Uwaga ! Uwaga !
W dniu 29 grudnia 2019 roku zmieniliśmy silnik naszego forum PoilshSeamen.
Ze względu na to że dotychczas używany silnik był przestarzały (pracował od maja 2005 roku), był pełen luk i błędów, podjęliśmy decyzję o zamknięciu tego forum i otwarciu nowego.
Stare (to) forum jest dostępne "tylko do odczytu". Nowe zaś wymaga ponownego zarejestrowania użytkownika.
Adres się nie zmienia. Dalej jest to
Imię: Jacek
Ulubiona Gra: Silent Hunter III Pomógł: 29 razy Wiek: 49 Dołączył: 28 Gru 2008 Posty: 4428 Skąd: Będzin
#1 Wysłany: 18 Październik 2015, 01:19 South Assault
Zebraliśmy się w sobotni wieczór.
Piątka nas była tym razem. Finosław i Ja przeciwko Maćkowi, Pepe i Olkowi.
Jak to mówił dziadek Drachenfels - "kill them all".
Zaczęliśmy. Dużo czasu zajęło nam nadanie informacji o naszych pozycjach, ale w końcu ruszyliśmy. Finosław wypuścił Tomahawki, ale niestety wybuchły po jednej mili. Płyniemy dalej.
Coś się czai gdzieś w głębinach.
To Maciek podchodzi Finka. Niestety Finosław z przyczyn zewnętrznych wychodzi z gry, a Maciek niszczy wrak.
Wiem, że Maciek jest gdzieś tam.
Mam jego namiar z sonaru holowanego. Na szczęście pomaga mi używając sonaru aktywnego. Wypuszczam mu torpedy
i trafiam biedaka.
Tonie wśród wybuchów.
Ale Olek i Pepe kontratakują. Nie pozwalają się cieszyć zwycięstwem. Napieprzają torpedami jak niewiadomo co . Cizys o co chodzi ? Obrywam jednym pociskiem i uciekam dalej.
Rybek wokół mnie jest mnóstwo ale daję rade.
Nie wiem jakby się to skończyło, ale w pewnym momencie Pepe obwieszcza że serwer padł. Uff przeżyłem i mam na koncie wrogi okręt podwodny.
Dzięki ze grę. Było świetnie.
_________________ "Mówię tylko do tych, którzy chcą mnie słuchać
Ci, którzy nie chcą nie obchodzą mnie.
Po co mam czas tracić na mówienie do ściany
ściana i tak zawsze swoje wie"
Czyli moja robota, jako wabik (zgodnie z planem z 10:20) zadziałała?
Niestety, nie dogadałem się z rodziną i miałem wybór "Brak ciepłej kąpieli tego dnia" lub zagranie.
A szkoda. Z Tomahawkami popełniłem błąd, gdyż ustawiłem je jak w 688(I) i zapewne zapomniałem ustawić odległość samozniszczenia 9w 688(I)H/K ustawiała się automatycznie po wybraniu celu). No i poznawałem niektóre mechanizmy (jak połączenie, gdy wystawię antenę) i inne rzeczy. No i wkurzałem się na "Polnglishowe" gadanie podczas gry (tego nie cierpię). No i też zakresy częstotliwości wąskopasmowego miałem tylko dzięki Jackowi, co je spisał z plików odpowiednich (muszę sobie też taką kartę przygotować).
Zaczęło się od tego, że Jacek nie przeczytał instrukcji i nie zabrał Tomahawków. No to ja zostałem atakującym, a on myśliwym. Potem ja miałem zostać "podwodną dziką łasicą".
Około 10:00 zbliżyliśmy się do muzułmańskiej autonomii, gdzie działają Rosjanie (co te cholery tam robiły i dlaczego Ameryka się w to wtrąca, nie wiem).
O 10:20 pobrałem koordynaty i w przeciągu 5 minut wystrzeliłem Tomahawki... I te wszystkie eksplodowały po chwili... Zgłupiałem, ale to chyba wina "niedotrenowania gry", która "nie przeszkadza w grze" (r)by Olek.
Na szybkiej prędkości oddaliłem się od miejsca ataku i zwolniłem. Z moich obliczeń wychodziło, że zaraz sowieci dotrą do obszaru, gdzie mogą zejść pod warstwę termiczną. Wyszedłem ponad warstwę. I rzeczywiście, wkrótce na hydrofonie holowanym zacząłem odbierać sygnały. Jednak miałem rację. Sowieci przejdą płytszymi wodami. Wtedy też wpadł Pepe, z pytaniem, czy grupa bojowa się pojawiła, a rodzina jednocześnie mnie pyta, czy szykować kąpanie (jedno nagrzanie bojlera na 2 kąpiele). Odparłem, że za chwilę się okaże, czy za 1,5h, czy teraz... Gadam z Pepe i rodziną. No i jednak odpowiedź trafiła do złego adresata i po 15 minutach jestem wołany, że "woda mi się leje do wanny"... A akurat określałem, czy wrogi OP przeszedł od zachodu wyspę Siasi, czy też od wschodu... I łapię drugi kontakt...
Walcząc ze sobą, odpuściłem i podczas żegnania zaczął się atak na mój okręt pod kontrolą AI... Szkoda, że tak się skończyło, ale się nie dogadałem...
Ostatnio zmieniony przez PL_CMDR Blue R 18 Październik 2015, 09:49, w całości zmieniany 1 raz
pepe [Usunięty] Kommodore
#3 Wysłany: 18 Październik 2015, 14:15
Zobacz sobie Oluś jak doskonale byłeś widoczny na drugim screenshocie jaki zamieścił Finek. To było w momencie, kiedy Dowodzący Operacją (czyli ja - hehe) ROZKAZAŁ Ci być cicho i nie przekraczać 6 węzłów. I to właśnie dlatego wcześniej używałem radaru, żeby sprawdzić czy będziesz miał się za czym kryć i również dlatego sprawdzałem czy ten tankowiec ma zbliżoną charakterystykę akustyczną
Przypatrz się uważnie.
Na przyszłość radzę wykonywać polecenia, których tak naprawdę było bardzo mało i dawały sporą elastyczność w ich realizacji. Jakoś Maciek nie miał z tym problemu. Ja bardzo chętnie oddam komuś innemu dowodzenie (nie przepadam za tą funkcją) ale przyjęło się, że taką rolę ma osoba na jednostce mogącej najlepiej obrazować sytuację - czyli na fregacie/niszczycielu.
Mówiłem, że dostaniesz reprymendę
No to teraz o samej rozgrywce. Bardzo wszystkich przepraszam, że coś nie tak poszło w scenariuszu i nie aktywował się kluczowy element. To całkowicie zmieniło jej charakter. Z obrońców staliśmy się myśliwymi i tak naprawdę incydent z Tomahawkami stracił kompletnie na znaczeniu.
[w DW lepiej rakiet nie odpalać z mapy, torpedy poza szkwałami już prędzej ale i tak polecam ZAWSZE sprawdzić ich ustawienia]
Początkowo zastanawialiśmy się jak rozprowadzić siły. Problemem była Lada, która z racji mniejszej prędkości mogła znaleźć się za daleko od drogi konwoju (gdyby ten popłynął w inną stronę niż Lada). Była propozycja przejścia na wynurzeniu pomiędzy wysepkami (bardzo wąsko i płytko) jednak oszacowałem, że zajęło by to zbyt wiele czasu (na wynurzeniu okręt płynie wolniej). Dlatego na chybił-trafił SSK został skierowany na wschodnią stronę. Mógł na maksymalnej prędkości bezpiecznie bo z osłoną wyspy przejść na pozycje pozwalające stwierdzić, czy konwój idzie jego stroną.
Na zachodzie buszował Olek. Też początkowo zbliżał się z północy z maksymalną prędkością by za jakiś czas odbić na zachód i wyszukiwać grupy nawodnej przeciwnika.
Ja na Udaloy'u zbliżyłem się do wysp na północy i tam czekałem na wystartowanie śmigłowca (aż godzina czekania).
maciek szybko i sprawnie znalazł się na miejscu. Ale nie mógł wykryć sonarem niczego co by przypominało zgrupowanie desantowców. Doszliśmy do wniosku, że konwój musi iść od zachodu. Poleciłem Olkowi, żeby wychylił sie na zachód i potwierdził przypuszczenia. Było jeszcze kilka minut do startu śmigłowca. No i Olek potwierdził że znalazł (!)
Właśnie od tego czasu miał siedzieć cicho "... i nie przekraczaj 6 węzłów!".
Skierowałem mój okręt na południowy wschód i wystartowałem pierwszy śmigłowiec. Ten posłałem początkowo pomiędzy wyspy i dalej na południe w trybie radaru. Maciek w tym czasie podążał od południowej strony kluczowych wysp na zachód z zadaniem wytropienia okrętów podwodnych.
Tymczasem śmigłowiec leciał dalej i dalej i dalej... na południe z włączonym radarem, który już zaczął wykrywać jednostki cywilne nawet poza miejscem startowym konwoju.
Zaniepokojony wszedłem na kanał do Jacka i Finka i zapytałem czy została utworzona grupa desantowa. Chłopakom też wydawało się, że było podejrzanie cicho. któryś z nich wyszedł na peryskop i anteną radiową próbował nawiązać połączenie przez link 11. Grupy nie było!
Zwyczajnie coś pokopałem w pliku scenariusza. Po grze sprawdziłem i znalazłem błąd, który polegał na tym, że przy wylosowaniu desantowców idących od wschodniej strony po prostu się nie pojawiały fizycznie na mapie.
Od tego czasu początkowe zadanie obrony zmieniło się w polowanie na okręty podwodne.
Maciek zakomunikował, że ma na sonarze Los Angeles jednak jest za wcześnie by określić który namiar jest prawdziwy. Podał dwie możliwe pozycje a ja posłałem tam śmigłowiec w celu "bojowej weryfikacji". Wtedy Finek napisał na czacie gry, że ma wannę pełną ciepłej wody (tutaj pławił się w zdecydowanie chłodniejszych odmętach ). Wszedł do nas na kanał mówiąc, że musi uciekać w momencie kiedy "był już na widelcu". Zrzuciłem aktywną boję akustyczną bardzo blisko jego okrętu (przejętego już przez AI). Po uzgodnieniu ustaliliśmy, że to Maciek zaatakuje. Poszły torpedy jednak coś złego zaczęło się dziać z klientem gry po stronie Maćka. Zaczął mieć spore lagi sięgające 4 minut. Los Angeles w desperacji wynurzyła się całkowicie. Z małej odległości posłałem ze śmigłowca niewielką rakietę, która nie zdążyła się odpowiednio skierować i chlupnęła do wody. Nie pamiętam ale ostatecznie chyba Olek posłał tam swoją rakietę i zniszczył okręt. Maciek właściwie stracił całkowicie płynność rozgrywki, tak jakby gra mu się zatrzymał. Pingnął kilka razy sonarem
co usłyszeliśmy znacznie później. W momencie zatopienia różnica czasu sięgała już około 20 minut!
Jeszcze przed pinganiem Lady usłyszałem tak charakterystyczne "Torpedo in the water". To Jacek zaatakował nieszczęsną maszynę Maćka. Komunikat pochodził z namiaru 232. Zanim zorientowałem się, że z dużej odległości (bo na OP ten komunikat jest zazwyczaj z małej, rzędu 3-4 mil morskich) dałem pełną parą na wschód wyciągając NIXIE. Jednak krzyżując namiary z Olkiem wyszło nam, że torpedy zostały wystrzelone bardzo daleko. Posłałem tam śmigłowiec, zmniejszyłem prędkość ale i tak czyhałem w pobliżu jednostki cywilnej, która mogła za mnie przyjąć ewentualną torpedę.
Rozpoczęło się żmudne wyszukiwanie śmigłowcami i bojami wrogiego okrętu. Pomimo zrzucenia boi aktywnych nie potrafiły znaleźć okrętu. 2 śmigłowce metodycznie sprawdzały głębinę zanurzając na kolejnych waypointach swoje hydrolokatory. Wreszcie jedną boją znalazłem podwodny "obiekt".
Ehh... Szkoda mi tej wanny. Bo właśnie zaczynała się akcja... Może wtedy sytuacja potoczyłaby się inaczej (czyt. nie 1:1, a np. 2:0, albo 2:1 ).
I nie mówiłem "na widelcu", tylko "gdy zaczyna się akcja".... Bo właśnie był moment, gdy się wszystko zaczynało.
[ Dodano: 18 Październik 2015, 18:58 ]
No i sądzę, że od AI bym sobie poradził lepiej
Do tego ja też już miałem bliskie podejrzenie pozycji waszego OP, wiec możliwe, że też kontratak by poszedł, co by wpłynęło na dalszy przebieg.
Ostatnio zmieniony przez PL_CMDR Blue R 18 Październik 2015, 14:44, w całości zmieniany 1 raz
pepe [Usunięty] Kommodore
#5 Wysłany: 18 Październik 2015, 17:39
PL_CMDR Blue R napisał/a:
właśnie zaczynała się akcja... [...]I nie mówiłem "na widelcu", tylko "gdy zaczyna się akcja".... Bo właśnie był moment, gdy się wszystko zaczynało.
No racja, można tak to nazwać bo dla nas "akcją" było zrzucanie torped na doskonale określoną pozycję LA (wypingany boją + odszukany śmigłowcem+sonar Lady). Dla Ciebie tą "akcją" pewnie by było uciekanie przed torpedami i ewentualny kontratak. Kto wie, na Jacka spadło tak wiele torped, że może i Tobie by się udało
Bitwa morska jest brutalna i mało przewidywalna ale kluczem do sukcesu jest posiadanie dokładnych pozycji wroga. My je mieliśmy z trzech niezależnych źródeł.
Tak czy inaczej całkiem zgrabnie udało Ci się osiągnąć dobre taktycznie miejsce. Z tymi Tomahawkami to po prostu pech i moje niedoinformowanie za co przepraszam. Powinienem wspomnieć wcześniej, że gra słabo sobie radzi z puszczaniem rakiet z mapy. Generalnie podawałem dokładne koordynaty w misji żeby je z klawiatury wpisać o czym nie wspomniałem.
Taak, szkoda że scenariusz nie wypalił. Również mój net zawiódł, około po 2 godzinach zaczęły się koszmarne lagi, w momencie mojej śmierci nawet nie wiedziałem, że zostałem zatopiony. Dopiero Pepe i Olek mi o tym powiedzieli. Nie wiedziałem też, że zatopiłem Finka.
Jak wiedziałem już, że nie dam rady grać, postanowiłem być przynętą na Jacka. Jednak Jacek nie dał się zatopić. Misja jest ciekawie zaprojektowana, nie przejmuj się Pepe, że nie wypaliło. Teraz za to jestem ogromnie ciekaw, jakby się akcja potoczyła gdyby był konwój. Chętnie za tydzień zagram.
Tu mam zdjęcie po zatopieniu mojej osoby. W grze była godzina ok. 12:20, wtedy też napisałem tę wiadomość, abyście zobaczyli pewne anomalie u mnie w grze. Lecz pewnie Jacek i tak by mnie dorwał.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum