Uwaga ! Uwaga !
W dniu 29 grudnia 2019 roku zmieniliśmy silnik naszego forum PoilshSeamen.
Ze względu na to że dotychczas używany silnik był przestarzały (pracował od maja 2005 roku), był pełen luk i błędów, podjęliśmy decyzję o zamknięciu tego forum i otwarciu nowego.
Stare (to) forum jest dostępne "tylko do odczytu". Nowe zaś wymaga ponownego zarejestrowania użytkownika.
Adres się nie zmienia. Dalej jest to
(jakie streszczenie? To co piszę, dochodzi.
O't na razie nawet do końca nie wiesz, co ci jest, poza tym, że średnio ci ciało reaguje... poza głową na razie )
Von Kanaron powoli dochodził do siebie. Paraliż związany był z bólem, jaki promieniował od pasa i przy mocnym wysiłku Frank był w stanie nawet poruszyć nogami... I wówczas stało się jedno z najgorszych.
Świst który dosłyszał Frank przemienił się w uderzenie. Frank, mimo bólu, musiał chwycić się siodełka... I wówczas usłyszał odgłos bulgotania. Hohenstein wykrzyknął:
-NABIERAMY WODY!
A do brzegu zostało jeszcze kilkanaście metrów...
Rower zaczął przechylać się, gdy mieli do brzegu kilka metrów. Frank jednocześnie poczuł, że zsuwa się z krzesełka. Przez ułamek sekundy nie miał nic przeciwko wiedząc, że przepłynie lub nawet przejdzie te kilka metrów... a zaraz potem uświadomił sobie o tym, że jego rany mogą mu trochę przeszkodzić.
Ostatnie co pamiętał, to jak wpada do wody, a następnie dopiero, jak podtrzymywany przez Hohensteina, leży na mokrym piasku i wypluwa wodę z płuc, podczas gdy wokół wybuchały pociski. Ładowniczy kulił się przy każdym trafieniu, jednak podtrzymywał Franka aby ten mógł pozbyć się wody, której musiał się nałykać. Wtedy też Frank dostrzegł, ze w ich stronę zbliża się jakiś ryczący, ciemny kształt, terkocząc gąsienicami...
Frank musiał powtarzać to zdanie dwa razy, za pierwszym razem przerywając krztuszeniem się. Kolejny wybuch zmusił ich obu do rzucenia się na ziemię i dopiero wtedy Hohenstein odpowiedział:
-Ale kogo?
Kolejny pocisk eksplodował w pobliżu, zmuszając oboje do przylgnięcia do ziemi.
Hohenstein obrócił głowę w złym kierunku i spoglądając na lewo, przyciśnięty do ziemi wykrzyknął:
-Skąd?
W tym czasie nad głową Kanarona przeleciały ze świstem odłamki z pobliskiego trafienia.
(skoro tak bardzo chcesz rzut na odłamki, to turlam. <turla> )
Hohenstein podniósł głowę i spojrzał w kierunku z którego zbliżała się maszyna.
-CZOŁG! CHYBA NASZ!
Szczęśliwie żaden odłamek nie śmignął w tym czasie między nimi, gdy kolejne pociski eksplodowały ciut dalej od poprzednich*
Każdy ruch sprawiał ból, ale szczęśliwie dla Kanarona czołg podjechał dość blisko nich. Wówczas Frank rozpoznał czołg. Był to Leopard numer 324... jego własny czołg. Frank próbował się podnieść, ale każdy ruch sprawiał ból. Hohenstein pomógł Frankowi dostać do czołgu z pomocą Feldfebla Knispela, który wyszedł na wieżę, pomimo ostrzału, aby pomóc von Kanaronowi w dostaniu się do czołgu.
Gdy po męczącej i bolesnej wspinaczce, von Kanaron wreszcie został spuszczony do wnętrza czołgu, bez sił opadł na podłogę, nie mogąc złapać tchu. Dzwoniące o kadłub odłamki były dźwiękowym świadkiem niebezpieczeństwa, przed którym chronił ich pancerz. Wreszcie i Hohenstein wskoczył do pojazdu i Knispel zamknął właz. Pomimo nadmiarowej liczby załogi i ciasnoty Von Kanaron, choć ledwo był w stanie oddychać, poczuł się wreszcie bezpieczny. Czołg tymczasem ruszył... Frank zorientował się, że nawet nie słyszał, jak Feldfebel Knispel wydawał rozkazy, choć widział, jak jego usta się poruszały... W czołgu zaczęło robić się ciemniej...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum