Uwaga ! Uwaga !
W dniu 29 grudnia 2019 roku zmieniliśmy silnik naszego forum PoilshSeamen.
Ze względu na to że dotychczas używany silnik był przestarzały (pracował od maja 2005 roku), był pełen luk i błędów, podjęliśmy decyzję o zamknięciu tego forum i otwarciu nowego.
Stare (to) forum jest dostępne "tylko do odczytu". Nowe zaś wymaga ponownego zarejestrowania użytkownika.
Adres się nie zmienia. Dalej jest to
4 lipca zaczął się inaczej, niż zwykle. Nie dlatego, że William nie odwiedzał kolejny raz stoczni, gdzie ciągle stał jego okręt. Odkąd objął dowództwo nad Tullibee William zaczął się zastanawiać, czy okręt nie jest żywy i czy nie strzela focha. O ile próby w Stanach poszły bez problemów, to już podczas rejsu do Pearl Harbor zaczęły się problemy. Najpierw zepsuła się maszyna do lodów, potem sprężarka, a awarię prawego diesla udało się naprawić dopiero po dotarciu do portu. Najgorsze były jednak zawory. Podczas próbnego zanurzenia zaczęły przeciekać, a co zanurzenie wykrywano kolejny przeciek, w innym miejscu.
W drugiej połowie maja USS Tullibee codziennie przechodził większe lub mniejsze naprawy i wychodził w próbny rejs, który powodował wykrycie kolejnych problemów. Chyba nie było na okręcie zaworu powietrza, którego nie wymieniono. Wreszcie pod koniec miesiąca padła decyzja o skierowaniu okrętu do suchego doku. William miał wrażenie, że Tullibee, "Ten Obdżektor", jak go ochrzcił trzeci oficer, śmieje się z niego, gdy zamiast na front trafił do naprawy i to zanim jeszcze zaczął służbę.
Praktycznie cały czerwiec William spędził między stocznią, biurami dowództwa i kwaterami. Jak się zastanowił, to chyba jego okręt powoli rozkręcono i składano na nowo, a 6 lipca, po święcie, które może trochę oświeci Tego Obdżektora, że ma swoje powinności wobec ojczyzny. W zasadzie zaproszenie na uroczystości przerwało tą rutynę pracy i pozwoliło odstresować się.
4 lipca popołudniem w jednym miejscu zebrali się wszyscy dowódcy z 14 Flotylli, poza Andersonem przebywającym na morzu i Foxem, który rankiem wyszedł na patrol. Flotyllowe uroczystości odbyły się na pokładzie USS Bushnell (AS-15), okrętu bazy flotylli, który poprzedniego dnia dotarł na Hawaje. Obecnie w sali odpraw zaczynały się niewielkie uroczystości związane z przybyciem okrętu bazy, dowódców dywizjonów oraz, oczywiście, Dniem Niepodległości.
Na pokładzie Bushnella (stojącego nieopodal Griffina, gdzie wcześniej mieściło się dowództwo) zaczęli zbierać się kapitanowie okrętów. Pomiędzy znanymi oficerami, William dostrzegł Thomasa Burtona Klakringa, odznaczonego trzykrotnie Krzyżem Marynarki asa podwodnej służby, któremu pozwolono udzielić jednego z niewielu wywiadów z kapitanami "Cichej Służby", podczas którego przechwalał się oglądaniem wyścigów konnych w nabrzeżnej wiosce w Japonii... Oczywiście z peryskopu. Obok kapitana Bruton'a, był jednym z podwodnych asów, zajmując miejsce w ścisłej czołówce, jeżeli idzie o zatopiony tonaż. Niestety, ze względu na tajność raportów i brak oficjalnych wyników, nie można było jednoznacznie określić, czy był pierwszy, czy drugi. Podobno jego okręt, USS Guardfish, został przedstawiony do Wyróżnienia Prezydenckiego. I to było zaskakujące, gdyż USS Guardfish nie należał do flotylli, a wszyscy raczej świętowali w swoich flotyllach.
Klakringa rozmową zabawiał jeden z "kandydatów na asów", David Whelchel z USS Steelheada i wyglądało, że obaj się dobrze znają.
Wkrótce rozluźnioną atmosferę, małą przekąskę i drinki, przerwało pojawienie się dowódcy. Komandor Longstaff stając przy mikrofonie poprosił o ciszę, po czym wygłosił krótką przemowę. Mówił o rozwoju flotylli, o tym, że okręty znajdujące się obecnie w Pearl (bez Tinosy i Scampa, które były w morzu), będą tworzyć 141 Dywizjon pod dowództwem komandora porucznika George'a Edminda Petersona, który wcześniej operował w Szkocji przeciwko Niemcom i Włochom i to on, z związku z rozrostem dywizjonu, teraz był bezpośrednim przełożonym kapitanów. Drugim, 142 Dywizjonem dowodzić miał komandor porucznik Thomas Burton Klakring. To tłumaczyło obecność tego podwodnego asa na uroczystości.
Dalej mówił o toczącej się wojnie i tym, że pierwsze patrole 14 Flotylli były bardzo udane i z niecierpliwością czeka, na kolejne ciosy zadane Japonii. Zaczął skuteczny atak na wrogi pancernik pod Truk, zapewne ten kapitana Foxa, choć podobno pancernik uszedł, ostrzelanie zakładów stalowniczych w Japonii, zapewne przez kapitana Whelchela, o czym mówiło się w bazie, czy też wiele ton statków posłanych na dno. Całość zakończył stwierdzeniem, że za pierwsze patrole, aż dwóch kapitanów zostało przedstawionych do krzyża marynarki, a to tylko jedno z odznaczeń, do których nominował swoich podwładnych. Dodał, kończąc ten fragment, że niecierpliwie czeka, aby móc przedstawić do najwyższych odznaczeń następnych podwładnych.
-Jest jednak jedna sprawa, o której muszę powiedzieć, a która trochę nie pasuje do radości tego święta - powiedział, wyciągając z dokumentów pocztówkę z przepięknym widokiem Honolulu - Dostałem to od cenzorów poczty. Posłuchajcie sami. Adresowane do kongresmena Andrewa Maya - zaczął czytać fragment, a William zastanowił się, kim był ten kongresmen - "Wypływamy sobie w rejs, lejemy Japończyków i popijamy whisky" - ten fragment wywołał raczej falę śmiechu - Zapraszamy na wspólny patrol, tu wymienione atrakcje, w tym grill na pokładzie. Po czym napisano, że okręt wypływa w morze... i następuje dokładna data! - komandor zagrzmiał - Dokładna data wyjścia w morze! Jeżeli w urzędzie pocztowym na Honolulu pracuje szpieg żółtków, to można spodziewać się, że będą wiedzieć o wyjściu okrętu! Takie łamanie tajemnicy wojskowej jest naganne i nie życzę sobie więcej takich cyrków w mojej flotylli! - William miał przyznać pełną rację, że to była całkowita głupota, gdy dowódca zaczął szerzej nakreślać sytuacje - Wiem, że ci, którzy już słyszeli o wywiadzie kongresmena byli doprowadzeni do furii, sam też jakby May stanął przede mną, jak się dowiedziałem o tym, co powiedział, zastrzelił go w afekcie, ale nie tędy droga.
Jawne przyznanie się do chęci zastrzelenia kongresmena wywołało ciekawość Williama. Chyba to, że nie interesował się zbyt głęboko polityką podczas prac remontowych, mściło się na nim. Dalej komandor mówił do tych, którzy nie znali sytuacji o wywiadzie udzielonym przez kongresmena, czyli w sam raz do Williama. Otóż gdy kongresmen wracał do stanów po wizytacji baz na Pacyfiku, podczas konferencji wymsknęło mu się, że żółtki nastawiają za płytko bomby głębinowe, przez co nasze okręty są bezpieczne. Po sali rozległ się odgłos oburzenia. Zaskoczenie na twarzy kilku osób świadczyło, że William nie był jedyny. Komandor uciszył głosy i powiedział:
-Ale nie tędy droga. Gwałtowna reakcja tylko utwierdzi żółtków, że polityk zdradził tajemnicę. Kontradmirał Lockwood zaproponował inne rozwiązanie i jego będziemy się trzymać. W dzisiejszym przemówieniu Charlie wyśmieje ten cudowne okręty i cudowną broń o której czyta w prasie, podkreślając niebezpieczeństwo i to, że marzyłyby mu się takie okręty i taka broń i chętnie od pismaków dowie się, gdzie można je dostać. I tak samo macie zrobić wy! Zasłaniać się tajemnicą, ale niechcący palnąć, że chcielibyście takie torpedy, takie okręty, czy takie wyposażenie, o którym piszą nieznający się na wojnie gryzipiórki.
Dalej przeszedł sprawnie do czekającej flotyllę przyszłości. Ciężkiej walki o wolność, krucjaty przeciwko złu i pokonaniu japońskiej bestii, która wyciągnęła swoje szpony na Azję, Australię i Pacyfik.
-Czeka nas wiele pracy, ale wiem, że z takimi kapitanami jak wy, damy radę! - zakończył Longstaff, po czym rozległy się brawa.
8 lipca 1943, czwartek
USS Tullibee przebywał wciąż w doku, gdy William otrzymał nowy rozkaz. Wraz z wszystkimi oficerami miał zgłosić się na nadzwyczajną odprawę na rufowym pokładzie USS Bushnell (AS-15) o godzinie 15:00.
O 14:19 wszyscy oficerowie dotarli na okręt, gdzie powoli schodzili się oficerowie z pozostałych okrętów. I wtedy stało się najgorsze... zaczęło padać. Od rana zanosiło się na deszcz, ale o 14:30 ulewa zagoniła wszystkich pod pokład. Na szczęście komandor wykazał zrozumienie i nadzwyczajną odprawę przełożono na 15:30 w kantynie pokładowej. Wszyscy zachodzili w głowę, w jakim celu zostali wezwani. Ktoś stwierdził, że chyba będzie publiczna nagana dla tego, który wysłał pocztówkę do Maya, inny twierdził, że stało się coś nadzwyczajnego i będzie odczytane ważne ogłoszenie, kolejny zaś stwierdzał, że na bank chodzi o sprawę torped, gdyż słyszał, że dowództwo wie o tym, że zapalniki są wadliwe.
Wreszcie o 15:29 zjawił się komandor Longstaff w towarzystwie obu dowódców dywizjonów. Towarzystwo zaczęło ustawiać się w rzędzie, co byłoby na pewno łatwiejsze na pokładzie, niż tu, gdy trzeba było stworzyć dwa rzędy. Williamowi przypadło miejsce w drugim rzędzie, gdy Longstaff rozkazał, aby w pierwszym rzędzie stanęli ci, którzy byli już na patrolu. Wreszcie, gdy zakończył się harmider, komandor zaczął przemowę.
-Panowie oficerowie, zebraliśmy się tutaj z kilku powodów. Zacznę od tego przychodzącego z najbliższej nam góry, ze sztabu Floty Pacyfiku i Dowództwa Okrętów Podwodnych Pacyfiku, a dotyczącego zapalników Mark VI. Admirał Nimitz i kontradmirał Lockwood uznali, że z powodu prawdopodobnego zastosowania przez przeciwnika środków przeciwdziałania lub zakłócania zapalników magnetycznych oraz nieefektywności zapalnika w pewnych okolicznościach, czy też niemożliwości osiągnięcia przez dowódców na patrolu warunków odpowiednich do zastosowania zapalnika magnetycznego, ogłoszono rozkaz, że zapalniki magnetyczne Mark VI mają zostać zdezaktywowane, a podczas ataku na wroga macie używać zapalników kontaktowych.
Dalej komandor przypominał, że zapalnik kontaktowy niesie mniejszą siłę zniszczenia, niż magnetyczny i na koniec dodał:
-Wolę, abyście wystrzelili zawsze torpedę więcej, ale zatopili cel, niż wracali do bazy z meldunkiem, że tylko uszkodzono cel... - zrobił pauzę i powiedział - Drugi powód dla którego się spotykamy... I który również przyszedł z samej góry. Komandorze podporuczniku Whelchel, komandorze podporuczniku Hardy, poruczniku marynarki Doss, wystąp!
Wyszli w trójkę. Komandor skinął na adiutanta i podszedł przed trójkę. Stanął kilka stóp przed Davidem i spojrzał na jakiś trzymany dokument i zaczął głośno czytać:
-Prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki ma przyjemność w odznaczeniu komandora podporucznika Davida Whelchel z Marynarki Stanów Zjednoczonych Srebrną Gwiazdą za waleczność i odwagę podczas służby jako dowodzący oficer USS Steelhead podczas Pierwszego Patrolu Bojowego na Pacyfiku, trwającego od 17 kwietnia do 8 czerwca 1943. - gdy mówił te słowa, zza komandora wysunął się adiutant, trzymając trzy pudełka na medale. Komandor kontynuował czytanie - Jego dzielne działanie i poświęcenie się służbie bez względu na własne życie, były zgodne z najwyższymi tradycjami służby wojskowej i odzwierciedlały jego wielkie oddanie załodze, okrętowi oraz Siłom Morskim Stanów Zjednoczonych.
Komandor zamknął dokument, uśmiechnął się i wyciągnął dłoń w kierunku Davida, uścisnąwszy mu dłoń, a potem przypinając medal do piersi. Następnie dłoń uścisnęli także pozostali oficerowie ze sztabu, w tym komandor porucznik Peterson. Następnie komandor minął porucznika i podszedł do Hardego, gdzie znów otworzył kolejny dokument, czytając decyzję o przyznaniu medalu Brązowej Gwiazdy:
-Prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki ma przyjemność w odznaczeniu komandora podporucznika Jamesa Hardego z Marynarki Stanów Zjednoczonych Brązową Gwiazdą za zasługi podczas służby przeciw wrogom jako oficer dowodzący na pokładzie okrętu podwodnego Stanów Zjednoczonych. Jego zdolność oceny sytuacji doprowadziła do bezpośredniego sukcesu okrętu w zadaniu topienia wrogich statków. Jego skuteczność i opanowanie podczas kontrataku wroga pozwoliły na bezpieczne wyprowadzenie okrętu z zagrożenia. Jego postępowanie było inspiracją dla oficerów i ludzi na jego okręcie i było zgodne z najwyższymi tradycjami Służby Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych.
Komandor również uścisnął dłoń i przypiął Hardemu medal, a gratulacje złożyli także członkowie jego sztabu. Na sam koniec komandor podszedł do porucznika i również odczytał uzasadnienie przyznania medalu:
-Prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki ma przyjemność w odznaczeniu porucznika marynarki Alfreda Dossa z Marynarki Stanów Zjednoczonych Brązową Gwiazdą za zasługi podczas służby przeciw wrogom jako oficer na pokładzie okrętu podwodnego Stanów Zjednoczonych. Jego zdolność do dostarczania swojemu dowódcy ciągłego przepływu cennych informacji bezpośrednio przyczyniła się do sukcesu jego okrętu w zatopieniu żeglugi wroga. Jego skuteczność i opanowanie podczas kontrataku przeciwnika w dniu 28 maja 1943 roku, gdy wskutek odniesienia ran przez oficera dowodzącego i pierwszego oficera porucznik przejął dowodzenie nad USS Steelhead doprowadziły do ocalenia okrętu i załogi znajdujących się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Jego postępowanie było inspiracją dla oficerów i ludzi na jego okręcie i było zgodne z najwyższymi tradycjami Służby Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych.
Komandor również i porucznikowi przyjął medal i wraz z oficerami złożyli gratulacje.
12 lipca 1943.
O'Hara przechadzał się po okręcie, oglądając miejsca ostatnich napraw. Taka fuszerka, jaką ktoś zrobił z tym okrętem w Stanach mściła się teraz na nich tu, praktycznie na froncie. Mogli już wracać z pierwszego patrolu, tymczasem okręt spędził prawie 2 miesiące na ciągłych naprawach. Dziś w południe mieli wypłynąć w kolejny, próby rejs, a teraz oczekiwano na przybycie komandora porucznika Petersona.
Charles, XO, dołączył do kapitana i zapytał:
-Sir? Jak pan uważa, uda się tym razem?
Komandor porucznik Peterson przybył na pokład z 3 minutowym opóźnieniem, zapoznał się z dokumentacją i powiedział:
-Musicie sprawdzić okręt tak, aby w razie ataku wroga, wytrzymał. Wolę was potrzymać dłużej w bazie, niż utracić. Wojna nie ucieknie, a chciałbym, abyście przed kontratakiem to wy uciekli. Kadłub musi wytrzymać. Wiecie, co mam na myśli?
[gwarancja sięga do głębokości testowej: 300 stóp.
Obliczeniowa była szacowana na około 0,5-0,75 maksymalnej. Więc 450-600 stóp powinien okręt wytrzymać... Nowy, wykonany w środku tygodnia na rannej zmianie Robiony w piątek na nocce pewnie mniej ]
Imię: Olek
Ulubiona Gra: SH3 Pomógł: 4 razy Wiek: 26 Dołączył: 20 Lut 2014 Posty: 2413 Skąd: Kraków
#12 Wysłany: 9 Sierpień 2019, 20:32
To panowie ja proponuje plan zanurzenia taki, na 300 awaryjnie, a potem powolutku do 470 z przystankami co 20 stóp żeby skontrolować kadłub, jeśli coś zacznie poważniej ciec nie czekać na moją decyzje tylko szasować
Czy Peterson był ostrożny, czy też miał taki plan, nie było wiadome, ale po krótkiej odprawie, opuścił pokład Tullibee, który wraz z innym okrętem wyszedł w morze. O ile drugi z okrętów pozostał z Lichtfieldem i popłynął na front, Tullibee skierowano do "podwodnego poligonu".
Zgodnie z planem rozpoczęto awaryjne zanurzenie, a potem powolne schodzenie do 470 stóp. Do 435 stopy wszystko było w porządku...
Ledwo wskazówka głębokościomierza minęła 435 stopę, gdy z dziobu dobiegł huk, jakby ktoś uderzył młotkiem w kadłub.
-WODA! - padł krótki meldunek z dziobu i zanim William coś powiedział, Charles krzyknął:
-Szasuj!.
Marynarz będący w gotowości czym prędzej spełnił swoje zadanie.
Okręt wyskoczył na powierzchnię wody i można było ocenić straty. Pękł przewód doprowadzający wodę do wyrzutni numer 2 i to zaraz przed rozdzielaczem, a za zaworem, który powinien być zamknięty. Przeciek został zatrzymany zanim jeszcze inżynier mógł się nim zająć... a w zasadzie skończył się sam, gdy tylko zmniejszyli zanurzenie.
O ile rura z zaworu do rozdzielacza była do wymiany, inżynier był niezadowolony z miejsca pęknięcia. Między dwoma zamkniętymi zaworami. W miejscu dokąd woda nie powinna móc się dostać.
-Sir - zameldował - Zanim wrócimy do portu, muszę zdemontować tą rurę i sprawdzić zawór... Nie głęboko. Góra 150 stóp.
-Sir. To zależy od pana. Wolałbym to sprawdzić - powiedział inżynier - Ale jak coś strzeli, to woda pod ciśnieniem będzie zalewać okręt. Na razie chcę sprawdzić samą szczelność zaworu. Jak będzie cieknąc płycej, to nie ma sensu.
Najpierw zeszli na 150 stóp. Na tej głębokości inżynier z najsilniejszym marynarzem na okręcie odkręcili zawór, powodując fontannę w przedziale torpedowym. Udało im się po chwili zakręcić zawór, który okazał się szczelny. Po długiej godzinie rejsu w zanurzeniu, Tullibee został zanurzony na 200 stóp. Zawór cały czas trzymał się dobrze i nie przeciekał.
Inżynier wrócił do kapitana i powiedział:
-Trzyma wodę jak nowy. W zasadzie powinien być bardziej wytrzymały od kadłuba, tak więc nie wiem, dlaczego przepuścił wodę za pierwszym zanurzeniem.
Wieczorem Tullibee wracał do portu, a William z inżynierem wypełniali dokumenty dotyczące prób. O ile do większości z nich nie mieli odmiennych zdań, to przy opisie testów na przecieki pojawił się mały spór.
-Sir. - powiedział inżynier - Jak wpiszemy, że jest problem z zaworem, to go wymienią i będziemy powtarzać te próby za parę dni. Jak wpiszemy, że sami go otworzyliśmy dla próby i pękł przewód za zaworem, to wymienią tylko rurę, na taką, którą sprawdzono w porcie i odbędzie się bez dalszych prób. Moim zdaniem ten zawór był po prostu był cały czas otwarty.
Tymczasem uwagę Williama przyciągnął jego XO, który z niezadowoloną miną podawał stojącemu za nim trzeciemu przez ramię mały papier, wyglądający jak banknot, nawet na niego nie patrząc. Trzeci z uśmiechem odbierał to coś.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum