Uwaga ! Uwaga !
W dniu 29 grudnia 2019 roku zmieniliśmy silnik naszego forum PoilshSeamen.
Ze względu na to że dotychczas używany silnik był przestarzały (pracował od maja 2005 roku), był pełen luk i błędów, podjęliśmy decyzję o zamknięciu tego forum i otwarciu nowego.
Stare (to) forum jest dostępne "tylko do odczytu". Nowe zaś wymaga ponownego zarejestrowania użytkownika.
Adres się nie zmienia. Dalej jest to
Dziś w kwadracie BF24 miałem zabawną sytuację. Mianowicie od samego kanału La Manche aż właśnie do wymienionego wyżej obszaru panowała okropna pogoda, tj. zachmurzenie całkowite, duża mgła i duże opady Płynąc w nocy, około 2 z minutami(noc + pogoda = widoczność zerowa) gdy bawiłem się wyznaczając kurs na mapie usłyszałem trzask. Wychyliłem się na zewnątrz i... co ujrzałem??? Jakieś 50-100 metrów, równolegle ze mną płynął sobie niszczyciel V&W który świecił i strzelał we mnie wszystkim co miał Dobrze że tam było 81 m.... nie muszę tłumaczyć że klawisz C okazał się w tym wypadku bardzo pomocny.
Pomógł: 2 razy Wiek: 40 Dołączył: 07 Cze 2005 Posty: 112 Skąd: Kraków
#2 Wysłany: 22 Sierpień 2006, 20:25
Czasem zdarzało mi się atakowac konwój w bardzo trudnych warunkach - sztorm, noc i widocznośc dochodząca do max 300 metrów - Przy takiej pogodzie samemu trzeba byc sobie wachtowym, bo załoga widzi tyle co twoja w opisamym zdarzeniu - raz miałem sytuacje identyczna jak twoja - niby rok 1942, a straciłem okręt - zaskoczył mnie krążownik pomocniczy i rozniósł na strzępy
Od tamtej pory długo się zastanawiam zanim zaatakuję konwój w taką pogdę
Pozdro, Bahr
_________________ Tuitio fidei et obsequium pauperum
Dokładnie, ja też nie atakuje konwoji gdy jest taka pogoda. To było zaskoczenie na pełnym możu Ale zawsze można "wziąść" okręty na słuch i kierować się echolokacją, dostosować prędkość i kurs na wyczucie, przecinając mu bieg(wtedy bardzo dobrze idzie mi atak z rufy).
Wiek: 56 Dołączył: 28 Maj 2005 Posty: 99 Skąd: Derby
#4 Wysłany: 22 Sierpień 2006, 21:11
Podobne zdarzenie mialem ostatnio, wachta siedzi i ślepi przez lornetki , ale dziwne bo czas nagle zwolnil do 8x, z ciekawości wygladam na mostek, piekna pogoda, nie wieje , niebo bezchmurne, ubocik tnie fale przez kanał La Manche, a tu jak by migdy nic suną dwa kutry torpedowe w moją stronę. Pytam oficera wachtowego czy niby cos widzi, a on pieknym germańskim językiem ze stanowczym tonem w głosie informuje mni, że nic nie mam w zasięgu wzroku. Jak na razie to jedyny oficer którego wypasłem w medale , odznaczenia i awanse bo 100 % jest on w zasadzie jedymym naprawde potrzebnym oficerem.
Kilkakrotnie natknąłem się w podobnych warunkach na konwój, niestety przy widoczności nie przekraczającej 100-300m można z powodzeniem darować sobie jakiekolwiek ataki. Dwukrotnie mało nie rozjechały mnie merchy. G....no widać , ciężko coś ustrzelić, a można łatwo stracić uboota lub w najlepszym razie poważnie uszkodzić.
Na jednym z patroli spotkałem grupę atakową a w niej pancernik KING GREGORE V! puściłem do niego trzy torpedy a tu nic! podczas zanużania dopadł mnie niszcyciel i to koniec
Imię: Michał Pomógł: 2 razy Wiek: 50 Dołączył: 29 Maj 2005 Posty: 280 Skąd: Katowice
#6 Wysłany: 19 Wrzesień 2006, 19:03
srodek Atlantyku pogoda straszna wiatr 15 widocznosc kiepska zegar zwalnia do 8x oczywiscie wachtowy nic nie widzi - na mostku widze wyskakujacy z mgly T3, ucieklem o milimetry
Gdzieś u brzegów Irlandii. Wiatr 15, widoczność ok. 350 m. Zatapiam małego handlowca i daje nura, co by się wachtowi nie porzygali od tej huśtawki. Nie mija 5 min. jak nad głowę nadpływa mi jakaś blacharka. Daję ciszę na okręcie i powolutku spadam stamtąd. Koleś robi kółka coraz większe. Ja słucham w hydro i nagle coś dziwnie kolesiowi zaczynają pracować śruby, potem cisza i... pękające grodzie (może wybuchające kotły?). He, he - pogoda go zmogła... Ot i cała wyższość podwodniaków!
Ostatnio miałem taką sytuację. Atak na duży konwój.
Niestety do dyspozycji miałem tylko 2 torpedy. Więc żeby być pewnym trafienia wpłynąłem w środek konwoju, wybrałem cel tankowiec T3, odpaliłem obie torpedy, nagle meldunek ze zbliża się okręt wojenny. Daje nura głębiej i niewiele myśląc przytulam się do jakiegoś małego handlowca. Dziwne było to ze niszczyciel walił głębinówkami w środku konwoju jak na pustym morzu. No i oczywiście T3 nie zatonęła złapała przechył i zmieniła się w pływającą pochodnie ale nie zatonęła. Pozostało mi tylko jakoś się wydostać z konwoju, więc dałem 80 m maszyny stop i czekam. Udało się.
Fajne zdjęcie. Ja tam jednak od stopu polecam wolno naprzód.... Zawsze unikniesz celnej serii, gdy Niszczyciel ma na ciebie dokładny namiar...
A co do obrzucania bombami. Wewnątrz konwoju tym bardziej cię będą obrzucać bombami... Zadaniem DD jest nie dopuszczenie cię do konwoju, więc jak dostałeś się do środka, to tym bardziej cię powinni się starać cię zatopić...
A na serio. AI nie odróżnia sytuacji poza i w konwoju... DD atakuje jak zawsze (z tym, że AI stara się unikać swoich)
Imię: PrZeMO
Ulubiona Gra: DW, SH2 vs DC, Imperium Galactica Pomógł: 21 razy Wiek: 45 Dołączył: 28 Maj 2005 Posty: 2456 Skąd: SOSNOWIEC CITY / Warszawa
#10 Wysłany: 6 Grudzień 2006, 11:08
Sporo gralem na SH III i musze powiedziec, ze DD AI sa myslace gdyz po pierwsze nie taranuja siebie nawzajem i nie plyna jak glupki czego mi brakuje wlasnie w SH2
Imię: Timo Hallmann Pomógł: 4 razy Wiek: 106 Dołączył: 03 Lut 2007 Posty: 458 Skąd: Berlin
#11 Wysłany: 1 Kwiecień 2007, 00:19
heheh ja milem taka wikse ze plynolem w kompletnej mgle i deszczu:P a tu nagle z lewej burty wylonil mi sie niszczyciel niemialem czasu nawet zobaczyc co to byla za jednostka byl tak blisko ze zdazylem tylko nacisnac klawisz "C" i "]" ale po paru sec. bylo tylko i ubot poszedl na dno wraz z wszytkim czlonkami zalogi pajda:P teraz kiedy jest taka pogoda wole przed dluzszy czas plynac pod woda na 20m dopuki akumulatory nie wysiada a pozniej na powieszchni przy "pol naprzod"
Ja płynę wtedy 20 minut na powierzchni, zanurzam się i słucham... Jeżeli nie słyszę DD, wynurzam się i znów 20 minut płynę...
W taki sposób podczas potężnego sztormu przepłynąłem przez Gibraltar (aby było śmieszniej coś siadło i przy próbioe save wywalało mnie do windowsa, więc musiałem dopłynąć do bazy w Salamis (jeszcze z wód oceanu atlantyckiego) bez żadnego save... To były emocje.
Imię: Piotr
Dołączył: 08 Mar 2007 Posty: 8 Skąd: Piechowice
#13 Wysłany: 3 Kwiecień 2007, 12:10
Też miałem pare takich przypadków dwókrotnie wpłynoł na mnie niszczyciel hehe....mgła.. to gdzies kolo Szkocji widocznosć jakies 30-50m nagle oficer krzyczy ship spotted short range!! Od razu crash dive!! Ale nie zdążyłem bo już mi po rufie przepłynoł jednak wyszedłem z tego cało drógim razem byłem na atlalntyku podobna sytuacja tylko że tym razem wbił mi sie w śródokręcie i poszedłem na dno. Wyżej wyczytałem o T3 w konwoju który 3 torpedami dostał i nie chciał zatonąć? Też tak miałem tylko że mój dostał 2 torpedami ale nigdzie już mi nie uciekł odpłynołem od niego i poczekałem aż konwój go zostawi i znajdzie sie za polem widzenia...nastepnie wyszedłem na powieszchnie i dobiłem go z 88ki miałem fart że była dobra pogoda bo przed atakiem troche wiało.
_________________ =Żagle na maszt i wypchnijcie torpedę=
Dziś płynę sobie karierę na zaistalowanym dodatku U-Boot... Styczeń 1942 (całe 2 miechy mój U-47 spędził w doku po tym jak w listopadzie 1941 miałem pojedynek artyleryski z 3 fregatami (oczywiście nie na raz).
Otrzymałem informację, że znów na redzie tobruku stoi jakiś okręt wojenny. Zdecydowałem powtórzyć sukces z września (pominę, że w październiku, jak powtarzałem, to wpadłem na minę) Zainteresowanych, co wtedy się działo zapraszam do tematu: http://www.polishseamen-f...opic.php?t=2032
No i płynę... Noc.... Zimna noc, 22 stycznia 1942... W dziobowych wyrzutniach TII i TIII, w rufowej T IV, a magazynach FAT'y... Nagle kontakt... Lekki krążownik Aurethusa (pominę, ze zidentufikowałem jako Bellonę, ale maszt się zgadzał, więc nie wpłynęło to na pomiar) zasuwającą 11 węzłów... No to zanurzenie i odpalał dwie TII.... Odpaliłem w odstępie 3 sekund... Pierwsza trafiła... HURRA!!! Druga.... 5 sekund....10.....15.... 20.... Niech no dorwę tą torpedę! Jak ją znajdę na dnie, to jej łopaty ze śruby powyrywam!!! Musiała nie wybuchnąć?
No to szybki zwrot i poszła kontaktowa T IV... Patrzę, patrzę.... Na mapce widać, że zaczyna płynąć zygzakiem... Leci, leci, leci... Czyżby nie trafiła? Cholerne wynalazki, a powinna... W tej chwili widzę, że wykonała nagle zwrot o 90 stopni... BUM! "Torpedo Impact" HURRA!!
Szybki rzut oka przez peryskop....Jesy chamidło... Oddala sie!! NIEEEE!!!! MÓJ TONAŻ!!... Kości zostały rzucone... Powierzchnia... Obsadzić działo pokładowe... Trzeba ściągnąć pana lekkiego krążownika we właściwe miejsce... Salwa z dwóch TIII przygotowana... Oficer wachtowy podaje odległość... No to nastawiłem działo na +100 metrów... Pocisk przeciwpancerny i ognia!
Nie wiedziałem, że wrogiej jednostce zostało około 1% integralności.... Trafiłem.. I okręt eksplodował.... Wyglądało to superefektownie. Zupełnie, jakbym trafił w magazyn pełen amunicji
Imię: Piotr
Dołączył: 08 Mar 2007 Posty: 8 Skąd: Piechowice
#15 Wysłany: 6 Kwiecień 2007, 16:51
Nie....ale tego to chyba nikt nie przebije hehe 17 pazdziernik 1940 moj obecny 11 patrol
godz rozpoczecia ataku 20 15 pogoda paskudna silny wiatr pełne zachmużenie widocznosc
1000-1500m kwadrat AM64 czyli kanał jak sie wpływa do basenu miedzy anglią a irlandią wpadłem na konwój odległośc 1200m do najbliższego statku a był nim C3, odpaliłem 2 torpedy w jego kierunku błedne obliczenia na szybko doprowadziły do tego że obie rybki przepłyneły mu przed nosem o koński paznokieć to trzecią zaserwowałem mu już z peryskopowej prosto w śrube by zostawic go na deser i zajołem się pobliskim C2 jedna torpeda skutecznie go zatopiła i....nagle słysze swist...na moich 220 stopniach płynoł transatlantyk i nachodził mi powoli na rufe...szybko przygotowałem TI w tylnej wyrzutni nastawiłem głebokosc lekko pod kilem czyli 12,2m i zapalnik magnetyczny gdy znalazł sie juz jak na widelcu wypusciłem wsciekłego psa na pełnej predkosci i po chwili bumm... hehe dostał w czesc rufową i szybko nabierał wody chciałem go jeszzcze dobic ale nim sie obróciłem to już tonoł w płomieniach rufą w dół....puzniej zajołem sie moim deserem czyli C3 wystrzeliłem w jego strone najpierw jedną rybkę....niewypał cholera no to płynie już dróga i ta wypełniła swój cel...chciałem zajżec jak tam dalej sobie spokojnie tonoł mój transatlantyk....patrze a on stoi jak stał ja zdezorietowany co jest kurde grane...pytam oficera jak głeboko mamy pod kilem...ten melduje że 122m a mój nie sforny kolega ma nie całe 200m dłógosci hehe wbił sie w dno i niechce zatonac..przez gre jest uznany jako wrak ale dopóki nie znajdzie się w pewnej czesci pod wodą to nie jest uznany za zatopiony...ah te skrypty....gdy okręt jest uznany za wrak mozna sie z nim zderzac ile dusza zapragnie i nasz u-boot nie odnosi zadnych uszkodzeń i tak własnie próbuje z nim zrobic czyli zepchnać go pod wode pisze próbuje bo jeszcze z tym panem nie skonczylem gra jest na pauzie a ja w cafei. Zrobiłem pare dobrych screanów które dołacze do następnej relacji z zakonczenia. Pozdrawiam!!
_________________ =Żagle na maszt i wypchnijcie torpedę=
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum