierwsze bomby. Okrętem wstrząsało, światło migotwało, ale wszystko było mniej więcej w porządku... do trzeciego ataku. Tym razem nie były to wstrząśnięcia, a trzęsienie ziemi. Bomby spadały bardzo blisko okrętu, a ludzie musieli trzymać się, aby utrzymać się na pozycjach. Kadłub w kilku miejscach zaczął przeciekać, światło zgasło, a na dodatek hydrofon się zablokował na jednej i tej samej pozycji.
O ile z przeciekami załoga zaczęła sobie radzić przy świetle latarek, o tyle awaria hydrofonu w zasadzie ogłuszała okręt podwodny....
Sytuacja z każdą chwilą się coraz bardziej pogarszała. Wrogie ataki były niezwykle celne, a przecieki z każdym atakiem się powiększały. Elektrycy robili, co mogli, aby przywrócić oświetlenie, ale na każdą naprawioną awarię powstawały dwie nowe. Unikanie wroga także było utrudnione, gdyż mogli tylko zgadywać z którego kierunku nadchodzi wróg.
Bomby, które spadły około 12:00 były najgorsze. Eksplozje musiały być naprawdę bliskie, bo rzucały okrętem i załogą na prawo i lewo, w górę i w dół. Alan ledwo utrzymywał równowagę, podobnie jak reszta załogi. Żadna z latarek podczas eksplozji nie świeciła na wskaźniki, co jeszcze bardziej pogłębiało zamęt. Gdy eksplozje się skończyły, Alan przez chwilę myślał, że najgorsze za nimi, ale wtedy zorientował się, że okręt jest mocno przechylony na dziób, a na dodatek z dziobu napłynęły meldunki o dużych przeciekach. Scott skierował latarkę na głębokościomierz i wykrzyknął:
-270! Idzie powoli w dół!
Załoga natychmiast zabrała się do ratowania okrętu, ale wówczas stało się najgorsze. Stery głębokości nie reagowały... Pozostała im jedna możliwość utrzymywania głębokości... zbiorniki balastowe. Ale ta metoda miała kilka wad, wśród których najważniejszą była niemożliwość dokładnego szacowania głębokości na której okręt będzie wytrymowany, zwłaszcza w połączeniu z przeciekami. Sytuacja na USS Perch nie była zbyt wesoła.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum